Rozdział 30. Dowcipy i wiadomości.

7K 578 40
                                    

Tuż przed drzwiami do Wielkiej Sali zebrała się duża gromada uczniów. Wrota do jadalni były zamknięte i żaden ze studentów, nawet tych z roku siódmego nie było w stanie ich otworzyć. Każdy zaczynał się niecierpliwić, ponieważ śniadanie miało trwać już od pół godziny. 

- Co się dzieje? - zdziwiła się Laura kiedy wraz z koleżankami z dormitorium stanęła u szczytu schodów prowadzących do Sali Wejściowej. Lily szybko zbiegła na dół i tłumacząc się swoją rangą Prefekta znalazła się przy samych drzwiach. Tam spotkała prefekt naczelną z Ravenclawu. 

- Ktoś zablokował drzwi. - powiedziała krukonka nim Evans zdążyła się odezwać. - Próbowałam wszystkich zaklęć, ale nic nie działa. Nauczyciele mają dziś specjalne zebranie i nie przyszli na śniadanie. 

- Posłaliście po kogoś? - zainteresowała się jakaś młodsza dziewczyna stojąca tuż za nimi. 

- Tak. - mruknęła krukonka. - Co za wstyd, jestem Prefekt Naczelną, a nie potrafię odblokować głupich drzwi. 

Lily zmrużyła oczy i rozejrzała się po zgromadzonych osobach nigdzie jednak nie dostrzegła tych, których podejrzewała. Była niemal pewna, że stoją za tym Huncwoci. Tym bardziej, że wczoraj zachowywali się bardzo dziwnie. 

-Jeżeli to sprawka tych osób, które myślę to nie masz czego się wstydzić. - powiedziała gryfonka. - Z ich pomysłami mają czasem problem nauczyciele. 

- Myślisz, że to Huncwoci? - Krukonka była wyraźnie zaskoczona takim pomysłem. - Nie zablokowali by Wielkiej Sali.

W tym czasie tłum się rozstąpił i pojawiła się nauczycielka transmutacji. Podeszła do dziewcząt z surową miną. 

- Pani profesor... - zaczęła uczennica Ravenclawu. - Próbowałam... 

Kobieta uniosła dłoń w celu uciszenia dziewczyny i machnęła różdżką w stronę drzwi. Jasny promień zniknął w drewnie i sprawił, że zaświeciło ono na jasnofioletowy kolor. McGonagall zmarszczyła brwi i wypowiedziała cicho formułę wykonując skomplikowany ruch różdżką - drzwi stanęły otworem. Jednak to co znajdowało się za nimi nie przedstawiało optymistycznego widoku. Cała sala była obwieszona papierem toaletowym w różnych kolorach. Nauczycielkę wyraźnie zamurowało. Stała w progu z szeroko otwartymi oczami, a usta przypominały cienką linię. Jej powieki opadły, a kiedy znowu spojrzała na zdemolowane pomieszczenie jej spojrzenie nabrało ten specyficzny wyraz, który przerażał każdego ucznia. Odwróciła się w stronę tłumu. 

- Potter i Black! - krzyknęła. - Do mojego gabinetu.

 ~*~

Dwukoierunkowe lusterka to jeden z najbardziej przydatnych gadżetów jakie posiadała grupa chłopców z Gryffindoru. Oczywiście pierwsze miejsce zajmowała mapa Huncwotów, ale w sytuacji kiedy musieli się rozdzielić, a każdy miał inne zadanie do wykonania urządzenie umożliwiające kontakt było niezastąpione. Tak było i w tym przypadku. Rano kiedy McGonagall znalazła ich w Pokoju Wspólnym nie dała im szlabanu, ponieważ nie mogła im przypisać popełnienia czynu jakim była dewastacja Wielkiej Sali i blokada drzwi do niej prowadzącej, z braku dowodów. Oczywiście każdy wiedział kto za tym stał, dlatego nauczycielka transmutacji chcąc aby odczuli jakąś uciążliwość, na zajęciach odjęła Huncwotom po 10 punktów, za najdrobniejsze przewinienia. Teraz naczelni psotnicy szkoły szykowali się do kolejnego żartu, który miał upokorzyć grupkę ślizgonów. Zaczaili się w Lochach, tuż obok wejścia do ich pokoju. U sufitu zawiesili kilka wiader z kisielem o smaku truskawkowym. Ten rekwizyt załatwił Peter, którego lubiły wszystkie Skrzaty Domowe pracujące w Zamku. Korytarz zabezpieczyli z dwóch stron stertą łajnobomb aktywowanych zaklęciem Ponadto w różnych miejscach rozstawili flakoniki z kupionym u Zonka eliksirem rozweselającym. 

-  Łapa, ile jeszcze? - zapytał James kucając za rogiem w swojej pelerynie niewidce. Miał pilnować aby ktoś niepożądany nie znalazł się na korytarzu. Na szczęście jak dotąd nikt nie nadszedł. 

- Jeszcze około minuty. - mruknął Black w stronę lusterka. Chłopak ukrył się w jednej z pustych klas, ktoś musiał aktywować zaklęciem łajnobomby, a pelerynę niewidkę mieli tylko jedną. 

- 30 sekund. - rzucił do lusterka i uchylił drzwi na korytarz. Równo o godzinie 17 wejście do Pokoju Wspólnego Slytherinu stanęło otworem i na korytarz wyszło kilku chłopaków - Avery, Nott, Snape i inni. Gdy tylko ich do ich nozdrzy dotarły opary eliksirów rozweselających, najpierw zaczęli chichotać, a następnie śmiać się w głos. Grupka ślizgonów ruszyła w stronę jednego końca korytarza,a Łapa tylko na to czekał. Kiedy go mijali, schował się do swojej kryjówki, a następnie ponownie się wychylił i machnął krótko różdżką. Nastąpiła seria wybuchów, a powietrze wypełniła nieprzyjemna woń. Syriusz zasłonił usta dłonią żeby nie roześmiać się głośno widząc zginających się w pół ze śmiechu uczniów domu węża. Chłopcy ruszyli w drugą stronę, aby opuścić korytarz z drugiej strony. Jednak tam czekał na nich już James, który aktywował śmierdzące niespodzianki tuż przed ich nosami.

 - Rogacz zwijamy się. - zarządził Black wychodząc z klasy starając się nie oddychać. Kiedy był już za zakrętem wycelował w wiadra kisielu i cała ich zawartość wylała się na śmiejących się po środku cuchnącego korytarza ślizgonów. 

- To było piękne! - odezwało się odbicie Jamesa w lusterku.

 - W końcu jesteśmy Huncwotami! - odparł Syriusz uśmiechając się szeroko. - Widzimy się w Pokoju Wspólnym. 

Łapa jak gdyby nigdy nic wyszedł na główny korytarz i uśmiechając się do każdego ruszył w górę schodów, prowadzących do wieży jego domu. Nie przejmował się tym, że może zostać ukarany za ten dowcip. Nie ma dowodów nie ma skazania. W Pokoju Wspólnym panowała bardzo poważna atmosfera, która nie pasowała do tego domu. Gryffindor był zawsze wesoły i hałaśliwy. Tymczasem zastał cichą i ponurą wieżę. 

- Co jest? - zapytał podchodząc do Remusa, który nie przyłączył się do dowcipu w Lochach. Blondyn był bardzo blady, co jakiś czas zerkał na siedzące nieopodal zasmucone dziewczyny. Po chwili dołączył do nich James. Kiwnął głową Łapie, który tylko wzruszył ramionami.

 - Chodzi o tą czwartoroczną Palomę Everett. - odezwał się szeptem Lunatyk.

- Znam ją. - powiedział Łapa. - Kiedyś pomogłem jej ze Ślizgonami, wyzywali ją.

 - Znaleźli ją dwie godziny temu, koło Skrzydła Szpitalnego. - wyjaśnił Lupin, na co jego przyjaciele otworzyli szeroko oczy. - Była ledwo żywa, a w jej organizmie znaleziono silną truciznę. 

Między przyjaciółmi zapadła cisza.

 - Czemu ona? - zapytał grobowym tonem Łapa marszcząc brwi. - To znaczy...

- Jest półkrwi. - dopowiedział Rogacz. - Jej ojciec był aurorem, ale zginął zanim Paloma przyszła do Hogwartu i wychowuje się u mugolskich krewnych. Co się tu dzieje... - okularnik był wyraźnie zmartwiony całą sytuacją. - Najpierw tamta dziewczyna, potem Slughorn teraz Paloma. 

- Z całą pewnością nie dzieje się dobrze. - mruknął Remus przeczesując swoje włosy dłonią. - Profesor McGonagall tu była i powiedziała żeby być ostrożnym i zgłaszać gdyby coś lub ktoś nas zaniepokoił. 

- To jakieś szaleństwo... - stwierdził Łapa.

Witam po tej krótkiej przerwie! 

Wracam do was z dosyć pomieszanym rozdziałem, który nie wnosi wiele do historii ale kolejny który dodam już na początku następnego tygodnia jest jednym z moich ulubionych, który pisało mi się baaardzo dobrze ;)

Obiecałam pewnej młodej osóbce, że polecę jej opowiadanie o tematyce Potterowskiej. 

Dlatego wpadajcie na profil TheNatsss   a tam znajdziecie jej historię " Rodzina Potterów" :) 




Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz