Mentor

34 7 10
                                    

(Perspektywa Marcina)

Skontaktowałem się z Abelardem, używając telefonu i pomocy Karola, bo nie byłam pewien, czy na pewno dobrze wystukałem numer. Ten odebrał i zgodził się wziąć mnie pod swoje skrzydła, by nauczyć mnie, jak być zaklętym w broń, a przynajmniej opowiedzieć mi co nieco. Podekscytowałem się tym, wreszcie czując, jak będę miał jakiegoś porządnego nauczyciela od dłuższego czasu, który objaśni mi wiele spraw. Albo naprostuje jakoś drogę życiową.

Zgodziłem się i dwa dni później, ja i Hex chodziliśmy po mieście, zmierzając w stronę mostu prowadzącego do lasu, wymieniając się informacjami, jakie posiadaliśmy... a raczej to ja mówiłem mu, co wiem o zaklętych w broń od pani Katarzyny oraz Karola.

— Wiem, że zaklęci w broń no... są zaklęci w broń.— zacząłem, starając się jakoś ułożyć moje myśli w słowa, które byłyby odpowiednie do wypowiedzenia i byłyby zrozumiałe. Abelard potaknął mi, jakby nie chcą być chyba niemiłym. A ja prędko wydusiłem z siebie coś bardziej bystrego, by nie wyjść na idiotę jak Karol.— Znaczy to, iż za pomocą magii, ktoś sprawił, że mogą zmieniać się w broń. Nie jest ich wielu...

— "Nas", bro, nas! Też jesteś zaklętym w broń!—  mówiąc to, lekko uderzył moje ramię, również potrząsając mną nieco. Zaraz jednak poprawił swoje okulary, przybierając nieco poważniejszy ton.— Ale zgaduję, iż jeszcze nie do końca czujesz się jak zaklęty, prawda...?

No, miał trochę racji, trudno nie przyznać mu tego. Kiwnąłem głową na "tak". Abelard, ze zrozumieniem, sam pokiwał głową.

— Uwierz, też na początku nie było dla mnie łatwo... jednego dnia, mieszkałem z moją rodziną spokojnie, a kolejnego, nową rodziną stali się dla mnie inni zaklęci oraz Niebianie... było wszystko pogmatwane oraz straszne... a teraz, jest zwyczajne...

Słysząc to, nie mogłem powstrzymać się od pytań, jakie krążyły w mojej głowie od pewnego czasu. Pytań, dotyczących Nieba i tego, jakie oni mają powiązania z zaklętymi w broń. Pani Katarzyna nie wspominała tego mi... nie wiedziała? W sumie, mieszka ona w rosyjskim lesie, dość daleko od cywilizacji, więc była taka możliwość.

— A jak to jest, z  tym Niebem? Oni... wy tam... jakoś sprawdzacie zaklętych? Szukacie ich? I zaklęci służą aniołom?— zalałem Hex'a pytaniami, wpatrując się przy tym w niego. Ten tylko rzucił mi szybkie spojrzenie, przy tym robiąc bardziej zatrwożoną minę, jakby przypominał sobie złe chwile.

I nie odpowiedział mi od razu. Potrzebował chwili, by się namyślić. Wywoływało to u mnie palpitacje serca, bo same czarne myśli mi przychodziły na to. Zwłaszcza to, co powiedział Edgar... gdzieś wewnątrz siebie obawiałem się, iż jego słowa mogą być prawdą...

— Zazwyczaj, nie, Niebo nie szuka zaklętych. Jest, swego rodzaju, kontrola nad powstawaniem zaklętych, dzięki czemu Niebo wie od razu, o nowych, lecz... czasem są wyjątki, gdy przez kompletny przypadek znajduje się zaklętego, o którym nikt nie miał pojęcia. Najczęściej, dotyczy to nielegalnych interesów...— opowiedział mi, po pewnym czasie, niebieskooki, przybierając teraz poważny ton.— Kiedy ich znajdujemy, dostają możliwość zamieszkania w Niebie. Jeśli czują się dobrze tam, gdzie są i nie są oni w żaden sposób traktowani jak śmieci, mogą dalej żyć tak jak żyli. Jednak większość zaklętych decyduje się na dołączenie do Niebian, gdyż widzą  tym korzyści dla siebie. Szczególnie, kiedy znajdą anioła, któremu mogą służyć, wtedy mają prawnie zapewnione najlepsze warunki i mogą pozwać swojego pana, jeśli ten nie zapewnia im odpowiednich warunków.

Mógłbym pozwać Karola?- przeszło mi przez myśl, słysząc ostatnie zdanie. Szybko jednak zapomniałem o tym, ponieważ jakoś nie widziało mi się ciągnięcie go po sądach, zwłaszcza, jak srebrnoskóry zaczął kontynuować:

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now