Porządki

36 7 13
                                    

(Perspektywa Kelly)

Kolejnego dnia, Sammy i ja już nie pamiętaliśmy o żarcie Magnificatów, gdyż skupiliśmy się na naszym zadaniu. Na okradnięciu domu Lewiatana, morskiego demona, typa co sobie żyje prawie cały czas pod wodą, pod postacią jakiś dziwacznych kreatur, ośmiornic z hentai... czy innego czegoś. Czyli nawet fajny ziomek, widać, że swój demon. Chociaż też wiedziałam, że chodzi na dziwki do burdeli swojego brata, z osobistego doświadczenia. Ale dobra, wcześniej ogarnęliśmy dokładnie, o jaką miejscówkę chodzi- nietrudno było na co mniej ciekawych forach w Infernecie znaleźć informacje o ostatniej imprezie Asmodeusza i gdzie ona się odbywała. Dobrze jednak było być dalej w kontakcie z magicznym światem. I kolejnego dnia, ja i Sam włamaliśmy się do ich mieszkania, gdy jeszcze spali. 

Wpierw ja wbiłam przez drzwi, w postaci płomyka. Otworzyłam drzwi Samowi, który po cichu wszedł i rozejrzał się ze mną. Zachowywaliśmy wszelką ostrożność, ponieważ harcerzyk oraz wilkołak spali w salonie, na rozkładanej kanapie. Na szczęście przy drzwiach wyjściowych były dwie torby ze środkami czyszczącymi. Widząc je, Wilson wyjął słoik z naklejonym na nim naklejką od jakiegoś mleczka do czyszczenia dookoła, otwierając go. W postaci płomyka wbiłam do niego i Sam zamknął mnie tam, wsadzając do torby. Miałam pojechać z nimi, by na wszelki wypadek upewnić, się, czy chodziło o właściwy adres.

Mój pan prędko opuścił mieszkanie, maskując wszelkie ślady naszej obecności i zamykając za sobą drzwi, jak potrafiłam sobie wyobrazić, bo nie widziałam tego, a sam mężczyzna robił to bezgłośnie. Trochę musiałam się naczekać, nim te ciołki wstały i zaczęły coś robić, ale przynajmniej mogłam na spokojnie pomyśleć, co będę robić dalej, po tym jak ja i Sam okradniemy tamtą willę. Na pewno wzbogacimy się na tym, jak będzie coś wartościowego, a jak nie będzie... to będziemy mieli zawsze więcej fajnych rzeczy, prawda? Tak właśnie myślałam sobie. Na pewno zamierzałam sobie poszukać co ciekawszą bieliznę, jeśli demony ją noszą.

— Kurwa mać, gdzie są jakieś moje czyste spodnie!?— wydarł się Karol, z wyraźną irytacją w głosie. Gdybym w postaci płomyka mogła wydawać dźwięki, padłabym ze śmiechu na to oświadczenie.— Kto mi je zarąbał!?

— Poszukaj w szafie...— odpowiedział mu, zmęczonym tonem, Marcin, by następnie już głośniej powiedzieć.— Pio, nie jedz tego!

— Czemu?

— To jest zepsute i będzie ci po tym niedobrze... a mam wrażenie, że nam wszystkim będzie niedobrze, po sprzątaniu... po imprezie demona... co takiego może tam być...

— Zaraz wam się zrobi niedobrze, jak nie znajdę tych pieprzonych spodni.— zagroził szatyn, na co ja znowu miałam ochotę zaśmiać się. Co za wspaniała dynamika przyjaźni.

Niestety, pod postacią płomyka nie mogę robić takich rzeczy. Jak właściwie jest bycie błędnym ognikiem? Dość... niesamowicie. Nie posiada się wtedy żadnej fizycznej postaci... jest się... lekkim. Nie czuje się zupełnie nic, prócz energii i ciepła w sobie. Nie potrzebujesz jedzenia, wody, niczego. Na szczęście, wciąż widzisz. Jest tylko jedna wada tej postaci- zbliżenie się do łatwopalnych przedmiotów może skończyć się dla błędnego ognika bardzo widowiskową śmiercią, której sam nie zobaczy. Widziałam to po jednym moim ziomku. I samej parę razy prawie doświadczyłam tego. Na szczęście, nie byłam przy żadnym łatwopalnym płynie.

Wracając, po pewnym czasie przybył Asmodeusz. Rzucił on jakąś cichą, zboczoną uwagę, której nie dosłyszałam, lecz mogłam usłyszeć oburzony pisk Karola oraz Marcina, jedynie Pio się nie odezwał, zapewne nie rozumiejąc, co zostało powiedziane. Czarnowłosy przeniósł nas do tamtego miejsca i mogłam usłyszeć jego instrukcje:

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now