Dzień jak co dzień

73 7 38
                                    

(Perspektywa Pio)

Kolejny dzień, przyniósł mi dość fajne chwile.

Wstałem rano, z mniejszym trudem niż poprzedniego dnia. Powoli przyzwyczajałem się do tego, że spałem sam i udało mi się w miarę wyspać. Przez ściany słyszałem grające radio, przez które grała ta... różna muzyka. Była bardzo przyjemna. I bardzo skoczna. Jednak prędko przerwał ją głos jakiegoś poważnego pana, mówiącego o poważnych sprawach. Od razu jak się obudziłem i rozciągnąłem, wyskoczyłem z łóżka, by wybiec z pokoju na koniec. Wbiegłem wprost do kuchni, zapominając o ważnej zasadzie tego domu- zawsze noś kapcie. I jak tylko mnie zobaczyła ciocia Stacy bez kapci, to aż wzdrygnęła się, gotując coś na kuchence.

— O nie, nie, nie, nie. Nie będzie śniadania, jak nie założysz kapci. Marsz je założyć!— zawołała do mnie surowo, wskazując na korytarz.

Jednak mnie samego zastanowiło, czemu miałem założyć kapcie. Powiedzieli mi tylko, żebym założył kapcie i tyle. Ale dlaczego? Jaki jest tego cel? Co dadzą mi kapcie? Dlatego, postanowiłem zapytać o to:

— Ale dlaczego Pio ma założyć kapcie...? Pio nie rozumie...

Ciocia westchnęła i przewróciła oczami, jak często to ona robi, aby następnie z uśmiechem wyjaśnić mi to:

— Dzięki temu, jest cieplej w stopy. No i też jest to swego rodzaju zasada dla Mayumi. Ona lubi, kiedy wszyscy noszą kapcie. I przy okazji, jak już idziesz założyć kapcie, to ubierz się. Chyba nie zamierzasz cały dzień paradować w piżamie, w kurczaki? Inni tak nie robią...!

Słysząc to, od razu ruszyłem do mojego pokoju, aby się ubrać jak mi piegowata kazała. Miałem dużo nowych ubrań, które były takie ładne i czyste. Pasowały też na mnie lepiej niż ubrania, które dał mi Karol i były bardziej kolorowe, na przykład, jedna moja bluzka była cała w liście. Będąc w pokoju, minąłem się też Mayumi, która miała na sobie ten dziwny szlafrok w różne wzorki.

— Dzień dobry!— powiedziałem do niej, zanim nie wszedłem do swojego pokoju.

Tam zaraz poszukałem jakiś ubrań i pomyślałem, co wziąć. Było tyle ubrań, które były ładne i fajne, nie wiedziałem, co założyć. I jeszcze powiedziano mi, abym ubierał się jak chce, ale nie wiedziałem, jak chcę się ubierać. Dlatego, ubrałem to, co najbardziej rzuciło mi się w oczy i wyszedłem z powrotem do kuchni, gdzie już byli wszyscy- czyli Edgar, Stacy i Mayumi. Jeszcze nie jedli śniadania, a gadali o czymś, zatem usiadłem przy stole i zacząłem słuchać, chcąc dowiedzieć się czegoś nowego.

— ... i znowu trzeba uzupełnić zapasy.— poinformowała zielonooka, pijąc do tego kawę. Następnie, spojrzała na mojego brata.— Edgar?

— Robię to cały czas, czy nie możesz ty tym razem pojechać?— zapytał się pan Monroe, zmęczonym tonem, też pijąc kawę.— Cały czas noszę to wszystko i mam powoli dość.

— Wilczku, umawialiśmy się na coś- Mayumi zajmuje się pieczeniem, ja rachunkami, a ty jesteś naszym logistykiem.— przypomniała mu pieguska, kręcąc mocno swoim ogonem, podczas kiedy ja wziąłem sobie tosty z jej talerza.

— A co trzeba, w ogóle, uzupełnić?— dopytywał się czarnowłosy, kiedy ja zjadałem tosty. Nikt nie zwracał na mnie uwagi... no, przynajmniej póki ciocia Mayumi nie zwróciła na mnie uwagi. Spojrzała się na mnie, a potem na narzeczonych i wtrąciła się:

— Edgar-kun, może zabierzesz ze sobą Pio? Byście trochę posiedzieli razem, sam na sam...! I by zobaczył trochę miasta.

To przerwało na chwilę rozmowę pomiędzy Stacy a Edgar'em, którzy spojrzeli się najpierw na Yumi, a potem na mnie. I chyba dopiero wtedy zdali sobie sprawę, że jestem z nimi w jednym pomieszczeniu. Ja sam uśmiechnąłem się do nich, dalej jedząc tosta i witając się grzecznie:

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now