Kolejne Zadanie

37 7 15
                                    

(Perspektywa Karola)

Pierwszy dzień świąt okazał się okazał się być tylko troszkę lepszy od spieprzonej wigilii u Mayu oraz jej dziwnej rodzinki. Udało mi się jakoś wyspać, więc rano miałem nawet dobry humor. I było jakieś żarcie, którego nie musiałem gotować, czy podgrzewać, więc w sumie źle nie było.

Wciąż rzecz jasna, po obudzeniu się, nie ogarniałem za cholerę, tej sprawy z Pio i Edgar'em, ale nie miałem nawet ochoty myśleć nad tym. Nie czułem potrzeby zaprzątać sobie tym głowy, w tamtej chwili. Wstałem chyba gdzieś przed południem, czując się wyjątkowo dobrze. Zszedłem z łóżka i wyszedłem z pokoju, by zobaczyć w salonie, że Marcin i nasz domowy kundelek dalej śpią. W sumie, dopiero dzisiaj udało mi się odkryć, że mamy rozkładaną kanapę. Jak to mówią, codziennie dowiadujesz się nowych rzeczy. No ale, że te lenie spały, to sam poszedłem wziąć sobie coś do żarcia. Ponieważ jestem zbyt zajebisty na gotowanie, wziąłem sobie krokieta, którego jakiś czas temu mój sługa zrobił.

Po zjedzeniu sobie, uznałem, że w sumie nie muszę nic robić i poszedłem do mojego pokoju. Tam położyłem się z powrotem na łóżku, zastanawiając się, co teraz. Nawet chciałem przez chwilę iść spać dalej, jednak przeszkodziło mi w tym dzwonienie mojego telefonu. Prędko wyciągnąłem go spod poduszki, by zobaczyć numer Mayu na wyświetlaczu. Bez namysłu odebrałem od niej.

— Siemka, Mayu!— przywitałem się z nią, uśmiechając się. Myślałem, że czeka nas miła rozmowa, ale przeliczyłem się, co rzadko się zdarza, bo ta szybko wyjawiła cały motyw tej pogadanki:

— Witaj, Karol... czy... czy jest przy tobie Pio...?

Serio...? Tego kundla chce?- nie zrozumiałem mentalnie, wzdychając z irytacją. No co za cholerne psisko było, że już powoli zaczynało mi zabierać szansę na randki! A miał mi pomagać! Chociaż, laski zdecydowanie leciały na jego słodkość, jak to jest z dziećmi, więc nie mogłem go winić. Ale dobra, jakoś wtedy jeszcze się ogarnąłem:

— Nope, wciąż śpi. A po co ci on?

—  No... chciałabym pogadać o tej sprawie z Edgarem...

Ale się wszyscy usrali na tą sprawę... dlatego, postanowiłem zakończyć szybko temat, by móc pogadać o czymś lepszym. Na przykład o mnie, o to był dobry temat do rozmowy, co nie?

— Może na razie zostawmy ją...? Pewnie mój ku... wilk sam nie będzie chciał też na razie o tym gadać.— w ostatniej chwili, udało mi się powiedzieć "wilk" zamiast "kundel". Z jakiś powodów, ten oczywisty fakt wszystkich wkurzał, więc powstrzymałem się przed tym, by podlizać się lisiczce. I nie wyjść na buca.— Wczoraj już widać było, że za cholerę nie ogarnia sprawy... podobnie ja... muszę jakoś to sobie poukładać.

— Widziałam... szkoda mi go, tak w sumie...— wyznała czarnowłosa, a ja jej słuchałem, chociaż to smętne gadanie zaczynało mnie nudzić. Nie lubiłem się smucić, bo jeszcze dostałbym jakiś flashbacków.— Najpierw taka okropna rodzina w lesie, a potem prawie zmarł... a kiedy został ocalony, znów musiał żyć w lesie... przynajmniej miał szczęście, iż ty i Harcerz go znaleźliście i się nim zaopiekowaliście. Jesteście naprawdę dobrymi osobami.

— No wiem o tym, Mayu.— zgodziłem się z nią, ponownie się uśmiechając, zadowolony, iż temat przeszedł na mnie.— Posiadam czasem bardzo dobre serduszko... a Marcin to aż głupieje z tej dobroci...

Słysząc to, Mayumi delikatnie i uroczo zachichotała, czyli walnąłem dobrym tekstem. Plus dziesięć do lubienia i zajebistości. Ta rozmowa szła w dobrym kierunku.

— Ale i tak... Edgar sam chciałby się nim zająć...— wznowiła temat brązowooka, jak przestała się śmiać.— Co ty na to, byśmy po świętach się spotkali wszyscy się jeszcze spotkali i pogadali o tym? Wtedy, jakoś wszyscy przemyślą to i uspokoją się...

Przygody CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz