Rozdział 54. Najlepsze co nas spotkało.

6.5K 554 55
                                    

Dormitorium chłopców było niespotykanie ciche co zdarzało się nadzwyczaj rzadko. Poza czterema chłopakami, którzy tam spali w środku znajdowało się również pięć dziewczyn, wszyscy wpatrywali się w bladą Laurę, która godzinę temu wróciła ze spotkania ze swoją rodziną.

Dziewczyna westchnęła cicho, bawiąc się rękawem bladoróżowego swetra. 

- Jak nie chcesz, nie musisz nam nic opowiadać. - odezwała się cicho Dorcas łapiąc przyjaciółkę za rękę. Laura pokręciła głową. 

- Chce wam to opowiedzieć, muszę to z siebie wyrzucić... - powiedziała. - Tylko nie wiem od czego zacząć. 

- Może od początku? - poradziła siedząca ze skrzyżowanymi nogami na łóżku Syriusza, Olivia. - Od tego jak wyglądało Twoje dzieciństwo, ja nadal nie do końca jestem w temacie.

Laura uśmiechnęła się do Ślizgonki blado. 

- Odkąd pamiętam Patrick, mój starszy brat był oczkiem w głowie mamy. - zaczęła swoją historię dziewczyna. - Na wszystko mu pozwalała, wszystko mu uchodziło płazem, podczas gdy ja... Ja zawsze robiłam coś źle. Gdy poszłam do szkoły to się nie zmieniło, a nawet się pogłębiło. - zaśmiała się gorzko. - Mój brat trafił do Ravenclawu, czyli tam gdzie byli moi rodzice natomiast ja do Gryffindoru. Kolejne rozczarowanie. Bardzo szybko okazało się, że nie jestem taka dobra w nauce jak on. Kiedy Patrick zbierał niemal same Wybitne ja się chwiałam między Zadowalającymi a Powyżej Oczekiwań. Każde święta i wakacje były pełne wychwalania mojego brata, jaki to on nie jest mądry i zdolny i mówienia mi, że powinnam się bardziej starać, żeby mu dorównać. 

- To okropne. - szepnął Remus kiedy Laura na chwilę przerwała żeby zaczerpnąć głębszy oddech.

- Patrick, to na prawdę świetny brat. Zawsze mnie wspierał i źle się czuł z tym że mama tak się zachowuje. Ale nie mógł nic zrobić, bo jak tylko się wtrącał to była awantura, że go buntuje. Odkąd pamiętam nie czułam się dobrze w tamtym domu. Nie czułam się jak u siebie. 

- A Twój tata? - zapytała Olivia, której zrobiło się przykro z powodu takiego traktowania Laury. 

- Praca, praca, praca. To jego całe życie. - wyjaśniła Norton wzruszając ramionami. - Nie wiem czy kiedyś rozmawiałam z nim tak jak córka z ojcem. Bardzo dobrze za to dogadywałam się z moją ciocią. Mogłam jej powiedzieć wszystko, ale widywałam się z nią bardzo rzadko bo mieszka w Rzymie i nie ma zbyt dobrych stosunków z mamą. - Laura znowu odetchnęła i splotła dłonie na kolanach. - Jak wiecie ostatnio dostałam list.

- Nadal nie mieści mi się w głowie, żeby coś takiego przekazywać w liście. - mruknęła poirytowana tym Lily. 

- Mi też nie. - przyznała Laura. - Ale poszłam dziś się spotkać z... Nawet nie wiem jak mam ich teraz nazywać. Mniejsza o to. Powiedzieli mi, że jestem dostatecznie duża i dojrzała żeby znać całą prawdę. Okazało się, że mnie adoptowali żeby nie było skandalu w rodzinie. 

- Poczekaj... - odezwała się Anna. - Skandal w rodzinie? 

- Tak. - potaknęła Laura. - Okazało się, że jestem córką kobiety którą uważałam za swoją ciotkę. Moją matką jest Delia Hadley, młodsza siostra mojej mamy. Zaszła w ciążę jak miała 18 lat. Pod koniec szkoły. Podobno z jakimś starszym mężczyzną. To były inne czasy, a bycie panną z dzieckiem nie uchodziło. Rodzice namówili... Marthę - brunetka użyła imienia kobiety, która ja wychowała bo nie mogła mówić o niej mama. - Żeby udawała ciążę, podczas, gdy Delia zaszyła się na wsi. Po wszystkim moja biologiczna mama wyjechała z kraju, a ja zostałam Laurą Norton. 

