Rozdział 21. Zemsta smakuje jak czekolada. cz. 1

7.7K 652 118
                                    

Od Walentynek minął ponad tydzień, a ten kretyn wciąż zaczepia Lily na korytarzu. - myślał Black podchodząc rozluźnionym krokiem do rudowłosej dziewczyny, która starała się bezskutecznie  ominąć Jeremy'ego. 

-Jakiś problem? - zagadnął ciemnowłosy chłopak mierząc Nelsona zimnym wzrokiem. 

-Nie Twój interes Black. - warknął blondyn. - Lily proszę porozmawiajmy gdzieś na osobności. 

Syriusz roześmiał się głośno i wepchnął się w pustą przestrzeń między Evans, a chłopaka.

 -Ty chyba czegoś nie rozumiesz. - powiedział Gryfon zniżając głos tak, żeby nikt na korytarzu poza zainteresowanymi go nie słyszał. - Lily nigdzie sama z Tobą nie pójdzie. Jak chcesz, to ja mogę Ci towarzyszyć ale wówczas nie wiem czy nie zafunduję Ci tygodniowego urlopu w Skrzydle Szpitalnym. Jeremy zmrużył oczy i już chciał coś powiedzieć, ale tuż obok Syriusza pojawił się James i Peter.

 -Jakiś problem? - zapytał Potter, na co Lily zaczęła chichotać, ponieważ dokładnie takich samych słów użył Syriusz. Oni na prawdę są jak bracia! - pomyślała.

 -Otóż, nasz nie drogi Jerry zaczepia naszą jak najbardziej  kochaną Lil. - wyjaśnił Łapa wzdychając teatralnie, machając przy tym dłonią w stronę krukona. 

-Jerry. - powiedział okularnik wykrzywiając usta. - Mam ja Cię pozaczepiać? 

-A musisz wiedzieć, że Rogacz zaczepia jak nikt inny! - wtrącił się Peter. Nelson zbladł i zrobił krok do tyłu, a po nim następny. Ponad ramieniem chłopaków zobaczył delikatny uśmiech Lily i postanowił na dziś zrezygnować z rozmowy z nią. W końcu będzie musiała zostać bez tej obstawy! Kiedy chłopak zniknął z pola widzenia trzej Huncwoci przybili sobie piątki. Evans wzniosła oczy do góry i westchnęła.

-Nie musieliście, aż tak mu grozić! - mruknęła kierując się w stronę sali do Eliksirów. Chłopcy spojrzeli po sobie, a Syriusz machnął ręką żeby nie reagować na gadanie dziewczyny. Lily miała swoje zasady i musiała ich za coś upomnieć.

 -Nieważne. - odezwał się Potter ignorując spojrzenie zielonych oczu, które rzuciła mu ich właścicielka.- Dziś wieczorem wcielamy w życie plan : CZEKOLADA.

-Nareszcie! - Black klasnął w dłonie. - Dawno nie było żadnego dowcipu, więc upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu.

 -A ja jestem coraz mniej pewna tego planu. - westchnęła rudowłosa. - Chyba się nie nadaję do takich rzeczy. 

-Kto wymyślił tą nazwę? - do rozmowy wtrącił się Remus, który podbiegł do nich od strony biblioteki i usłyszał końcówkę rozmowy.Pytanie Lupina spotkało się gromkim śmiechem dwóch naczelnych Huncwotów i Lily oraz z rumieńcem u Petera.

 -To nasz niezastąpiony Glizdek, wpadł na ten cudowny pomysł. - oznajmił James stając na końcu długiej kolejki prowadzącej do sali eliksirów. - Siedzieliśmy u nas w dormitorium i wymyślaliśmy dobrą ksywkę dla naszego planu... 

-To się nazywa kryptonim. - mruknęła Lily kręcąc głową nad wypowiedzią chłopaka. Okularnik wykrzywił się w jej stronę i kontynuował:

-No myślimy i myślimy, a Glizdek cały czas lamentuje, że ktoś mu zwędził czekoladę i tak zostało. Remus już otwierał usta żeby jakoś to skomentować, ale w tej chwili w drzwiach pokazał się profesor Slughorn i gestem ręki zaprosił uczniów do sali.


~*~


Wraz z wybiciem godziny 19, w jednej z klas niedaleko Wielkiej Sali zebrała się grupka uczniów. Poza Jamesem, Syriuszem, Remusem Peterem przyszła też, ku zdziwieniu Lily - Marlena McKinnon. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło do rudowłosej Gryfonki.

Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now