Rozdział 35.Nielegalny sparing.

6.3K 549 50
                                    

Lily lekko spanikowana unosiła się na swojej miotle w powietrzu, obserwując przebieg gry. Początek był całkiem niewinny. Obie drużyny grały spokojnie, realizując zlecone im przez kapitanów zadania. Do czasu. 

Gryfonka nie wiedziała dokładnie jak to się stało, że Dominik Vance i Regulus Black wlecieli w siebie o mało przy tym nie zlatując z mioteł. Tym bardziej było to dziwne, że obaj grali na odmiennych pozycjach.Po kilku wyzwiskach i niezbyt przyjemnych słowach Olivia zarządziła wznowienie gry, i podleciała do rudowłosej dziewczyny: 

-  Musimy na nich uważać, mam złe przeczucie. - mruknęła cicho, cały czas wpatrując się w graczy.

 - Myślisz, że... - zaczęła Evans ale nie dane jej było skończyć, gdyż pałkarz ślizgonów Edward Crabbe zamiast tłuczka uderzył Nathana Petersona, pałkarza Gryfonów. Poszkodowany chłopak niewiele myśląc zamierzył się pałką w kierunku ślizgona, który szybko uciekł z tamtego miejsca. Gryfon rzucił się w natychmiastowy pościg wymachując przy tym pałką i krzycząc mało cenzuralne groźby. Olivia pochyliła się nisko nad trzonkiem miotły i wystrzeliła w tamtym kierunku aby przerwać tą maskaradę. Gdy dziewczyna się oddaliła, Lily ponownie spojrzała na boisko i zmarła bowiem dwie postacie ubrane na zielono mknęły stronę odwróconego do nich tyłem Jamesa. Czarnowłosy chłopak był skupiony na szukaniu znicza dlatego nie bardzo orientował się co dzieję się dookoła niego. Evans już miała krzyknąć do niego, żeby uważał ale było za późno. Ścigający Slytherinu przelecieli po obu jego stronach z zawrotną prędkością, przez co chłopak nie trzymający się dłońmi trzonka miotły zachwiał się i niebezpiecznie przechylił. 

Nie  na darmo James nazywany był najlepszym graczem w szkole, szybko złapał równowagę i wykonując szeroką pętlę zatoczył łuk nad boiskiem. Wśród graczy znowu zapanował względny spokój, a gra toczyła się dalej. Wynik był wyrównany, obie drużyny zdobyły po 4 gole więc wszystkie nadzieje skupiły się na szukających. Regulus Black latał nad boiskiem, a na jego twarzy malowało się zdeterminowanie. Chciał wygrać. Chciał pokazać, że jest tak samo dobry jak ten Gryfoński przyjaciel jego brata. Ciemnowłosy chłopak wyczuł, że ktoś leci w jego stronę i miał racją. Był to obiekt jego rozmyślań. James, który wbijał wzrok w coś ponad jego ramieniem. Ślizgon podjął szybką decyzję i skierował miotłę w tym samym kierunku. Dwie męskie postacie leciały łeb w łeb, Regulus nie widział jeszcze znicza, ale skoro Potter tak się zachowuje to musiał go dostrzec. Gryfon wykonał ostry manewr i skierował koniec miotły w ziemię, a młodszy chłopak kopiował jego ruchy i ciągle trzymał się tuż za nim. 

I to był jego błąd. 

Gdy od podłoża dzieliło ich zaledwie dwa metry, Potter poderwał miotłę i odleciał w bok, niestety Regulus jako nieco mniej wprawny gracz nie zdążył tego zrobić. Lily z przerażeniem obserwowała jak szukający Ślizgonów leży na ziemi w dziwnej pozie. Skierowała się w tamo miejsce tak szybko jak pozwalał jej na to lęk przed lataniem. Zeskoczyła na murawę boiska w tym czasie kiedy chłopak odwracał się na plecy, cała jego twarz była zakrwawiona a w oczach widać było łzy. 

- Poczekaj, zaraz Cię wyleczę. - powiedziała Evans wyjmując różdżką. 

- Szlama nie będzie go leczyła. - warknął Avery, lądując obok niej. James który usłyszał tą uwagę chciał rzucić się w jego kierunku, ale Lily złapała go za ramię. 

- W takim razie sam go ulecz. - syknęła w kierunku kapitana węży. Tuż obok niej stanęła Olivia, która nieco skrzywiła się widząc w jakim stanie jest młodszy Black. Gideon i Crabbe podnieśli chłopaka z ziemi, a ten zasyczał głośno gdy oparł się na lewej nodze.

-  Coś ty mu zrobił Potter? - odezwał się Yaxley. Powoli boisko zapełniało się zawodnikami obu drużyn które patrzyły na siebie jeszcze bardziej wrogo niż na początku meczu. 

Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant