Kumpel-Rewolwer

97 9 46
                                    

(Perspektywa Karola)

Szedłem po zatłoczonej ulicy miasta, krokiem wolnym, przygarbiony, z rękami w kieszeniach. Dookoła mnie było pełen ludzi, którzy szli gdzieś, rozmawiali lub gapili się w telefony. Seattle już od rana było pełne życia, pośpiechu i chęci do działania. W przeciwieństwie do mnie- nie miałem ochoty na zupełnie nic, co najwyżej, to na klapnięcie na kanapę i ponowne pójście spać.

Ale nie, pewnie te gnojki znowu by mnie obudziły.- pomyślałem ze złością, czując ponownie irytację. Gdybym mógł, to w tamtej chwili rozstrzeliłbym ich wszystkich, jak Naziści Polaków. Lecz, walić to musiałem, gdyż miałem ważniejsze sprawy na głowie. Kurczę, znowu brzmię jak poeta. Chyba przemyślę tę ścieżkę kariery, może coś mi się uda?

Wracając, akurat mieszkałem niedaleko sklepu z bronią, na Pioneer Square. Wystarczyło tylko kilka kroków, by przejść przez tę parę metrów i dotrzeć tam. Mogłem również przebiec, by dotrzeć tam szybciej, jednak nie chciało mi się przemęczać i zbędnie pocić. Już wystarczyło, że było w chuj gorąco przez to, iż był już czerwiec, a co za tym idzie, robiło się coraz cieplej. A ja na czarno byłem ubrany. Poza tym, na cholerę komu zbędny wysiłek? Już i tak powinni mi wszyscy gratulować za to, że wyszedłem z mojej pieczary świetności i zajebistości. A wszystko, by tylko kupić coś do żarcia oraz jakieś naboje. Czy był to uczciwy deal? Nie mam bladego pojęcia. Ale chyba był. Tak przynajmniej sądzę.

Pierwszy cel mojej bardzo trudnej i ciężko wyprawy został osiągnięty- dotarłem do sklepu z bronią. Rozejrzałem się po wnętrzu, wyczuwając zapach potu oraz fajek. Trochę osób tu było tamtego dnia, o dziwo. Jakaś starsza babcia kupowała strzelbę myśliwską i do tego, nawet wymieniała się ze sprzedawcą uwagami. Dwójka niewiele starszych ode mnie typków oglądała bronie na wystawie, zwłaszcza broń krótką. Czyżby planowali strzelaninę? Nie interesowało mnie to, w sumie, bo nawet do szkoły nie chodziłem, więc luz był dla mnie. Ludzie albo wybierali broń, albo pokazywali swoje licencję na nie lub jeszcze oddawali swoje gnaty. Nikt nie zwrócił uwagi na wejście zajebistego krasnala do środka, czyli mnie. Prędko zacząłem się przepychać pomiędzy białasami, murzynami i Azjatami, i innym chujstwem, by dotrzeć do kasy i zakupić, co trzeba. Gwara, głośność i zapachy w tym miejscu były tak intensywne, że kręciło mi się od tego w głowie i ledwie udało mi się dojść do tej kasy.

I tu się zdarzył taki chuj- już stałem przed tym cholernym sprzedawcą i już miałem zacząć mówić, czego mi trzeba, to wepchnęła się przede mnie jakaś tłusta babka, tym swoim grubym dupskiem. Ja musiałem cofnąć się, prawie nie wpadając na innych ludzi. Przez chwilę tak stałem, w totalnym szoku. Zastanawiało mnie, czemu ta babka ot tak sobie wbiła przede mnie. No szczyt chamstwa! Chciałem się już wykłócać z nią, że co ona sobie kurde myśli, ale jakiś gnojek mnie popchnął w bok i znów prawie się bym wywalił. Udało się mi się zachować równowagę, choć zostałem wypchnięty z kolejki.

Co za niewychowane zjeby!- pomyślałem z wściekłością, poprawiając plecak oraz płaszcz.

Po tejże czynności, rozejrzałem się, aby sprawdzić jak daleko od kolejki mnie wypchnięto. I mój wzrok, podczas tego zajęcia, padł na wystawę z kilkoma zabytkowymi rzeczami. I jedno z nich, przykuło moją uwagę. Aż przybliżyłem twarz bliżej szybki wystawowej, przykładając prawie do niej twarz.

Był tam rewolwer. Nie wyglądał on jakoś niezwykle, choć widać było, że ma lata świetności za sobą i to już dawno. Taki sobie, nie wyróżniający się. Jednak... wyczuwałem, że jest z nim coś nie tak. Coś z nim było na rzeczy. Nie wiem, czy wyczułem wtedy jakąś magię, czy może mój szósty zmysł się odezwał... ale jakoś wiedziałem wtedy, że muszę go wziąć. Po prostu... moje przeczucie było silniejsze. A jak ja mam przeczucie, to wolę się go słuchać.

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now