Cywilizowana Wataha

28 2 49
                                    

(Perspektywa Pio)

Byłem bardzo niezadowolony.

Moi przyjaciele poszli zrobić jakieś zadanie, ale mi kazali zostać w domu. Prosiłem ich, błagałem, lecz ci dalej ustali przy swoim i tak, ja byłem w domu, kiedy oni poszli robić coś fajnego. Nie podobało mi się to- chciałem być z nimi! Chciałem pomóc im, jakby coś się stało! Nie chciałem po prostu być i... tylko być.

Niestety, nie mogłem i byłem zmuszony siedzieć w domu. I siedziałem tam obrażony, dopóki Edgar nie postanowił zabrać mnie ze sobą na jakieś spotkanie... od razu zapomniałem o misji moich przyjaciół, słysząc iż idziemy się spotkać z panem Jonathanem w jego mieszkaniu. Stacy przebrała mnie ładnie i kazała się zachowywać odpowiednio, a Edgar mi tylko powiedział, abym niczego nie potłukł u pana Claw. Bardzo mnie ciekawiło, jak mieszka pan doktor i gdzie właściwie mieszka. Jak się okazało, pan Jonathan mieszka po magicznej stronie miasta, w dzielnicy nazywającej się Owl King... w dzielnicy widziałem sporo osób, ze zwierzęcymi częściami ciała, zwierzołaki... wilkołaki, kotołaki, harpie, lisołaki... miałem twarz wlepioną w szybę, obserwując ulice miasta, gdzie było pełno sklepów ze specjalnymi produktami, takimi jak szampony do sierści, oleje do piór, czy patyczki higieniczne do uszu o delikatnym składzie... 

— Zatrzymamy się w jakimś z tych sklepów? Proooooszę...!— błagałem starszego brata, kiedy wjechaliśmy vanem na jakieś osiedle.— Nie musimy nic oglądać, chcę tylko zobaczyć to wszystko... proszę, podjedźmy tam potem, proszę, proszę, proszę...!

— Pomyślę nad tym. A na razie, uspokój się, musisz się jakoś zachowywać Pio.— uprzedził mnie jednooki, parkując na jakimś pustym miejscu.

Wysiedliśmy z samochodu, aby ruszyć pod budynek, gdzie mieszka pan Jonathan. Nim weszliśmy, jeszcze mój brat zadzwonił do drzwi, przy pomocy tych dziwnych guzików... to był domofon? Tak, to był domofon... usłyszeliśmy jakieś zakłócenia i drzwi nam się otworzyły. Pan Claw mieszka dość wysoko, zatem podjechaliśmy windą, chociaż nie przeszkadzałoby mi chodzenie po schodach.

Kiedy doszliśmy do mieszkania, drzwi nam otworzyła pani Claw, żona pana Jonathana- wysoka pani z jasnymi włosami, nazywająca się Anastasia Claw, jak zapamiętałem z wesela. Uśmiechnęła się na nasz widok szeroko, bardzo uroczym uśmiechem... przypominała mi wręcz o mamie...

— Miło was znów widzieć, chłopcy...! Wchodźcie, Johnny już też czeka na nas w salonie!— przywitała się z nami pani Anastasia, wpuszczając nas do środka.

Po zdjęciu butów, zostaliśmy zaproszeni do ładnie urządzonego salonu, w której była bardzo stara szafka, z oszklonymi drzwiczkami, pełna porcelanowej zastawy. Również na stoliku w salonie jedliśmy ciastka z porcelany... chyba bardzo starej, ponieważ jakoś mi dziwnie pachniała.

— Dobrze, że przyszedłeś.— zwrócił się pan Claw do Edgara, kiedy usiedliśmy naprzeciw niego oraz jego żony.— Mam trochę pytań...

— A ja? Pan się nie cieszy na mój widok?— spytałem się, od razu też biorąc ciastko, które było na półmisku przede mną. Pachniało truskawkowo, podobnie jak perfumy Karola. I smakowało truskawkowo.

— Spokojnie, o tobie nie zapomnieliśmy, słoneczko. Tylko... do brata mamy pytania dla dorosłych.— wyjaśniła mi pani Claw, też zaraz dodając.— Może chcesz do herbaty syropu malinowego?

— O, bardzo chętnie...!

— Pio... nie zapomniałeś o czymś...?— przypomniał mi jednooki, a ja początkowo tylko zamrugałem, nie wiedząc, o co chodzi. Jednak przypomniałem sobie, że przecież muszę się odpowiednio zachowywać, zatem prędko dodałem:

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now