Koniec tego Dobrego

53 7 46
                                    

(Perspektywa Karola)

Nie wiem dokładnie, ile czasu minęło, odkąd wróciłem do domu po spotkaniu z Asmodeuszem, ale wiem jedno- to był jeden z gorszych czasów mojego życia, nawet nie jestem pewny, co było podczas tego snem, a co było naprawdę. Wszystko było... abstrakcyjne... dziwne... takie... nieznajome...

Przez cały ten czas, głównie leżałem na moim łóżku, okryty całkowicie kołdrą. Bałem się odkryć jakąkolwiek część ciała, w obawie przed demonem. Chociaż leżałem, to nie mogłem w żaden sposób spać. Miałem koszmary, z których budzili mnie sąsiedzi- tamta dwójka gości i ten Irlandczyk, wyjątkowo swoim hałasem mi nie przeszkadzali. Wręcz dziękowałem im, iż są w stanie wybudzić mnie ze snu, przypomnieć o realnym świecie dookoła mnie. W moim pokoju panował bałagan, ale nie miałem siły posprzątać- także nie dawałem tego zrobić Marcinowi, nie czując się dobrze, kiedy ktoś zbyt długo siedział w moim pokoju. Chciałem być sam. Nie chciałem, by ktokolwiek się na mnie patrzył, czy zwracał uwagę.

Miałem ochotę się zabić. Niestety, nie mogłem tego zrobić.

Jedyną rzeczą, jaką robiłem, było słuchanie muzyki. Słuchawki w uszy i muzyka leciała najgłośniej jak się dało, byleby zagłuszyć moje własne myśli oraz wspomnienia. Wspomnienia... tamtej... chwili. Mother Mother, Queen i wszelka przypadkowa muzyka leciały, bym nie musiał słuchać tego, co siedzi w mojej własnej głowie. Chciałem zapomnieć o tym, co się działo, chciałem nic nie słyszeć, nic nie widzieć, nic nie czuć...

Foldin' my clothes and I feel useless. Don't think I know how to do this*.

Widzę go nad sobą. Kurwa mać, widzę jego wyszczerz nade mną. Patrzy na mnie, jak na jakiś soczysty kąsek, jakbym był jakąś pizzą do zjedzenia albo ciastem. Chcę coś powiedzieć, kazać mu odejść ode mnie. Ale nim coś powiem, on chwyta moją twarz, chwyta mnie za szczękę i całuje, wbrew mojej woli...

On the payroll and digging up ditches. Dollar is low, so are my wages.

Chcę mi się wymiotować, czuję się kompletnie zdegustowany. Próbowałem podnieść ręce, aby go odepchnąć od siebie, lecz nie mam żadnej siły. Nie jestem w stanie się bronić. Czerwonooki wpycha mi swój język do ust, wzdrygam się z obrzydzenia. Prędko jednak zostawia moje usta, przenosząc się na inne części mojego ciała...

Take off my clothes and I feel useless. Don't think I know how to do this.

Słyszę jego sapanie zadowolenia, kiedy je sam prawię płaczę z bólu. To za dużo. Nie chcę więcej. Chcę żeby przestał. Kąciki moich oczu są pełne łez, gdy zaciskam zęby oraz usta, z powodu wszystkiego, co czułem. Chcę zniknąć, nie chce więcej tego, chcę uciec, jednak nie mogę, nie, gdy ten demon mnie trzyma...

Poczułem jak ktoś dotyka mojej dłoni i otworzyłem nagle oczy, obracając głową w stronę tej osoby. To był Marcin, trzymający w jednej dłoni talerz z tostami, a drugą szturchając mnie delikatnie. Od razu zabrałem moją dłoń i wyciągnąłem słuchawki z uszu, by usłyszeć, czego chciał on ode mnie.

— Em... przyniosłem ci coś do jedzenia...— oznajmił, wyciągając w moją stronę talerz. Ja jedynie zmarszczyłem nos na jedzenie, czując ścisk w żołądku. Obróciłem się na bok, plecami do zaklętego.

— Nie chcę...— szczerze walnąłem. Nie czułem się głodny. Nawet gorzej, czułem, że jak zjem coś, to się porzygam. Już miałem mdłości, czując zapach tostów.— Nie jestem głodny... sam to zjedz.

— Ale zrobiłem to dla ciebie, bez pomidora.— naciskał srebrnoskóry, ale ja jedynie owinąłem się kołdrą. Szarooki westchnął ciężko, czułem, jakby powoli sam się poddawał.— Musisz jeść, Karol. Jak nie będziesz mógł jeść, to stracisz siły...

Przygody CieniaWhere stories live. Discover now