Rozdział 64. Ostrzeżenia.

6.3K 534 6
                                    

Wiosna na dobre zadomowiła się na terenie Zamku. Robiło się coraz cieplej, wszystko kwitło a na błoniach można było dostrzec coraz więcej uczniów. Jednak wraz z tą piękną pogodą pojawiły się nowe artykuły w gazetach, które donosiły o atakach. Remus wraz z Dorcas i Syriuszem siedzieli przy stole w Wielkiej Sali jedząc śniadanie i czekając na resztę znajomych.
- Zauważyliście, że nie ma połowy nauczycieli? - zagadnął Łapa wlepiając spojrzenie w stół prezydialny. Remus przerwał jedzenie i spojrzał w tamtym kierunku.
- Może mają zebranie?
- Tylko dla płowy kadry? - zapytał Łapa chwytając kolejnego tosta. Lupin wzruszył ramionami i wrócił do rozmowy ze swoją dziewczyną. W tym samym czasie na śniadanie przybyli James, Laura i Lily, a chwilę po nich przez otwór przy suficie wleciały sowy z poranną pocztą. Od razu można było się domyślić, że coś jest nie tak po ciszy, która zaczęła ogarniać Wielką Salę. Lily rozwinęła gazetę, którą przyniósł jej ptak i zbladła. U góry strony widniał duży nagłówek napisany drukowanymi literami : ATAK NA SZPITAL ŚW MUNGA - SĄ OFIARY ŚMIERTELNE.
- O nie. - szepnęła Laura szybko odnajdując artykuł.
W nocy z 28 na 29 kwietnia doszło do kolejnego ataku popleczników Sami - Wiecie - Kogo, zwanych Śmierciożercami. Tym razem ich celem okazał się Szpital Św Munga znajdujący się w Londynie. Atak rozpoczął się o godzinie 23. Jak zeznają świadkowie najpierw w całym budynku zgasły światła, a następnie w powietrzu zaczęły latać kolorowe zaklęcia.
Głównym celem ataku były laboratoria, gdzie uzdrowiciele pracowali nad nowymi miksturami leczniczymi. Pomieszczenia te zostały zniszczone, próbki zabrane, a główny kierownik badań zabity. Nie mamy informacji nad czym dokładnie prowadzone były badania i co zostało skradzione.
Na chwilę obecną naliczono cztery ofiary śmiertelne wśród pracowników i dwie wśród pacjentów. Rannych zostało 23 osoby.
- To dlatego dziś nie ma tylu nauczycieli. - odezwał się Łapa. - Pewnie pomagają w Mungu.
- Jak można zaatakować bezbronnych ludzi, którzy jedynie wykonują swoją pracę? - wyszeptała Laura. - Przecież to chore.
- Wiesz ... - odezwał się James. - Śmierciożercy i ich szef raczej najnormalniejsi nie są.
Lily odłożyła na bok gazetę, cały czas była blada.
- Czy nikt nie może ich powstrzymać? James odwrócił się w jej stronę i objął ramieniem. Jego usta od razu znalazły się na jej włosach.
- To nie jest takie proste. - westchnął. - Ministerstwo robi co może, ale nie za bardzo im to wychodzi.
- No i nie zapominajmy o słowach Dumbledora. - przyciszonym głosem odezwał się Remus. - On też ma jakieś plany. James rzucił zasępione spojrzenie na gazetę.
Chciał działać. Jego gryfońska natura cały czas domagała się tego, aby działać i walczyć przeciwko niesprawiedliwości tak, jak robił to jego ojciec.
- Jeszcze kilka miesięcy. - westchnął Łapa. - I my też będziemy to robić. Lily zgryzła wargę przyglądając się spojrzeniom jakie wymieniali James i Syriusz. Nie była do końca pewna, czy to dobry pomysł. Oczywiście chciała pomóc, ale wiedziała jakie niebezpieczeństwo to sprowadza.
Rudowłosa gryfonka cały czas myślała o porannym artykule. Ciągle czuła dziwną trwogę, bała się tego co może przynieść przyszłość. Pod salą od zaklęć ujrzała czekających już na zajęcia uczniów, jednak wśród nich nie było nikogo z jej przyjaciół. Dziewczyna stanęła pod ścianą opierając się o nią plecami.
- Już się przygotowałaś? - dobiegł do niej głos z boku. Spojrzała w tamtą stronę i ujrzała Nott'a w towarzystwie kolegów. Uniosła wysoko brwi.
- Na co? - zapytała chłodno patrząc mu prosto w oczy. Ślizgon zaśmiał się cicho robiąc krok w jej kierunku. Lily przesunęła prawa rękę w stronę kieszeni z różdżką.- Taka inteligentna, a nie wie? - zadrwił chłopak. - Już niedługo nasze społeczeństwo zostanie oczyszczone z takich jak ty.
Evans zmrużyła oczy, ale powiedziała sobie w myślach, że nie da wyprowadzić się z równowagi.
- Jeżeli to pozwala ci sapać w nocy spokojnie... - zaczęła z uśmiechem. - To możesz to sobie powtarzać.
- Ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że w mungu zabili same szlamy. - zaśmiał się Crabbe.
W jednej chwili Lily zrobiło się zimno. Nie wiedziała o tym, bo w artykule nie wspomniano ani słowem kim były ofiary.
- A ty skąd masz taki informacje? - zapytała siląc się na to, aby jej głos był spokojny. Chłopak uśmiechnął się okrutnie.
- Mam swoje źródła.
W tym momencie na korytarzu pojawiła się Dorcas wraz z Jamesem i Remusem. Okularnik od razu podszedł do swojej dziewczyny i objął ją ramieniem, jednocześnie rzucając Ślizgonom wyzywające spojrzenie.
- Wszystko w porządku? - szepnął jej do ucha jednocześnie muskając skroń ustami. Rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się do Jamesa i pokiwała głową.
- Pilnuj swojej dziewczyny Potter. - rzucił w ich kierunku Nott. - Nie wiadomo jaki przykry wypadek może ją spotkać.
Okularnik zrobił krok do przodu, a jego dłoń powędrowała do różdżki. Lily wiedząc co się za chwilę może wydarzyć chwyciła go za łokieć i pociągnęła w swoją stronę.
- Zostaw to. - poprosiła cicho. - Nie warto.
Potter cały czas wbijał wściekłe spojrzenie w Ślizgona.
- Jeszcze się policzymy. - powiedział do Nott'a. Objął Lily ramieniem i poprowadził w kierunku stojących niedaleko przyjaciół.

Mam nadzieję, że z rozdziałem jest wszystko w porządku. Nie lubię publikować z telefonu ale mam problem z laptopem. ;(

Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now