Rozdział 52. Wsparcie.

6.4K 581 81
                                    

Lily chodziła niespokojnie po swoim dormitorium nie wiedząc jak ma się zachować ani co zrobić. Chciała iść zobaczyć co z Jamesem, ale nie wiedziała czy to dobry pomysł. Z westchnieniem usiadła na swoim łóżku wygładzając kołdrę. 

- To prawda? - zapytała wpadając do sypialni Anna. - To, że mama Jamesa... 

- Niestety. - potwierdziła Evans pociągając nosem. - McGonagall nam o tym powiedziała. 

Blondynka oparła się pobladła o ścianę. 

- Jak przyjął to James?

 Lily wzruszyła ramionami ocierając policzki na których pojawiły się łzy. 

- Jest z Huncwotami. - wyjaśniła. Berns pokiwała głową wolno podchodząc do łóżka rudowłosej i siadając na nim. - Chciałabym do niego pójść ale... 

- Nie wiesz jak masz się zachować. - dokończyła blondynka. Rozumiała swoją przyjaciółkę. Ciężko jest pocieszyć kogoś kto właśnie w przeciągu roku stracił drugiego rodzica. Lily westchnęła ocierając policzki i wstała z miejsca. 

- Po prostu mu powiem, że jakby czegoś potrzebował to jestem obok. - mruknęła idąc do drzwi. Anna odprowadziła ja wzrokiem i patrzyła jak dziewczyna znika na schodach. Lily przeszła przez Pokój Wspólny nie zwracając na nikogo uwagi. Szybko wbiegła po schodach prowadzących do dormitorium chłopców. Stanęła przed odpowiednimi drzwiami i zawahała się. Czy to dobry pomysł, żeby tam wchodzić? Szybko jednak odrzuciła wątpliwości i zapukała do drzwi. Usłyszała szybkie kroki a przed nią pojawił się Syriusz. Uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka kiedy dostrzegł rudowłosą dziewczynę. 

- Evans przydasz nam się. - powiedział na przywitanie i wciągnął ją do środka. Lily od razu zauważyła brak Jamesa.

- Gdzie jest... - chciała zapytać o nieobecność chłopaka ale Łapa jej przerwał. 

- Właśnie o tym mówiłem. Przydasz nam się. - brwi dziewczyny uniosły się do góry. - James wyszedł, chciał być sam i ktoś musi do niego iść. 

- Z nami nie będzie chciał siedzieć. - powiedział Remus. - Sam fakt, że poszedł gdzieś i chciał być sam... 

- Może tego potrzebuje? - zapytała cicho Lily. Black przeczesał dłonią włosy. 

- Pewnie potrzebuje. - przyznał. - Ale to nie znaczy, że mu na to pozwolimy Evans. Pomożesz nam? Dziewczyna pokiwała głową. Przecież po to tu przyszła. Żeby wesprzeć Jamesa. 

- Wiecie gdzie jest? - zapytała po chwili. Peter podszedł do nich, ściskając w dłoniach kawałek pergaminu. 

- Jest w sowiarni. 

~*~

Czarnowłosy chłopak stał tyłem do drzwi, wbijając wzrok w ciemniejące niebo nad lasem. Gładził dłonią swojego puchacza, który ja tylko go zobaczył podleciał do niego i usiadł na kamiennej półce. Drzwi do Sowiarni otworzyły się z cichym skrzypnięciem, jednak chłopak nie zwrócił na to uwagi. Lily przygryzła wargę nie wiedząc czy powinna podejść czy nie. Po chwili jednak zebrała się w sobie i ruszyła w stronę chłopaka. James zdawał się jej nie zauważyć. Dziewczyna położyła dłoń na jego ramieniu. Ciche westchnienie, które wydobyło się z jego ust dało jej do zrozumienia że zauważył jej obecność. Evans ścisnęła mocnej ramię chłopaka, po czym przyłożyła policzek do jego pleców, a swoje palce wplotła w jego. Stali tak bez ruchu jakiś czas, aż w końcu James odezwał się cicho: 

- Przysłali Cię do mnie? - Jego głos był lekko zachrypnięty. Lily uniosła głowę i parła brodę o jego ramię. 

- Szukałam cię w waszym dormitorium. - wyznała dziewczyna. - Chciałam... - odchrząknęła. - Wtedy powiedzieli mi gdzie jesteś. 

- Chciałem być sam. - odparł chłopak cały czas wpatrując się w niebo za oknem. 

- Wiem. - westchnęła. - Ale... Nie mogłam zostawić cię samego z tym wszystkim. 

Potter odwrócił się w jej stronę zmuszając aby oderwała policzek od jego pleców. Miał lekko opuchnięta i zaczerwienione powieki i nos. Lily poczuła ucisk w sercu, gdy zobaczyła go w takim stanie. Zamrugała kilka razy aby pozbyć się łez, które wypełniły oczy. Rogacz przez chwilę obserwował dziewczynę po czym chwycił ją za ramiona i przyciągnął ją do siebie zamykając w ciasnym uścisku. Lily szybko objęła jego plecy, delikatnie głaszcząc je dłońmi. Poczuła jak jego ramiona drżą. 

- Nawet nie wiem co mam powiedzieć. - szepnęła w jego szyję. 

- Nic nie mów. - powiedział stłumionym głosem. - Ważne, że jesteś. 

Za oknem Sowiarni zapadł zmrok, a oni stali w ciasnym uścisku nie wypowiadając przy tym ani słowa. Jako pierwszy oderwał się James robiąc krok do tyłu, jednak nie zabierając rąk z pleców dziewczyny. 

- Chyba powinniśmy wracać. - powiedział pociągając nosem. Lily uniosła dłoń do policzka chłopaka i pogłaskała go po nim. 

- Jak chcesz możemy tu jeszcze pobyć. - Jej ciepły głos wywołał nikły uśmiech na twarzy okularnika. Pokręcił głową i ściągnął jedną dłonią okulary aby przetrzeć oczy. 

- Muszę iść do McGonagall. - wyjaśnił odchrząkając. - Załatwić zwolnienie, nie mogę zostawić wszystkiego na głowie mojej ciotki... 

- Nie będzie z tym problemu. - przerwała mu Lily. Rogacz pokiwał głową i odetchnął głęboko, dopiero teraz zdał sobie sprawę jak zimno jest w wieży w której się znajdują. 

- Chodźmy. - powiedział obejmując dziewczynę ramieniem. - Na pewno panikują gdzie na tyle zniknęliśmy.

 ~*~

James zniknął ze szkoły następnego dnia rano, a razem z nim pojechał Syriusz który przekonał McGonagall żeby mógł mu towarzyszyć. O dziwo kobieta długo się nie sprzeciwiała. 

- Na pogrzeb jego taty puścili tylko trzy osoby. - zauważył Remus. Grupa gryfonów stała na korytarzu przed salą Obrony, na którą uczęszczali wszyscy. 

- Teraz sytuacja jest inna. - powiedziała Lily bawiąc się łańcuszkiem, który dostała od Jamesa na walentynki. - Jak będzie trzeba mogę pogadać z dyrektorem. 

- Najpierw spróbujmy z McGonagall. - zaproponowała cicho Laura. - To nasza opiekunka domu i... 

Jej słowa zostały przerwane przez nadchodzących trzech Ślizgonów, którzy rzucili w ich stronę: 

- A gdzie macie nierozłączną parę Potter i Black? - zapytał Nott opierając się o ścianę na przeciwko nich. Regulus i Severus zajęli miejsca po obu jego stronach. - Ach tak... - kontynuował chłopak. - Załatwiają pewnie pogrzeb. Jak tam Potter bardzo płakał.?

Lily poczuła jak krew zaczyna szybciej krążyć w jej żyłach, rzuciła Ślizgonowi pogardliwe spojrzenie. 

- Odwal się. - warknęła Anna mierząc go wzrokiem. Nott zaśmiał się przekrzywiając głowę i zakpił:

- Co, aż tak się przejął biedy maminsynek? 

- Zaraz zobaczysz jak ty to przeżyjesz, kiedy poprawię nieco wygląd twojej twarzy. - powiedziała Lily ledwo panując nad sobą. - Nie martw się, gorzej już wyglądał nie będziesz. 

Ślizgon oderwał się od ściany i wyciągnął swoją różdżkę. 

- Powtórz to. - warknął chłopak z niepokojem patrząc jak gryfoni wyciągają swoje różdżki. - Uważaj na słowa... 

- To ty uważaj na to co mówisz. - powiedziała Laura cały czas zachowując spokój. Krzyki i groźby nie były w jej stylu.

- Jeszcze jedna uwaga na temat Jamesa... - zagroziła Evans wbijając zimne spojrzenie zielonych oczy w Ślizgona. 

- ... a porozmawiamy w inny sposób. - przerwał jej Remus robiąc dwa kroki do przodu.


Tak jak obiecałam jest! Cały czas zostajemy w nieco dołującej atmosferze, ale co ja poradzę na to, że takie rozdziały pisze mi się lepiej  szybciej? 

Następny dodam w przeciągu ( chyba) 4 dni. :) 


Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now