Wesołe Wesele

42 2 64
                                    

(Perspektywa Kelly)

Wreszcie nadszedł dzień tego całego ślubu. Nie miałam zaproszenia na właściwą ceremonię, jedynie na imprezę po niej, jednak nie przeszkadzało mi to. Na pewno nie przeszkadzało mi w tym, aby zobaczyć, jak wygląda amerykańskie wesele- czy było ono takie samo, jak na filmach. Chociaż, wiedziałam dobrze też, że ślub naszej nerwowej sukkubicy i smętnego pieska odbiega od stereotypów.

Ukryłam się odpowiednio w jakimś ustronnym miejscu, z którego miałam pogląd na całą salę. W tej samej sali, gdzie był udzielany ślub, również miała się później odbyć impreza, na którą miało się zjawić więcej osób i na którą ja miałam się zjawić... jednak, postanowiłam zobaczyć, co wcześniej się dzieje. I też byłam tam z innych powodów, już bardziej... tajemniczych.

Na salę zaczęli zbierać się goście z rodzin obu narzeczonych- Margaret jako pierwsza usiadła w pierwszej ławce, uśmiechając się szeroko, chociaż wyraźnie nie zdawała sobie sprawy z tego, co się dzieje. O dziwo, na sali również pojawił się ktoś jeszcze- a był to wysoki, podobny do Edgar'a oraz Pio mężczyzna. Był masywniej zbudowany niż dwa wilkołaki, jednak zdecydowanie nim również był. Cholera, gdyby nie jego zarost, ciemniejsza karnacja oraz masa, bym uznała go za bliźniaka jednookiego. Sam Pio wydawał się bardzo zaskoczony, widząc tamtego kolesia, aż ukrył się za dorosłymi, krzycząc głośno:

— Starszy-Zły-Brat tu jest! Wszyscy musimy uciekać! Bo nas zagryzie!

Starszy-Zły-Brat...? No tak, raz słyszałam o nim, kiedy spotkaliśmy inne rodzeństwo Pio... ale ten typ wydawał się już bardziej znajomy niż tamci. Edgar jedynie poklepał młodszego brata po głowie, podchodząc do wilkołaka, który się pojawił.

— Ares. Nie sądziłem, że naprawdę się zjawisz.— oświadczył pan Monroe, podając sobie z domniemanym Aresem bardzo niezręczny, braterski uścisk.— Myślałem, że jednak zdecydujesz zostać w Piekle...

— Tfu. I stracić szansę na to, by chociaż jeden dzień nie musieć oglądać Asmodeusza? Zapomnij.— syknął do niego Ares, kiedy ja próbowałam ogarnąć, kim on niby jest dla Asmo. Przyznaję, telenowela, jaką stało się dla mnie życie rodzinne narzeczonych była świetna. Interesowałam się tym, dlaczego Keiko tak dziwnie zachowuje się w stosunku do Stacy oraz co będzie dalej. Widok jeszcze jednego brata na weselu tylko bardziej mnie zainteresował.— Idiota nienawidzi ślubów, więc mam pewność, że tu się nie zjawi i nie popsuje mi dnia.

— I idealnie.— odpowiedział Eddie, by odwrócić się w stronę Pio.— Nie musisz się go bać. Ten wielki brat ma na imię Ares Lupus i niefortunnie jedynie pracuje dla Asmo...

— Pio wie... ale Pio i tak nie ufa mu.— wyznał chłopiec, na co się teraz do niego Lupus zwrócił:

— Spokojnie, też nie ufam tutaj nikomu, więc jesteśmy kwita. A teraz, gdzie usiąść mam właściwie...?

Ares został posadzony obok Margaret, która od razu zaczęła mówić, jaki uroczy z niego młodzieniec i nawet zaczęła go podrywać. Nie zniechęciło jej nawet to, że Lupus wprost powiedział, że jest gejem. Sama staruszka jednak straciła zainteresowanie, kiedy zaczęła cicho śpiewać sama do siebie, na co najstarszy z braci wyraźnie się uspokoił, czekając na rozpoczęcie ceremonii.

Widząc zarówno Margaret, jak i braci Pio, przypomniałam sobie swoje własne starsze lata... i osoby, które kojarzyły mi się z nimi. Nie byłam pewna, jak spore jest pokrewieństwo między obecnymi tu osobami, a moimi starymi znajomymi... jednak w pamięci, dalej miałam szczęśliwie chwile, z wiktoriańskich czasów...

— Szarpiesz się, jak kocur przebrzydły jakiś...! Spokój mię tu zaraz ma być...!— oświadczyłam surowo, kiedy jedenastoletnia panna Rosanne nie chciała na spokojnie ustać, jak związywałam jej z tyłu sukieneczkę.

Przygody CieniaМесто, где живут истории. Откройте их для себя