40.

18 2 0
                                    

Pov Jungkook.

- O której musisz być w pracy? Dawno tam nie byłeś, masz pewnie sporo do nadrobienia...

- Nie mam ustalonej godziny, ale mam dzisiaj jakieś spotkanie do którego muszę się przygotować, więc zaraz będę musiał wyjść. - przetarł oczy

- W porządku. - uśmiechnąłem się - Poradzisz sobie.

- Jest tu twoja karta jak coś to dzwoń. - podał mi jakiś telefon z lekkim uśmiechnąłem

- No tak, chyba sobie przypominam, że swój roztrzaskałem... - odebrałem smartfona - Dziękuję. 

- Do zobaczenia. - powiedział całując mnie w policzek. - Postaraj się odpoczywać, kocham Cię. 

- Pa...- tylko tyle, nie byłem gotowy powiedzieć mu tych słów... jeszcze nie... Patrzyłem jak wychodzi ze zmartwieniem na twarzy.

Dopiero teraz mogłem odetchnąć, czemu przed Nim tak ciężko mi udawać... Te wszystkie wątpliwości które w sobie mam, z każdym dniem wracają ze zdwojoną siłą. Nawet jeśli dzisiaj jest troszkę lepiej, to jutro będzie zdecydowanie gorzej...

Ale mam już doświadczenie. Nawet Ryana udało mi się wtedy oszukać, mogę powtórzyć to teraz, mój sztuczny uśmiech jest tak perfekcyjny, że sam w niego z czasem uwierzyłem...

Mogę to przecież powtórzyć...

Pov Suga

               Z ciężkim sercem wyszedłem ze szpitala. Nie chciałem go zostawiać samego. Pojechałem do domu, umyłem się, przebrałem i pojechałem do pracy. Po wejściu do budynku, zobaczyłem jeden wielki harmider.

- Gdzie Pan był, prezesie? - zapytała spanikowana sekretarka.

- Co się stało? - zapytałem zdziwiony.

- Jakaś mafia napadła na nasze magazyny. Ponoć to Pana szukali. - powiedziała szybko.

- Co? Jaka mafia? Czemu mnie? - zastanawiałem się, czy ma to związek z tą, którą nieświadomie wybiłem?

- Prezes Shin chcę z Panem porozmawiać. - kiwnąłem głową i wszedłem do windy.

                Po długiej rozmowie z przyjacielem, wyszedłem z pokoju i ruszyłem prywatną windą do piwnicy, w której czekał jeden z mafiozów.

- Szukałeś mnie, więc jestem... - powiedziałem zdejmując marynarkę i podwijając rękawy koszuli. - Czego chciałeś? - podszedłem bliżej

- Ciebie, Twoich umiejętności i głowy... - warknął szarpiąc łańcuch.

- Po co? - zapytałem krzyżując ręce. Nie opowiedział, tylko zaczął się śmiać. Złapałem go szybko za dłoń i złamałem mu jeden palec, na co wrzasną z bólu. - Już Ci nie jest do śmiechu?! Mów, bo mam jeszcze 205 kości do połamania. - powiedziałem z uśmiechem.

- Wybiłeś większość naszej mafii w pojedynkę, jak myślisz czego możemy chcieć. - zaśmiał się ze łzami w oczach. Złamałem mu kolejny palec. - Przecież odpowiedziałem! - jęknął płacząc.

- To dla mojej przyjemności. - wzruszyłem ramionami - Jak na mafioze masz niski próg bólu. Kim jesteście? - znów nie odpowiedział. Zmiażdżyłem mu stopę ciężkim młotem. - O 26 kości mniej. Jeśli chcesz jeszcze jakkolwiek chodzić to radzę Ci odpowiadać. - patrzyłem w jego czerwone oczy.

