Rozdział 60. Misja Slughorn.

6.3K 538 125
                                    

Brak Anny Berns na zajęciach odbywających się po świętach, został zatuszowany przez kadrę pedagogiczną. Oficjalna wersja była taka, że rodzice wysłali ją na wymianę do szkoły w USA, aby uchronić ją od niebezpiecznych zdarzeń mających miejsce w Magicznej Wielkiej Brytanii. Przed rozpoczęciem zajęć profesor McGonagall odbyła rozmowę z osobami, które znały prawdę i kategorycznie zabroniła kogokolwiek informować o rzeczywistym stanie rzeczy.

- Myślisz, że jeszcze ją zobaczymy? - zapytała Lily, gdy była z Jamesem w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Para zajmowała jedną z kanap, chłopak siedział na niej bokiem z jedną nogą opuszczoną na ziemię, a rudowłosa dziewczyna opierała się plecami o jego klatkę piersiową. 

- Nie wiem. - westchnął muskając ustami tył głowy dziewczyny. - Chciałbym wiedzieć co ją do tego skłoniło.

- Ja też. - przyznała Lily splatając swoje palce z palcami chłopaka. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. - Muszę coś Ci powiedzieć. 

James wyprostował się, wiedząc że takie słowa z ust kobiety nie wróżą nic dobrego. 

- Co się stało? - zapytał niepewnie. Lily odwróciła głowę w jego stronę. 

- Mamy zaproszenie na ślub mojej siostry, ostatniego dnia czerwca. - wyznała dziewczyna przygryzając wargę. - To mugolska uroczystość więc...

- Super. - ucieszył się okularnik. - Nigdy nie byłem na takim weselu. 

Evans popatrzyła w orzechowe oczy swojego chłopaka i zauważyła, że mówi szczerze. 

- Chcesz pójść? - upewniła się siadając bokiem. Okularnik pokiwał głową, a z jego ust nie znikał uśmiech. Lily pochyliła się w jego stronę i musnęła jego usta. Kiedy chciała się odsunąć jego ramie mocniej zacisnęło się wokół jej talii, a druga ręka wplotła się we włosy. Chłopak pogłębił pocałunek przyciągając ją bliżej siebie. 

- Och błagam nie tak na widoku. - dobiegł ich głos od strony fotela. Oderwali się od siebie i spojrzeli na siadającego tam Syriusza. - Rozumiem miłość i te sprawy, ale idźcie do dormitorium. 

Lily prychnęła tylko, ale jej policzki pokrył rumieniec zawstydzenia. James zmrużył oczy i popatrzył z wyrzutem na swojego najlepszego przyjaciela, Black jedna uśmiechnął się do nich radośnie i zapytał: 

- To jakie mamy na dziś plany?

 ~*~

Lily co jakiś czas zerkała za siebie idąc pól kroku za Jamesem i Syriuszem. Nie wiedziała czemu się zgodziła im pomóc w tym głupim planie. 

- Myślicie, że się nie zorientuje? - zapytała coraz bardziej zestresowana. Miała zagadać profesora Slughorna podczas gdy oni włamią się do jego schowka z eliksirami i ukradną Eliksir Wielosokowy. 

- On jest tak w ciebie zapatrzony, że nie będzie wiedział co się dzieje. - zaśmiał się Black skręcając w korytarz prowadzący do gabinetu profesora. 

- Zapytaj go o coś związanego z uzdrowicielstwem. - poradził James całując ją w policzek. Lily westchnęła cicho i stanęła przed drzwiami, podczas gdy chłopcy schowali się pod peleryną niewidką. Odetchnęła głęboko dwa razy i zapukała. Usłyszała skrzypienie fotele i ciężkie kroki dobiegające z pomieszczenia i już po chwili stała oko w oko z nauczycielem. 

- Lily, moja droga co cię do mnie sprowadza? - zapytał uśmiechając się przyjaźnie do dziewczyny. Evans również się uśmiechnęła. 

- Przepraszam, że pana niepokoję ale chciałabym zająć panu chwilę. - Mężczyzna otworzył szerzej drzwi i Lily poczuła jak ktoś się o nią ociera, co oznaczało że chłopcy weszli już do środka. Dziewczyna przekroczyła próg gabinetu zostawiając uchylone drzwi. 

