Rozdział 81. Nadchodzi niebezpieczeństwo.

5.1K 479 32
                                    

Informacja na dole.

Wieść o zaręczynach Jamesa i Lily rozniosła się niezwykle szybko. Przyjaciele pary cieszyli się ich szczęściem. Wiedzieli jak długo ta dwójka nie mogła się ze sobą dogadać i taki finał ich wiecznych kłótni i nieporozumień napawał nadzieją tych, którzy jeszcze szukali swoich drugich połówek. Nie minął miesiąc od zaręczyn a para postanowiła zamieszkać razem. Lily miała wyrzuty sumienia,  zostawiając swoją mamę samą. Ale kiedy Mary Evans usłyszała o pomyśle córki, stwierdziła że pora zacząć coś nowego. Sprzedała dom, który tuż po ślubie kupiła z mężem i w którym wychowywała przez około dwadzieścia lat swoje córki i przeniosła się do swojej siostry w innym mieście.

Lily odetchnęła z ulgą, gdyż działalność Lorda Voldemorta nie rozciągała się jeszcze, aż tak daleko co zapewniało jej mamie względne bezpieczeństwo.

Każde kolejne zebranie Zakonu Feniksa, przynosiło ze sobą nowe doniesienia o tajemniczych zniknięciach i zgonach.

- Ale się porobiło. - powiedział Remus kiedy opuścili spotkanie i udali się do mieszkania, które James dzielił teraz z Lily. Członkowie Zakonu właśnie dowiedzieli się o zaginięciu Beniamina Polkovskiego - świetnego czarodzieja, specjalizującego się w zielarstwie.

- Myślicie, że to część jakiegoś większego planu? - zapytała Lily kiedy na niskim stoliku wylądowały filiżanki z herbatą i kieliszki z nalewką żurawinową. 

- To dziwne, żeby Voldemort potrzebował kogoś do swoich wielkich mrocznych działań. - zakpił Łapa. 

- Może ten facet wiedział albo widział coś czego nie powinien. - podsunął James upijając łyk gorącego płynu z białej filiżanki.

- Wątpię abyśmy kiedyś się tego dowiedzieli. - westchnęła Dorcas. Cała reszta niechętnie przyznała jej rację. Teraz kiedy ktoś znikał w tajemniczych okolicznościach już się nie odnajdywał. 

Jakiś czas później, Remus teleportował się ze swoją dziewczyną w poliże jej domu, tak blisko posiadłości jak pozwalały na to zaklęcia ochronne rzucone przez Pana Meadowes'a.

- Nie musiałeś mnie odprowadzać. - zaśmiała się brunetka wtulając się w klatkę piersiową Lupina.

- Ale chciałem. - mruknął w jej włosy. - Tym bardziej, że zbliża się pełnia...

- Za każdym razem kiedy patrzę na ten cholerny księżyc, mam ochotę wymyślić sposób żeby już nigdy więcej nie pojawił się na niebie. Nie znoszę myśli, że musisz przez to przechodzić...

- Niemal nie pamiętam życia przed zainfekowaniem. - westchnął Lupin. - Nie martw się o mnie, daję sobie z tym radę.

Dorcas pokręciła głową i stanęła na palcach aby złożyć na ustach chłopaka szybki pocałunek.

- Uważam, że powinnaś się ukryć. - wypalił Remus, zanim się rozmyślił. Dziewczyna patrzyła na niego jakby nie do końca rozumiała o co mu chodzi. - Chcę żebyś była bezpieczna. - wyjaśnił.

- Remusie ukryć się kiedy inni walczą? 

Spodziewał się takiej odpowiedzi, w końcu była Gryfonką z krwi i kości. Dorcas podobnie jak inne bliskie mu osoby, prędzej wolały by zginąć niż uciec z podkulonym ogonem. Blondyn zamknął oczy i przycisnął wargi do czoła dziewczyny.

- Boję się o ciebie. - wyszeptał.

~*~

Syriusz najmniej lubił te dni kiedy zamiast ćwiczyć odbywał patrole. Wiedział, że są one potrzebne. Nie wiadomo kiedy dojdzie do ataku, a szybka informacja przekazana w odpowiednie ręce jest kluczem do uratowania wielu ludzi. Wolał jednak pogłębiać swoje umiejętności na sali treningowej niż chodzić po ulicy i rozglądać się czy nie dzieje się coś niepokojącego.

Młody mężczyzna westchnął cicho rozglądając się po zatłoczonej ulicy Pokątnej. To miejsce zawsze było pełne ludzi. Nie ważna była pora roku czy godzina. Tłumy czarownic i czarodziejów w różnym wieku przemierzało brukowane uliczki w celu zrobienia potrzebnych zakupów.

Łapa z poczuciem, że dzisiejszy patrol tak ja wszystkie poprzednie przyniesie jedynie ból nóg, skierował się w stronę Banku Gringotta.

- Syriusz? - rozległ się damski głos zza jego pleców. Black poznałby go wszędzie, podobnie jak zapach perfum unoszący się w powietrzu. Odwrócił się i ujrzał przed sobą brązowowłosą dziewczynę, którą jeszcze niedawno mógł trzymać w ramionach.

- Olivia. - powiedział omiatając spojrzeniem jej sylwetkę. - Ja zwykle pięknie wyglądasz.

- Słyszałam, że dostałeś się na kurs aurorski. - w jej głosie można było wyczuć dumę. 

Mężczyzna wolno pokiwał głową i odpowiedział:

- Słyszałem, że wyszłaś za mąż.

Olivia na chwilę zamknęła oczy a z jej ust wydobyło się ciche wetschnienie.

- Nie miałam wyboru.

- Mogliśmy... - zaczął Black ale dziewczyna mu przerwała.

- Uciec razem i zabrać moją siostrę? - dokończyła za niego. Tak wiele razy słyszała te słowa padające z jego ust. -  I co przez lata mielibyśmy ukrywać się za granicą? Zrobiłbyś to? Zostawił przyjaciół kiedy trawa wojna? Siedziałbyś bezczynnie i czytał doniesienia o nowych mordach? Oboje wiemy, że nie umiałbyś wybrać między ucieczką ze mną a walką u boku przyjaciół.

- Nie dałaś mi szansy na dokonanie tego wyboru. - zarzucił jej Syriusz, jednak gdzieś w głębi siebie wiedział że Liv ma rację.

- Nie, nie dałam. - przyznała z bólem. - I każdego dnia wyobrażam sobie jak mogłoby wyglądać nasze wspólne życie.

- Liv.. - wyszeptał Łapa robiąc krok w jej stronę, jego dłoń dotknęła błękitnej apaszki zwisającej z jej szyi. Brunetka potrząsnęła głową aby odgonić łzy, które zgromadziły się w jej oczach. Odsunęła się od Blacka, a szal spadł z jej szyi lądując na ziemi.

- Nie. - szepnęła. - Podeszłam do ciebie, żeby cię ostrzec. Oni coś szykują, nie wiem co, nie udało mi się podsłuchać, ale chyba mają jakąś listę...

- O czym ty mówisz?

- Po prostu uważaj na siebie.

Gdy te słowa opuściły jej usta, Olivia odwróciła się i szybkim krokiem odeszła w stronę sklepów. Łapa stał chwilę bez ruchu wpatrując się w plecy dziewczyny po czym jego wzrok padł na leżący na ziemi materiał. Schylił się po niego, a do jego nozdrzy dotarł zapach doskonale znanych mu perfum. Przytknął apaszkę do nosa i zrobił głęboki wdech.

Tylko tyle mu po niej zostało - kawałek kolorowego materiału i zapach kojarzący się ze szczęściem. 


Nigdy nie byłam dobra z matematyki, ale z moich obliczeń wynika, że do końca tej historii zostało tylko 5 rozdziałów + krótki epilog.  

Wszystko już mam napisane, rozdziały będą pojawiać się co 2/3 dni. 


Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now