             Po dwóch godzinach chłopak miał połamaną większość kości w ciele i zapewne jakiś krwotok wewnętrzny. Zakrwawiony i uśmiechnięty poszedłem zmyć kleistą ciecz. Gdy się ogarnąłem poszedłem na jakieś randomowe spotkanie, na którym przysypiałem. Po dwóch godzinach wróciłem do domu, wziąłem porządny prysznic i ubrałem luźny strój. Wziąłem kilka ubrań młodszego, jakieś kosmetyki i pojechałem do Niego. Po drodze kupując coś do jedzenia.

Wszedłem do sali od razu zwracając jego uwagę.

- Kookie, jak się czujesz? - zapytałem siadając obok Niego.

- Już wróciłeś? - zdziwił się 

- Nie było mnie 7 godzin. Przyniosłem Ci kilka ubrań. - dałem mu torbę z rzeczami

- Dziękuję, mam dość tych szpitalnych piżamek. - uśmiechnął się lekko - Jak było w pracy? - zaśmiałem się na wspomnienie mojej dzisiejszej pracy.

- Dobrze. A jak Ty się czujesz?

- Dobrze. - powtórzył po mnie. Uśmiechnął się, ale nie podobał mi się ten uśmiech, nie poznawałem go. 

- Przyniosłem jedzenie. - podałem mu pudełko i pałeczki

- Dziękuję. - ukłonił się lekko. - Opowiadaj, jak w pracy? - napchał sobie ryżu w usta.

- Co mam opowiadać... ? - odwróciłem wzrok, ale wiedziałem, że nie odpuści. - Przesłuchałem kolesia z mafii, która zaatakowała nasze magazyny... - otworzył szerzej oczy - Zrobił to, bo wybiłem im większość ludzi. Później miałem spotkanie, które nawet nie wiem o czym było. - stwierdziłem, lekko wzruszając ramionami.

- Robisz takie rzeczy jako prezes firmy? Należy to do Twoich obowiązków? - zmarszczył brwi. Widziałem, że mocno to go zmartwiło.

- Można powiedzieć, że należy to do moich obowiązków.

- Czego od Ciebie chcieli? - spytał, patrząc w swoje pudełko.

- Żebym zaczął dla nich pracować albo mnie zabiją. Chcieli dowiedzieć się też, jak zabiłem ich w pojedynkę. - powiedziałem cicho - Jedz, proszę. - dodałem

- Yhym. Ty też jedz Yoongi. - uśmiechnął się słabo

- Chciałeś wiedzieć. - mruknąłem. Widziałem, że nie spodobały mu się moje słowa.

- Tak, cieszę się, że niczego nie ukrywasz. - dokończył swój posiłek. Zjadłem również swój i  wyrzuciłem pojemniki.

- Nie chcę już niczego ukrywać. - szepnąłem wracając na krzesło

- Doceniam. - oparł się o poduszki za sobą. - Nic Ci nie jest? Nie skrzywdziłeś się?

- Jestem cały i zdrowy. - uśmiechnąłem się - Co robiłeś przez te kilka godzin?

- Leżałem, spałem... Lekarz coś mówił, że zaczną wprowadzać mi leki na serce... - wzruszył ramionami. - Nie słuchałem za bardzo co mówił.

- Kookie powinieneś się interesować swoim zdrowiem. - powiedziałem poważnie

- Powinienem, masz rację. - uśmiechnął się - Następnym razem będę słuchał uważnie.

- Mam nadzieje. - uśmiechnąłem się do Niego. Siedzieliśmy rozmawiając już o czymś innym. W pewnym momencie oparłem się na jego łóżku ziewając.

- Wskakuj, połóż się i prześpij. - zrobił mi miejsce.

- Naprawdę mogę? - zapytałem niepewnie.

- Przecież mówię. - złapał mnie za rękę i wciągnął na łóżko. - Śpij Yoongi. - przytulił mnie do siebie.

- Dobranoc Kochanie. - wtuliłem się w chłopaka i momentalnie zasnąłem. 

...

_____________________

3/3 dzisiejszych rozdziałów...

Przerażający ten Min... a może Venatrix2000

 a może Venatrix2000

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Venatrix2000

Naat

Friendship? Relationship? whatever but... Forever together!  |M.Y. & J.J. BTS|Where stories live. Discover now