- O co chodzi moja droga? - zainteresował się mężczyzna siadając w głębokim fotelu, jednocześnie wskazując jej miejsce na przeciwko siebie. Lily z ulgą przyjęła to, że Slughorn usiadł tyłem do szafki gdzie znajduje się zapas eliksirów. 

- Jak pan profesor wie, planuję kształcić się w kierunku Uzdrowiciela. - zaczęła dziewczyna, starając się brzmieć naturalnie. - Bardzo bym chciała ukończyć wszystkie kursy.

- To zrozumiałe Lily, jesteś bardzo ambitna. - przyznał mężczyzna.

- Tak i jednym z kursów są trucizny i antidota. - kontynuowała Evans, zauważając kątem oka jak drzwiczki niewielkiej szafki same się otwierają, gdyż chłopcy nadal byli niewidzialni. - Może pan profesor ma jakąś nieco bardziej zaawansowaną literaturę na ten temat, która pozwoliłaby mi się przygotować do tych kursów. 

Tęgi mężczyzna uśmiechnął się do swojej ulubionej uczennicy. 

- Oczywiście, że mam takie książki. - odparł ze śmiechem. - Bardzo się cieszę, że tak poważnie myślisz o swojej przyszłości. 

Profesor Slughorn z trudem wstał z głębokiego fotela i ruszył w stronę szafki z książkami. 

- Szkoda, że nie chcesz się dalej kształcić w kierunku ważenia mikstur. - mówił cały czas odwrócony do niej plecami mężczyzna. - Masz do tego talent. 

- Lubię Eliksiry, ale nie wiem czy chciałabym zajmować się tym przez całe życie. Bycie uzdrowicielem pozwoli mi uniknąć monotonii. 

- To prawda na oddziałach zazwyczaj sporo się dzieje. - przyznał nauczyciel odwracając się w kierunku dziewczyny. Trzymał trzy grube książki oprawione w ciemne okładki. 

- Proszę, mam nadzieję że ci się przydadzą. 

- Dziękuję panie profesorze. - Lily wstała z miejsca i przyjęła książki. - Postaram się jak najszybciej je oddać. 

- Nie moja droga. - zaśmiał się Slughorn idąc z nią w kierunku drzwi. Lily je otworzyła i zatrzymała się zdziwiona. 

- Słucham? - zapytała uprzejmie będąc pewna, że się przesłyszała. 

- To prezent. - wyjaśnił Slughorn. - Mam nadzieję, że uda ci się spełnić swoje marzenie. 

Rudowłosa gryfonka uśmiechnęła się ciepło do nauczyciela.

- Bardzo dziękuję panie profesorze.

 ~*~

- Ten facet chyba się w tobie podkochuje. - roześmiał się głośno Black siedzieli już bezpiecznie w pustej klasie. - To prezent moja droga, jestem z ciebie dumny Lily. 

- Przestań. - warknęła w jego kierunku gryfonka. - Podarował mi takie cenne książki, a ja pomogłam go okraść! 

- Przecież się o tym nie dowie. - pocieszał ją Black, cały czas bawiąc się małą buteleczką z eliksirem. 

- Ale ja o tym wiem. - powiedziała Evans. - Starczy go tylko na jakieś dwie godziny. - poinformowała chłopaków wskazując głową na fiolkę. 

James nachylił się w kierunku dziewczyny i pocałował ją w policzek. 

- Dzięki, że nam pomogłaś. - Rudowłosa posłała mu lekki uśmiech. 

- O nie. - jęknął Łapa. - Proszę skończcie być tacy słodcy. 

Rogacz parsknął śmiechem i zerknął na swojego przyjaciela uniósł w górę prawą dłoń i wystawił środkowy palec, posyłając jednocześnie całusa w jego stronę.


Ogłaszam koniec maratonu, bo muszę napisać kilka rozdziałów do przodu. Jak znowu trochę ich nazbieram to będę dodawać rozdziały codziennie. 

Zastanawiałam się ostatnio, na jakim wydarzeniu skończyć to opowiadanie <myśli intensywnie> i mam kilka pomysłów. Bardzo bym chciała, żeby to opowiadanie miało maksymalnie 80 rozdziałów, a już mamy 60! ;O 


Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now