Rozdział 11. Mecz

10.2K 676 325
                                    

James Potter i Laura Norton weszli do Wielkiej Sali powłócząc nogami. Ich szaty do Quidditch były oblepione grubą warstwą błota. Kiedy zajęli miejsca przy stole Gryfonów ich współdomownicy przyglądali im się ze zdziwieniem. Oni jednak zdawali się tego nie zauważać i bez słowa nałożyli sobie na talerze duże porcje jedzenia.

-Wszystko okej? - zapytała Dorcas, przyglądając się jak jej przyjaciółka z trudem przełyka duży kęs zapiekanki.

Dziewczyna pokiwała głową i wydusiła z siebie:

-Ciężki trening.

Black zaśmiał się głośno i trącnął siedzącą obok niego Meadowes ramieniem.

-Znam lepszy sposób, na wzmożenie apatytu. Pokazać Ci? -Brunetka rozchyliła lekko usta, tylko po to, aby po chwili je zamknąć. Na jej twarzy pojawił się czerwony rumieniec. Osoby siedzące najbliżej zaczęły chichotać.

Lily wzięła ze stołu garść dropsów i rzuciła w siedzącego naprzeciwko niej Łapę. Od swojego wybuchu podczas rozmowy z Jamesem starała się zachowywać przyjaźnie.

-Co!? - zdziwił się chłopak wyciągając cukierki z włosów i zza koszuli.

-Nie przy jedzeniu Black. - mruknęła ruda.

-Miałem na myśli bieganie! - krzyknął chłopak wyrzucając przy tym ręce w górę. - O czym te dziewczyny myślą?- przez cały czas miał kamienną twarz, a kącik ust nawet mu nie drgnął. Dorcas groźnie zmrużyła oczy i wymierzyła mu celnego kuksańca w żebra.

-Auu! - pisnął brunet, na co kilkanaście osób od dłuższego czasu przyglądających się tej scenie wybuchnęło śmiechem. Chcąc odwrócić od siebie uwagę zapytał przesadnie głośno. - Rogacz ciekawe, co tam u Mulcibera.

-Odkąd wylądował w Skrzydle Szpitalnym słuch o nim zaginął. - odparł okularnik z szerokim uśmiechem. Jego wesołość nagle minęła, kiedy spojrzał na Lily.

Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową i zapytała:  -Znowu to samo?

-On na to zasłużył. - stwierdził Syriusz. - Panoszył się jak król wszechświata.

- Czyli tak samo jak Wy! - krzyknęła Evans zrywając się ze swojego miejsca. - Robicie, co wam się tylko podoba, znęcacie się  nad kim chcecie! Nie widzicie tego? Robicie to samo, co oni tylko wy nie przypisujecie swoim działaniom ideologii czystości krwi!

-Lily... - zaczął Potter z przymilnym uśmiechem, jednak dziewczyna nie chciała go słuchać.

-Ty już dostatecznie dużo powiedziałeś! - warknęła na niego. - Dorośnijcie w końcu.

Kiedy Evans opuściła Wielką Salę, Laura, która już zjadła stwierdziła przyciszonym głosem:

- W tym było trochę racji.

Black prychnął i upił łyk soku z dyni, lecz gdzieś głęboko w sobie poczuł, że Lily miała rację.

~*~

Ranek przywitał mieszkańców Hogwartu zachmurzonym niebem. Kapitan drużyny Gryfonów skrzywił się wyglądając przez okno swojego dormitorium.

Siąpiący deszcz i silny wiatr nie były warunkami idealnymi do latania, a co dopiero do rozegrania meczu.

James był pewny, co do swojej drużyny, jednak bał się czy jego nowi zawodnicy sobie poradzą. Chłopak westchnął, po czym ściągnął za pomocą różdżki kołdrę z głowy Syriusza, ukazując umięśnione plecy i błękitne bokserki w czarne kropki.

Ciemnowłosy chłopak jęknął i zaczął po omacku szukać przykrycia. Gdy go nie znalazł otworzył jedno oko i naciągnął na głowę poduszkę.

Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now