Umiem Radzić Sobie Sam

21 2 44
                                    

(Perspektywa Marcina)

Nowe mieszkanie chyba pomagało mi ze snem, ponieważ koszmary ustały... już nie budziłem się codziennie, cały zapłakany, cały spocony i wymordowany... zdecydowanie pomagało mi to jakoś codziennie funkcjonować.

Szczególnie, gdy część nocy musiałem spędzić, stojąc pod jednym budynkiem jak ten idiota. Karol i Kelly siedzieli chyba z dwie godziny tam, a ja zastanawiałem się, co im tyle zajmuje... zacząłem się nawet bać, iż to oni zostali jakimiś zakładnikami czegoś, ale szczęśliwie, nie było tak... tylko wyszli, mówiąc, że jednak zadania nie zrobili i wracamy do domu... znaczy, ja i Karol wracaliśmy, bo Kelly poszła do Asmodeusza, poinformować o nieudanej misji... a ja wracałem do mieszkania z Lisem, po drodze słuchając jego narzekania:

— No ja pierdole, co to za zadanie, którego wykonać się nie da? Weź, ja typowi chyba półtorej godziny próbowałem zdjąć tą pierdoloną bransoletkę z łapy, już myślałem, że on wprost zaproponuje nam herbatkę, bo tak długo nam to idzie... kurwa, już ten demon chyba sam nie wie, co robi w życiu, że daje takie idiotyczne zadania...

Nie komentowałem żadnej jego wypowiedzi, chcąc już jedynie iść spać... chciałem jedynie pójść spać i nie myśleć o żadnych demonach, bransoletkach, czy czymkolwiek innym... nie mówiąc o tym, że kolejnego dnia i tak byliśmy umówieni na spotkanie z Abelardem, który miał nas dalej szkolić... tym razem, szliśmy tylko ja i Karol, gdyż za bardzo obawialiśmy się, że znowu coś się z Pio stanie... woleliśmy nie ryzykować jeszcze, nawet jeśli Pio przez to zadzierał nosa i chodził obrażony.

— No, skoro jest wasza dwójka tylko, to pogadajmy o tym, jak razem mogą działać zaklęci i ich szefowie.— zaczął Lars, kiedy całą trójką siedzieliśmy przed lasem. Głównie dlatego nie wzięliśmy Pio, bo tutaj spotykamy się na treningi... to miejsce było odpowiednie na wszelkie wypadki oraz głośne rzeczy... pewnie wzięlibyśmy małego wilkołaka, gdybyśmy mieli pewność, że coś już zrobiono z jego rodziną.— Musicie znaleźć sposoby, gdzie możecie działać wspólnie efektywnie... bo może się okazać, iż oddzielnie nie da rady walczyć.

— Czyli, co mamy konkretnie robić...?— zapytałem się, unosząc jedną brew... nie bardzo wiedziałem, co miało się pod tym kryć. Przecież my i Karol działaliśmy razem, zatem co jest więcej? Nawet szatyn to dostrzegł:

— No właśnie, o co ci chodzi, typie...?

— Chodzi mi o to, że możecie wykorzystywać swoje moce wspólnie do różnych rzeczy.— objaśnił nam niebieskooki, też natychmiastowo dając nam przykład.— Widziałem jak jeden anioł-dragonita i jego zaklęty w granatnik potrafili dawać ogniste niespodzianki.

Oczami wyobraźni wolałem nie widzieć tego, co musiało się dziać przez coś takiego. Za to Karol aż szerzej otworzył oczy, uśmiechając się, chyba z wrażenia. Rozmyślałem, jak ja i Lis mielibyśmy połączyć nasze zdolności... jakoś nie widziałem tego początkowo, jednak już Lis był bardziej zmotywowany niż ja:

— Dobra, to wstawaj Marcinek...! Zaraz coś ogarniemy, wyciągaj gnata!

Obyśmy tylko to przeżyli...- w myślach, widziałem już tylko najgorsze scenariusze co do tego, co mogłoby się stać. Ale, wiedziałem też, iż protesty nic nie dadzą, zatem wstałem jak mi kazano i wyciągnąłem jeden z moich rewolwerów, przełykając nerwowo ślinę.

Przez chwilę ja i Karol oglądaliśmy, w skupieniu, mój rewolwer myśląc nad czymś fajnym... raczej ja myślałem nad bezpieczeństwem tego wszystkiego, bo szatyn pocierał podbródek, mocno się zamyślając, chyba najmocniej w całym swoim życiu... nawet po jego normalnie myślami nieskalanych oczach, dało się to zobaczyć. I na moje nieszczęście, to myślenie coś mu dało, ponieważ pstryknął palcami i dotknął palcem mojej broni... która momentalnie urosła do rozmiarów karabinu maszynowego, nawet stała się trochę większa od tego. Cała nasza trójka wybałuszyła na to oczy, oglądając powiększony rewolwer... musiałem trzymać go oburącz, gdyż stał się on dla mnie za ciężki. Zaklęty w broń cofnął się, widząc u mnie aż tak wielką broń, gdzie ja zastanawiałem się, jak niby mam jej teraz użyć, skoro jest taka wielka.

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now