Rozdział 85. Złe wieści.

5.2K 490 144
                                    

Lily biegła sterylnie czystym korytarzem szpitala św. Munga. Została wyrwane ze swoich zajęć aby pomóc ofiarom ataku, który został przeprowadzony w jednej z wiosek zamieszkałych przez czarodziei i mugoli.

Jej serce biło dwa razy szybciej niż normalnie i to nie z powodu wysiłku fizycznego. Bała się, że wśród ofiar zobaczy Jamesa lub Syriusza, którzy mieli dzisiaj dyżur.

Dziewczyna wpadła do sali w której przebywali wszyscy ranni zanim zostali rozdzieleni na poszczególne oddziały.

- Dobrze, że jesteś. - odetchnął jeden z magomedyków. - Zajmij się tymi z ranami powierzchownymi.

- To było straszne. - wyszeptała jedna z kobiet kiedy Lily do niej podeszła, żeby wyleczyć liczne skaleczenia.

- Wielu aurorów przyszło wam z pomocą? - zapytała cicho Lily rozglądając się na około czy nikt nie podsłuchuje.

Kobieta pokiwała głową.

- Tak, ale tamtych i tak było więcej.

- Widziała pani takich dwóch młodych chłopaków? - kolejne pytanie padło z ust Lily. Jej zielone oczy błagalnie wpatrywały się w błękitne tęczówki kobiety. - Jeden czarne włosy i okulary, drugi też czarne włosy, nieco dłuższe. Obaj wysocy.

- Przykro mi. - mruknęła kobieta. - Było zbyt duże zamieszanie. Nie widziałam nikogo dokładnie.

Evans ze smutkiem pokiwała głową i przeszła do kolejnego pacjenta. Starała się całkowicie skupić na tym co robiła, ale strach o Jamesa i Syriusza był zbyt silny. Ciągle rozglądała się czy nie ma ich gdzieś na sali.

Jakaś część jej umysłu wiedziała, że brak wiadomości to dobra wiadomość. Gdyby coś się stało, zostałaby o tym poinformowana.

Na korytarzu rozległ się krzyk, odwróciła głowę w tamtym kierunku i poczuła jak robi jej się słabo. Do sali weszło trzech zakrwawionych mężczyzn. Dwóch z nich podtrzymywało między sobą trzeciego, który był na skraju przytomności.

Świat zawirował jej przed oczami, na chwilę straciła poczucie tego gdzie się znajduje. Zamrugała kila razy aby odzyskać ostrość widzenia. Medycy już zaczęli zajmować się jej narzeczonym. Podbiegła do nich, chcąc pomóc, jednak Łapa złapał ją w pasie i powstrzymał.

- Lily, oni wiedzą co robią. - szepnął jej do ucha odciągając kawałek od rannego Jamesa. - Pomogą mu.

- Nie, ja muszę... - zaczęła z paniką w głosie. Syriusz obrócił ją przodem do siebie i złapał mocno za ramiona. Nie lubił stosować przemocy wobec kobiet, ale widząc w jakim stanie jest Lily musiał to zrobić. Potrząsnął nią kilka razy. Jej rude włosy spadły na twarz wchodząc do ust i oczu. Evans uniosła dłonie i odgarnęła kosmyki z twarzy.

- Czym oberwał? - zapytała już nieco spokojniejsza. Syriusz pokręcił głową.

- Nie wiem. Byłem odwrócony plecami kiedy to się stało.

Dziewczyna spojrzała na medyków którzy właśnie wyczarowali nosze, aby przenieść Jamesa na oddział.

- Gdzie go zabieracie? W jakim jest stanie?

Jeden ze starszych medyków podszedł do niej.

- Znasz go? - upewnił się mężczyzna. Rudowłosa pokiwała głową.

- To mój narzeczony. - wyjaśniła. - Nie ma żadnej bliższej rodziny. A to jego najlepszy przyjaciel. - powiedziała gdy wzrok medyka spoczął na Blacku.

- Stan jest stabilny, ale stracił dużo krwi. Na razie będzie na oddziale Urazów Pozaklęciowych, tam zrobimy wszystkie konieczne testy.

Evans pokiwała głową.

Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now