W dormitorium znowu zapadła cisza. Każdy przetwarzał słowa Laury, nie wiedząc w jaki sposób zareagować. Pierwsza otrząsnęła się Dorcas klękając obok dziewczyny i obejmując ją ramionami. 

- Co teraz zrobisz? - zapytała Lily uśmiechając się ciepło do przyjaciółki. 

- Jeszcze nie wiem. 

- Napiszesz do swojej biologicznej mamy, że już wiesz? - zainteresował się Syriusz. - Czy już ją poinformowali. 

Laura zaśmiała się cicho. 

- Nie spodziewałabym się tego po nich. Raczej czują, że spełnili swój obowiązek mówiąc mi i mają gdzieś co zrobię z tą informacją. 

James wstał z ziemi i podszedł do szafki w rogu. Otworzył ją i kucnął zasłaniając ciałem jej wnętrze. Kiedy się wyprostował machnął w jej stronę różdżką i do każdej osoby podleciała szklanka wypełniona do połowy bursztynowym płynem. 

- Serio? - zapytała Lily chwytając naczynie. James posłał jej szeroki uśmiech. 

- Każdemu się przyda. - powiedział zajmując miejsce obok niej i upijając łyk. Rudowłosa gryfonka pokręciła tylko głową i przystawiła szklankę do ust. Laura zawartość swojej opróżniła za jednym zamachem, krzywiąc się lekko.

- To takie dziwne. - powiedziała brunetka. - Ale czuję w końcu, że wszystko jest na swoim miejscu.

- Cały czas miałaś przeczucie, że coś jest nie tak. - odezwała się Anna. - Teraz w końcu wiesz co. - James nalejesz mi jeszcze? - poprosiła dziewczyna wyciągając w jego kierunku szklaneczkę. Okularnik od razu wstał z miejsca i przejął od brunetki naczynie i wracając na swoje miejsce wziął z szafki pełną butelkę. 

- Widzę, że James chce nas rozpić. - zaśmiała się Olivia wystawiając w jego stronę szklankę. Potter wzruszył ramionami. 

- Po co mam chodzić ciągle do szafki? 

- I oto jest praktyczne podejście do życia! - krzyknął Łapa przejmując od niego trunek i dolewając każdemu. Laura milczała bawiąc się szklanką. Jej wzrok wędrował między zgromadzonymi w pokoju osobami. 

-Coś sobie uświadomiłam. - powiedziała nagle dziewczyna. Przyjaciele spojrzeli na nią z wyczekiwaniem. - Jesteście najlepszym co mnie spotkało w życiu.

 ~*~

Lily siedziała z podkulonymi nogami na kanapie kartkując jedną z książek. Nie chciało jej się uczyć, ale wiedziała że powinna powtórzyć materiał z ostatnich zajęć, a trzymanie książki już jest czynnością zbliżoną do nauki. Wzrok dziewczyny spoczął na siedzących w rogu pokoju chłopakach, którzy śmiali się z czegoś cicho. Westchnęła i zamknęła książkę. Sprawa Laury nie dawała jej spokoju. Nie wiedziała jak ona by sobie poradziła w takiej sytuacji, gdzie w jednej chwili okazuje się, że całe jej życie to kłamstwo. Współczuła dziewczynie ale nie miała pojęcia jak jej pomóc, co powiedzieć aby ją pocieszyć. 

- Coś taka zamyślona? - tuż obok jej głowy rozległ się głos Dorcas. Brunetka pochylała się nad oparciem kanapy. Lily wzruszyła ramionami. 

- Myślę o Laurze. - mruknęła Evans. - Nie wiem jak jej pomóc. 

Meadowes okrążyła mebel i usiadła obok Lily.

- Wydaje mi się, że sama nasza obecność będzie pomocą. - powiedziała dziewczyna. - Musi wiedzieć, że może na nas polegać w każdej chwili. Bo tak na prawdę Lily to żadne słowa tu nie pomogą.


Mam wakacje! Nareszcie! <3

Dzisiejszy dzień był tak bardzo stresujący, że postanowiłam wstawić rozdział. 

Już zaczęłam pracować nad rozdziałami do obiecanego maratonu, więc mam nadzieję że uda mi się go zrobić jak najszybciej! <3     

Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now