Przedświąteczna Gorączka

40 7 18
                                    

(Perspektywa Pio)

U nas w domu zaczął się bardzo dziwny czas. A był to czas, jak to określił Marcin, przedświąteczny, bo miała niedługo nadejść jakaś Gwiazdka, czy też Boże Narodzenie. Według Harcerz to miało być specjalne "święto", gdy wszyscy spotykają się, świętują i wspólnie obdarowują się opłatkiem, którym miało być bardzo cieniutkie ciasteczko, bez smaku, nie będące Pedigree. Ale też Karol mówił, że robimy to tylko po to, by się raz porządnie nażreć. Po czym kazał przestać mi szczypać go w ramię oraz pociągać za jego bluzę i zająć się pisaniem szlaczków. Umiałem już rysować literki oraz cyferki, jednak Marcin naciskał, bym bardziej jeszcze przyłożył się do ich pisania.

I przez następne dni przygotowywaliśmy się do tych całych "świąt". Harcerz kupił bardzo dużo jedzenia i powiedział, że wspólnie je ugotujemy, i pokaże mi wiele fajnych polskich dań, a Karol kazał nam nie rozkazywać mu sprzątać, bo on będzie robił co chciał. I tak potem, sam zaczął sprzątać, używając swoich mocy- przenosił większość rzeczy, co ja oglądałem z zainteresowaniem. Sam przez ten czas stale coś przynosiłem wszystkim, uczyłem się i patrzyłem przez okno jak pada ten dziwny proszek... taki biały, który nazywano śniegiem, jak się wtedy niedawno dowiedziałem. I przez niego oraz wiatr było zimno i na dwór, musiałem wychodzić w jakiejś grubej kurtce i z czapką. Harcerz obiecał mi zbudować z tego śniegu bałwana, jakiego widzieliśmy w książkach oraz jednym filmie i każdego dnia się go pytałem.

— Pójdziesz ulepić dziś bałwana, z Pio?— spytałem się go jak codziennie, kiedy ten odkurzał za szafką od telewizora. Nagle on podskoczył i pisnął, kiedy zza szafki wybiegło jakieś grube, włochate stworzonko, dużo mniejsze ode mnie i z łysym ogonkiem, które rozpoznałem jako szczura i to sporego. Marcin od razu wyprostował się, mając całe włosy z pajęczynach, przez co wyglądał jak dziadek.

— Pójdziemy, ale złap to bydle!— obiecał, a ja bez namysłu spróbowałem chwycić małego koleżkę. Rzuciłem się się na niego, ale nie złapałem go i upadłem na podłogę. Jęknąłem, bo zabolało mnie to, a małe zwierzątko zaczęło dalej biec, aż nie dobiegło do drzwi wyjściowych i nie zaczęło w nie drapać.

W tej samej chwili, Karol wyszedł z łazienki i akurat patrzył w telefon. Na chwilę zabrał z niego spojrzenie, by następnie też krzyknąć bardzo głośno, że prawie uszy krwawiły:

— O CHOLERA JASNA, CO TO KURNA JEST!?

— Szczur!— odpowiedział mu Harcerz, starając się chwycić gryzonia, lecz szczurek prędko pobiegł pomiędzy jego nogami, by uciec w moją stronę. Wtedy ja chwyciłem go oburącz i mocno przycisnąłem, by już nie nawiał.

Tak samo robiłem z wiewiórkami, które znajdowałem w lesie. Po tym, jak długo je przyciskałem, przestawały się ruszać i mogłem je jeść. A wiewiórki zawsze były smaczne, smakują bardzo słodko. Ale nie przyciskałem tak mocno tego szczura, ponieważ zauważyłem, że była to samiczka, a Marcin powiedział, że nie wolno znęcać się nad dziewczynkami. A słucham się Harcerza, bo on zawsze wie, co robi.

— Kurna, wiem, że żyjemy w naprawdę kiepskim mieszkaniu, ale takie coś to już pieprzona przesada...— uznał mój pan, chowając swój telefon do kieszeni. Wskazał na szczurzycę, mając chyba obrzydzenie na twarzy.— Chyba właściciel mieszkania powinien dbać, by tu żadne paskudztwo się nie rozprzestrzeniało...?!

— A to dopiero salon... boję się zaglądać pod twoje łóżko...— wyznał Marcin, strzepując kurz z włosów i znów wyglądając młodo.— A co robimy z nim...?

— Wypieprzcie to coś mi z domu, cholera wie, czy nie przenosi eboli, czy innego szajsu.— nakazał Karol, a zwierzątko pisnęło coś do mnie. Spojrzałem na nią i wyczułem, że nie chce nas opuszczać. I wiedziałem, czemu- przecież na dworze było strasznie zimno. Nie chciałem jej wyrzucać- przecież jeśli miałem być prawdziwym człowiekiem, musiałem być dobry. Nie chciałem być jak... tamci... źli ludzie... skąd ja ich znałem...? Ale, nie pomyślałem o tym, tylko zaprotestowałem:

Przygody CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz