Rozdział 53. Inna rzeczywistość.

6.4K 560 56
                                    

Awanturę ze Ślizgonami, na szczęście, zakończyło pojawienie się nauczyciela. Lily co jakiś czas rzucała pogardliwe spojrzenie w kierunku trzech chłopaków. Rozumiała to, że można kogoś nie lubić, ale naśmiewać się z czyjejś śmierci? Wyszydzać cudzą tragedię? 

- Nie zwracaj na to uwagi. - poradziła jej Dorcas. Evans starał się to zrobić, ale chyba była w to byt zaangażowana emocjonalnie. 

~*~

Śmierć mamy Jamesa była wstępem do pasma złych wydarzeń, które nawiedziły społeczność magiczną. W przeciągu miesiąca do wszystkich docierało więcej wiadomości o tajemniczych atakach, zaginięciach i mordach niż przez ostatnie lata.

Laura siedziała na ziemi w dormitorium obejmując rękami kolana. Obok niej na ziemi leżał mokry od łez list. W głowie kłębiło jej się mnóstwo pytań, na które nie znała odpowiedzi. Jak oni mogli ją okłamywać przez tyle lat? Dlaczego? 

Dziewczyna westchnęła cicho ocierając dłońmi policzki. Kim trzeba być, żeby przekazywać coś takiego w liście? Myślała wstając z ziemi. Chwiejnym krokiem podeszła do łóżka, na który się położyła i wtuliła głowę w poduszkę. Jej ciałem ponowne wstrząsnął szloch.

 ~*~

- To głupie. - powiedział James idąc w towarzystwie Lily do Wielkiej Sali gdzie odbywał się właśnie obiad. - No bo nie chce żeby każdy zmieniał swoje plany ze względu na mnie. 

- To nie ten pomysł jest głupi, tylko ty jeżeli nie chcesz się na niego zgodzić. - powiedziała dziewczyna zirytowanym głosem. - I tak mieliśmy spędzić te święta razem, przynajmniej w większości. 

- Tak ale... - próbował się strącić Potter. 

- A to, że kilka osób postanowiło się jednak dołączyć - kontynuowała dziewczyna przekraczając próg Wielkiej Sali. - To tylko lepiej dla nas. 

James mruknął coś pod nosem i zajął miejsce przy stole, na przeciwko swojego najlepszego przyjaciela. 

- Zgodził się? - Black skierował swoje pytanie do Lily. Dziewczyna prychnęła nakładając sobie makaron z warzywami. 

- A ktoś go o zgodę pyta? - zdziwiła się. - Wszyscy zostajemy na święta w zamku i koniec tematu. 

Black zaśmiał się głośno widząc minę Rogacza. 

- Też Ci się trafiła dziewczyna. - powiedział Łapa. - Chyba będzie Cę trzymała na krótkiej smyczy. 

- Nie jestem jego dziewczyną. - od razu zauważyła Lily rumieniąc się delikatnie. 

- Jeszcze. - mruknął James tak cicho żeby rudowłosa go nie usłyszała. - Trochę to nie na miejscu, że mówisz o smyczy w moim odniesieniu. Nie uważasz ŁAPO? 

Black zmrużył oczy na co siedzący niedaleko Remus zaczął chichotać. Lily wędrowała wzrokiem od jednego do drugiego nie rozumiejąc o co chodzi. Spojrzała na Dorcas opartą o swojego chłopaka, ale ta tylko wzruszyła ramionami. 

- Jesteście dziwni. - odezwała się Lily co wywołało ich śmiech. 

- Ale jesteście dziś weseli. - powiedziała Anna siadając po drugiej stronie Evans. Od razu było widać, że coś jest nie tak. Miała podkrążone oczy a włosy nie układały się jak zwykle w miękkie fale tylko związane były w koka na czubku głowy. 

- Coś się stało? - zapytała delikatnie Dorcas przyglądając się blondynce. Dziewczyna uniosła wzrok znad talerza i pokręciła głową. 

- Ann przecież widzimy... - zaczęła Lily kładąc jej dłoń na ramieniu. 

- Nic mi nie jest. - warknęła dziewczyna. - Żadne z was nie miało gorszego dnia? 

Evans uniosła obie dłonie w obronnym geście, po czym odwróciła się od dziewczyny chcąc dokończyć swoje jedzenie. Remus, Syriusz i James wymienili zdziwione spojrzenia.

 ~*~

Dorcas weszła do dormitorium z uśmiechem na ustach. Od czasu gdy pogodzili się z Remusem układało się im dobrze jak nigdy wcześniej. Jednak jej dobry humor wyparował kiedy zobaczyła leżącą na łóżku, zapłakaną Laurę. Szybko podeszła do przyjaciółki i uklęknęła obok posłania. 

- Laura? - zapytała cicho dotykając jej pleców. Brunetka uniosła głowę i spojrzała w oczy Meadowes. - Co się stało? 

Dziewczyna pociągnęła nosem siadając prosto. 

- Dostałam list. - wyjaśniła ocierając zaczerwienione od łez policzki. - Od mojej... nawet nie wiem jak mam ją nazwać. 

- Hej, tylko spokojnie. - powiedziała Dorcas ciepłym głosem. - Opowiedz mi o co chodzi. 

Norton odetchnęła głęboko zwilżając usta językiem. Dorcas patrzyła na przyjaciółkę, jednak jej nie poganiała. Kiedy Laura była już w miarę spokojna zaczęła mówić.

 - Dostałam list z domu. - powtórzyła. - I moja... kobieta która mnie wychowała, poinformowała mnie w nim, że nie jest moją prawdziwą matką, rozumiesz? -głos dziewczyny się załamał. - Napisała mi cholerny list, żeby powiedzieć mi coś takiego. Okłamywali mnie z ojcem przez 18 lat! A teraz tak po prostu pisze list! 

Dorcas chwyciła dłoń dziewczyny i uścisnęła ją uspokajająco. 

- Powiedz mi kto robi coś takiego? Kto.. - Laura nie wytrzymała a z jej oczu znowu popłynęły łzy. 

- Tak mi przykro. - szepnęła Meadowes i szybko zajęła miejsce obok przyjaciółki. - Skarbie...

 Laura wtuliła się w brunetkę oddychając spazmatycznie. Dziewczyna pogłaskała ja po plecach szepcząc jej jakieś mało znaczące, pocieszające słowa. 

- Ona nigdy mnie nie kochała. - wydusiła z siebie Laura. - Mojego brata uwielbiała, a ja byłam jak piąte koło u wozu... Teraz wiem dlaczego. 

- Napisała Ci kto jest... - zaczęła Dorcas, ale Laura jej przerwała. 

- ... moją prawdziwą mamą? Nie. Napisała, że porozmawiamy jak wrócę do domu. 

Laura zamknęła oczy opierając głowę na ramieniu przyjaciółki. Czuła się zmęczona, tak bardzo zmęczona że chciałaby położyć się spać i obudzić się wiedząc że to tylko zły sen. Jednak teraz wszystko stało się dla niej jasne. Każde zachowanie jej "matki", wszystkie nieprzychylne spojrzenia, każde raniące ją słowo nabrało sensu.


Od rana próbowałam wstawić rozdział, ale wattpad się na mnie obraził i mi to utrudniał :(!

Kiepsko z moją weną ostatnio, mam nadzieję że po 28 będę mogła trochę odetchnąć i zrobić jakiś mały maraton rozdziałów :D 


Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now