Od Walentynek minął ponad tydzień, a ten kretyn wciąż zaczepia Lily na korytarzu. - myślał Black podchodząc rozluźnionym krokiem do rudowłosej dziewczyny, która starała się bezskutecznie ominąć Jeremy'ego.
-Jakiś problem? - zagadnął ciemnowłosy chłopak mierząc Nelsona zimnym wzrokiem.
-Nie Twój interes Black. - warknął blondyn. - Lily proszę porozmawiajmy gdzieś na osobności.
Syriusz roześmiał się głośno i wepchnął się w pustą przestrzeń między Evans, a chłopaka.
-Ty chyba czegoś nie rozumiesz. - powiedział Gryfon zniżając głos tak, żeby nikt na korytarzu poza zainteresowanymi go nie słyszał. - Lily nigdzie sama z Tobą nie pójdzie. Jak chcesz, to ja mogę Ci towarzyszyć ale wówczas nie wiem czy nie zafunduję Ci tygodniowego urlopu w Skrzydle Szpitalnym. Jeremy zmrużył oczy i już chciał coś powiedzieć, ale tuż obok Syriusza pojawił się James i Peter.
-Jakiś problem? - zapytał Potter, na co Lily zaczęła chichotać, ponieważ dokładnie takich samych słów użył Syriusz. Oni na prawdę są jak bracia! - pomyślała.
-Otóż, nasz nie drogi Jerry zaczepia naszą jak najbardziej kochaną Lil. - wyjaśnił Łapa wzdychając teatralnie, machając przy tym dłonią w stronę krukona.
-Jerry. - powiedział okularnik wykrzywiając usta. - Mam ja Cię pozaczepiać?
-A musisz wiedzieć, że Rogacz zaczepia jak nikt inny! - wtrącił się Peter. Nelson zbladł i zrobił krok do tyłu, a po nim następny. Ponad ramieniem chłopaków zobaczył delikatny uśmiech Lily i postanowił na dziś zrezygnować z rozmowy z nią. W końcu będzie musiała zostać bez tej obstawy! Kiedy chłopak zniknął z pola widzenia trzej Huncwoci przybili sobie piątki. Evans wzniosła oczy do góry i westchnęła.
-Nie musieliście, aż tak mu grozić! - mruknęła kierując się w stronę sali do Eliksirów. Chłopcy spojrzeli po sobie, a Syriusz machnął ręką żeby nie reagować na gadanie dziewczyny. Lily miała swoje zasady i musiała ich za coś upomnieć.
-Nieważne. - odezwał się Potter ignorując spojrzenie zielonych oczu, które rzuciła mu ich właścicielka.- Dziś wieczorem wcielamy w życie plan : CZEKOLADA.
-Nareszcie! - Black klasnął w dłonie. - Dawno nie było żadnego dowcipu, więc upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu.
-A ja jestem coraz mniej pewna tego planu. - westchnęła rudowłosa. - Chyba się nie nadaję do takich rzeczy.
-Kto wymyślił tą nazwę? - do rozmowy wtrącił się Remus, który podbiegł do nich od strony biblioteki i usłyszał końcówkę rozmowy.Pytanie Lupina spotkało się gromkim śmiechem dwóch naczelnych Huncwotów i Lily oraz z rumieńcem u Petera.
-To nasz niezastąpiony Glizdek, wpadł na ten cudowny pomysł. - oznajmił James stając na końcu długiej kolejki prowadzącej do sali eliksirów. - Siedzieliśmy u nas w dormitorium i wymyślaliśmy dobrą ksywkę dla naszego planu...
-To się nazywa kryptonim. - mruknęła Lily kręcąc głową nad wypowiedzią chłopaka. Okularnik wykrzywił się w jej stronę i kontynuował:
-No myślimy i myślimy, a Glizdek cały czas lamentuje, że ktoś mu zwędził czekoladę i tak zostało. Remus już otwierał usta żeby jakoś to skomentować, ale w tej chwili w drzwiach pokazał się profesor Slughorn i gestem ręki zaprosił uczniów do sali.
~*~
Wraz z wybiciem godziny 19, w jednej z klas niedaleko Wielkiej Sali zebrała się grupka uczniów. Poza Jamesem, Syriuszem, Remusem Peterem przyszła też, ku zdziwieniu Lily - Marlena McKinnon. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło do rudowłosej Gryfonki.
![](https://img.wattpad.com/cover/45198080-288-k472446.jpg)
YOU ARE READING
Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)
Random~ W trakcie poprawiania ~ Era Huncwotów. Lata 70 XX wieku. Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Świat spowił mrok. Coraz częściej pojawiają się doniesienie o tajemniczych zniknięciach i mordach. Każdy musi się opowiedzieć po której stani...