Niespodziewana Pomoc

49 7 45
                                    

(Perspektywa Kelly)

Jak Bastian mi powiedział, przestałam być żywą kulturą bakterii i postanowiłam się ogarnąć. Kolejnego dnia, postanowiłam nie czekać, aż Deah mi coś przyniesie. Musiałam wstać i samej sobie coś wyszykować. Tylko nie bardzo w pokoju było, co szykować- były same cukierki... a na nich, nie dałoby się wyżyć długo. Dlatego, zmuszona byłam wstać i tak też zrobiłam. Dalej będąc w piżamie, postanowiłam, spróbować niezauważenie przemknąć na dół, do kuchni właścicieli z zamiarem wzięcia sobie czegoś do zjedzenia. Pogadałam z Deah'em i dowiedziałam się, że może on sobie brać jedzenie od nich, więc uznałam, że spróbuję zjeść sobie jogurt.

Zanim zeszłam, czekałam na schodach, przysłuchując, czy ktoś przypadkiem nie idzie. Wolałam, by nikt przypadkiem nie widział mnie, nie chciałam, aby zaczęli mnie pytać, co tutaj robię. Nie bardzo miałam ochotę opowiadać wszystko, czy kłamać nawet. Niby Deah wszystko opowiedział, jednak nie czułam się na siłach do wyjaśniania samej siebie. Wolałabym już... być kimś innym. Nie być w tej sytuacji, nie być po stracie kogoś, być osobą, która nie ma problemów... ale na razie, musiałam coś zjeść, by Bastian przypadkiem nie wskoczył przez okno sypialni, by oblać mnie herbatą z mlekiem oraz nie nazwać mnie "nieudanym produktem brytyjskiej ekspansji na świat". Już raz się tego nasłuchałam i wolałam nie wywoływać kota z Piekła. Mogłam spróbować wyjść przez okno, jednak nie chciałam wychodzić, szczególnie, iż za budynkiem robiono Bramę do Dzielnicy Nadnaturalnych i mogłabym zostać zauważona tam o wiele łatwiej.

Podczas siedzenia na schodach, mogłam posłuchać trochę rozmów z życia domowników. Było przedpołudnie i wszyscy byli w mieszkaniu. Zazwyczaj nie podsłuchuję ludzi, ale lubiłam od czasu do czasu przysłuchiwać się temu, jak tam u innych, szczególnie teraz, by nie myśleć o samej sobie. I tak się wtedy przysłuchiwałam, co akurat tam Nadnaturalni sobie gadali.

— Wilczku, pamiętasz, gdzie położyłam moją teczkę...?— spytała się kobieta, w typowym akcencie dziewczyny z L.A., wręcz miałam przed oczami widok widok białej kobity, w krótkich szortach oraz z crop topem.— Przyjdzie CPS i mamy tam wszystkie dokumenty, jakie są nam potrzebne podczas wizyty.

— Od kiedy raz źle położyłem twój kubek, nigdy nie mieszam się w to, gdzie co kładziesz, więc nie wiem.— oświadczył głębokim głosem mężczyzna, z mieszanką akcentową, choć jego akcent pasował do typowego mieszkańca Seattle.— I CPS nie przychodzi dzisiaj, spokojnie...

— Jak mam być spokojna, skoro opieka społeczna do mnie przychodzi?— burknęła kobieta i dało się usłyszeć parę trzasków oraz szelest.— Ugh, normalnym osobom się to nie przytrafia...

— Kobieto, jesteś dosłownie spokrewniona z Asmodeuszem, ja i mój brat jesteśmy przybłędami, jak tu może być normalnie?— zadał retoryczne pytanie mężczyzna, a ja zasłoniłam usta, by się nie zaśmiać głośno.

Kobieta prychnęła głośno i dało się usłyszeć więcej kroków oraz czyiś telefon. Ktoś po chwili odebrał, a tamta kobieta z L.A., dalej coś mówiła:

— Ugh, nie przypominają mi o tym... ech, mój ojciec miał rację, nigdy nie powinnam była sprawdzać mojego pochodzenia...

Kiedy i ona mówiła, mogłam również usłyszeć cichszy, bardziej stoicki głos, kolejnej kobiety. Ta kobieta mówiła bez typowego akcentu, a nawet bym powiedziała, iż miała orientalny akcent- co prawda, wymawiała wszystkie słowa poprawnie, jednak dało się w jej akcencie usłyszeć, iż angielski to nie jest jej pierwszy język. I z zainteresowaniem bardziej wgłębiłam się w to, co ona mówi:

— Halo...? Och, Marcin- k... hm? Czy wszystko w porządku...? Brzmisz bardzo... coś jest z Karolem? Co takiego...? Och, słyszę... brzmi źle... co do ciebie mówił? T... to mówił?! Nie wiesz, co robić...? Um... postaram się tam przyjść... nie, nie zbliżaj się do Karola, upewnij się, że nie ma tam nic, czym mógłby się zranić...! Spróbuj nawiązać z nim jakiś kontakt, nie unoś głosu, najlepiej uklęknij, jeśli wydasz mu się zagrożeniem, zaatakuje cię. Zaraz tam będę.

Przygody CieniaWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu