Rozdział 51. Złe wieści.

6.4K 594 159
                                    

Dziś bardzo krótko. 

Każdy zna to powiedzenie, że jak wszystko układa się dobrze to nie potrawa to długo.Lily czuła się tak, jakby mogła zrobić wszystko. Już dawno nie była taka szczęśliwa jak przez ostatnie tygodnie. Dorcas pogodziła się z Remusem, pogoda mimo tego że była jesień dopisywała, a jej stosunki z Jamesem były dobre jak nigdy wcześniej. Rudowłosa dziewczyna właśnie stała przed salą do Transmutacji i zaśmiewała się z historyjek opowiadanych przez Syriusza i Jamesa. Chłopcy bardzo zabawnie przy tym gestykulowali, przez co zwracali na siebie uwagę pozostałych zgromadzonych przed salą osób. 

- Nie wierzę. - zaśmiała się Lily kiedy Łapa skończył opowiadać o tym ja ostatnio przechytrzyli Filcha. James objął ją ramieniem spoglądając niepewnie czy dziewczyna go nie odepchnie. Evans jednak nie zrobiła tego, jej policzki przybrały lekko różowy odcień, a usta wykrzywiły się w uśmiechu. 

- No i właśnie chcemy zaplanować jakiś mały numer. - wyrzucił z siebie James i dodał widząc spojrzenie Lily. - W którym rzecz jasna nikt nie ucierpi.

Łapa zachichotał cicho widząc tą scenę. Na końcu korytarza pojawiła się opiekunka Gryfonów, zmierzając w stronę drzwi od sali gdzie odbywała się Transmutacja. Wszyscy szybko ustawili się pod ścianą czekając na wpuszczenie do sali. Kobieta stuknęła różdżką w zamek i gestem ręki zaprosiła uczniów do środka. Sama jednak nie weszła. 

- Panie Potter. - powiedziała przenosząc wzrok na swojego podopiecznego. - Mogę pana na chwilę prosić? 

Chłopak uniósł brwi do góry podszedł do nauczycieli w obstawie Lily i Syriusza. 

- Ja nic nie zrobiłem. - powiedział od razu okularnik. Na twarzy kobiety pojawił się smutny uśmiech. 

- Wiem James. - odparła cicho. - Chciałabym porozmawiać z Tobą sama. Panna Evans i pan Black niech udadzą się do sali. 

Potter pokiwał wolno głową rzucając zdziwione spojrzenie swojemu przyjacielowi. Lily wyswobodziła się spod ramienia chłopaka i ukradkiem pogłaskała go po plecach dodając otuchy. James posłał jej uśmiech i odprowadził wzrokiem kiedy znikała we wnętrzu sali. 

- O co chodzi pani profesor? - zapytał chłopak uśmiechając się do niższej od niego kobiety, która budziła strach w większości uczniów. Z jej ust wydobyło się westchnienie. 

- Muszę Ci coś powiedzieć James. 

~*~

Tymczasem w sali Lily siedząca z Dorcas wychyliła się w stronę Łapy, który co jakiś czas zerkał na drzwi.

- Wiesz o co chodzi? - Black pokręcił głową przeczesując włosy. 

- Zazwyczaj opieprzała nas razem. - powiedział wychylając się w stronę dziewczyny. - Czyżbyś się martwiła, Evans?

 Rudowłosa dziewczyna prychnęła prostując się na swoim krześle. Łapa zaśmiał się cicho.

 - Oj już się nie obrażaj. - zaśmiał się. - Ja się z tego cieszę.

Lily popatrzyła na Syriusza i zobaczyła, że chłopak uśmiecha się. Nie był to złośliwy uśmiech, co przyjęła z ulgą. Wzruszyła ramionami. 

- Trochę się zmieniło. - powiedziała. 

- Evans chcesz czy nie, jestem na bieżąco. - odparł Łapa, a policzki Lily pokrył rumieniec.

- Zdaje sobie z tego sprawę. - mruknęła dziewczyna w momencie kiedy drzwi do sali się otworzyła, a do środka weszła profesor McGonagall jednak nigdzie nie było widać Jamesa. 

- Pani profesor gdzie... - zaczął Syriusz ale kobieta mu przerwała. 

- Zostanie pan po zajęciach panie Black i pan też panie Lupin. Jak panna Evans chce, też może zostać. Rudowłosa zrobiła zaskoczoną minę, ale pokiwała głową.

Trójce gryfonów zajęcia jeszcze nigdy się tak nie dłużyły. Lily co jakiś czas zerkała w stronę zegara w rogu klasy. Syriusz co chwila stukał nogą w podłogę, a Remus nie mogąc się skupić uciszał przyjaciela. Kiedy kobieta oznajmiła koniec zajęć z ust Łapy wyrwało się ciche " Nareszcie". Lily spakowała swoje rzezy do torby i spojrzała na chłopaków, którzy zostali w swojej ławce. Ona też nie ruszyła się z miejsca czekając, aż sala opustoszeje. Kiedy za ostatnią osobą zamknęły się drzwi cała trójka podeszła do biurka za którym siedziała nauczycielka. Kobieta spojrzała na nich ze smutnym uśmiechem. 

- Gdzie James? - zapytał od razu Syriusz zaciskając palce na pasku torby. 

- Pan Potter prawdopodobnie jest w dormitorium. - głos kobiety był dziwnie przygaszony. - Chciałam was poprosić abyście się nim zajęli. 

- Co ma Pani na myśli? - zapytała się Lily czując jak coś zaciska się w jej żołądku. 

- Dzisiaj rano Dorea Potter miała atak serca, którego nie przeżyła. - wyjaśniła kobieta. Po jej słowach w sali zapadła cisza. Syriusz zbladł, Remus zasłonił usta dłonią, a oczy Evans wypełniły się łzami. 

- Dlatego chciałam was prosić... 

Nie dane jej było dokończyć bo Black ruszył w stronę wyjścia i opuścił salę bez słowa.

- My... - zaczęła Lily. - Będziemy przy nim. - dokończyła cicho i razem z oszołomionym Remusem ruszyła do wyjścia.

 ~*~

James siedział na swoim łóżku tępo wpatrując się w ścianę. To co powiedziała mu opiekunka domu w dalszym ciągu do niego nie docierało. Przecież jego mama była zdrowa. Nic jej nie dolegało. Na nic się nie skarżyła. Chłopak pochylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach a palcami zaczął przeczesywać włosy. Drzwi do dormitorium otworzyły się z rozmachem, a do środka wpadł Syriusz. Jedno spojrzenia na Rogacza dało mu do zrozumienia w jakim chłopak jest stanie. Black rzucił torbę obok swojego łóżka i usiadł koło przyjaciela. Nie odezwał się ani słowem, jedynie położył dłoń na jego ramieniu. 

- To nie jest prawda. - powiedział Rogacz. - To nie może być prawda. 

Łapa zacisnął mocniej palce na ramieniu chłopaka. 

- Też w to nie mogę uwierzyć. - wyszeptał. 

- Co teraz? - zapytał po chwili milczenia James przenosząc wzrok z podłogi na swojego najlepszego przyjaciela. - Co mam teraz zrobić? 

Syriusz pokręcił głową. Tak bardzo chciałby móc coś mu doradzić. Coś powiedzieć. Dać jakiekolwiek pocieszenie. 

- Nie wiem. - powiedział Black. - Ale cokolwiek by się nie działo wiedz, że będę obok. 

Okularnik pokiwał tylko głową i ponownie oparł dłonie na kolanach wplątując palce we włosy. Do dormitorium cicho wszedł Remus, który po drodze zgarnął Petera. Teraz obaj niepewnie stali przy drzwiach. James podniósł wzrok. Jego oczy były szkliste. 

- Muszę pobyć sam. - powiedział wstając. - Idę... gdzieś. Żaden z chłopaków go nie zatrzymał.


Smutno i krótko.  Kolejny postaram się dodać w niedzielę :*

Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now