Rozdział 37. Spacer po Zakazanym Lesie.

6.2K 561 55
                                    

W lesie panował półmrok, który sprawiał że Lily rozglądała się dookoła gdy do jej uszu dobiegł najdrobniejszy szmer czy szelest. Dziewczyna szła kilka kroków za Jamesem, który oświetlał ścieżkę swoją różdżką. Zdążyli już znaleźć Euphorię i zebrać słoik jej ziaren. Teraz musieli zlokalizować pozostałe dwie rośliny. W pewnym momencie Rogacz skręcił w lewo, a Lily zatrzymała się na skraju dróżki w którą wszedł chłopak. 

- Skąd wiesz, że mamy iść tędy? - zapytała dziewczyna. Potter spojrzał w jej stronę i poprawiając okulary powiedział:

- Mam dobrą orientacje w terenie. - Evans zmrużyła oczy i założyła ręce na piersi. Nie uśmiechało jej się szukać później drogi powrotnej, bo tutaj każde drzewo wyglądało dla niej tak samo. 

- Masz mnie za idiotkę? W tym lesie? Orientacja w terenie? 

 James westchnął ruszając w kierunku stojącej na rozwidleniu dróg dziewczyny. Lily nie ruszyła się z miejsca obserwując poczynania chłopaka. Potter stanął tuż obok, tak że ich buty stykały się ze sobą, i popatrzył głęboko w jej oczy. 

- Posłuchaj, po prostu mi zaufaj. - powiedział i wzruszył ramionami. - Znam ten las i wiem gdzie mamy iść. 

Rudowłosa Gryfonka nie wydawała się do końca przekonana, tym żeby zagłębiać się jeszcze bardziej w las. Ale coś we wzroku chłopaka sprawiło, że mu uwierzyła. 

- Lepiej, żebyś na prawdę miał jakieś pojęcie o tym gdzie nas prowadzisz. - mruknęła czując jak nieprzyjemny dreszcz przebiega po jej plecach. Obejrzała się, ale nie zobaczyła nic niepokojącego.

 - Prowadź. - nakazała Jamesowi, na co ten zaśmiał się cicho i żwawo ruszył przed siebie co jakiś czas oglądając się za siebie, czy dziewczyna idzie za nim. Po kilku minutach dotarli na niewielką polankę, na której pełno było kamieni różnej wielkości. 

- O ile wiem powinniśmy tu znaleźć Kacze Jagody. - powiedział James, a Lily z uśmiechem pokazała dłonią na skupisko wysokich na około metr kwiatów o żółtych płatkach. 

- Skąd wiedziałeś? - zapytała kiedy wykopywali trzeci kwiat. 

- Tajemnica Huncwota. - powiedział i uśmiechnął się do niej szeroko. Dziewczyna trącnęła go ramieniem. - Kiedyś się dowiesz, obiecuję. 

- Trzymam za słowo. - powiedziała z poważną miną Lily i zaśmiała się widząc zdezorientowaną minę chłopaka. - To teraz zostało nam tylko znalezienie Gwieździstych Rumianków. 

- Jak to wygląda? - zapytał James, którego rośliny interesowały w bardzo niewielkim stopniu i prawie ich nie rozróżniał. 

- Białe, prawie przeźroczyste płatki. Jest ich kilka na jednej łodyżce. - pospieszyła z odpowiedzią dziewczyna. - Powinny rosnąć tam gdzie światło księżyca przebija przez liście drzew. 

- Wow. - mruknął James. - Ile informacji jest w stanie pomieścić Twój mózg?

 Lily już miała mu odpowiedzieć, ale z kieszeni chłopaka odezwał się zirytowany głos Olivii. "James!" Chłopak wyciągnął lusterko i ujrzał w nim nieco zacienioną twarz dziewczyny. 

- Co się stało? - zapytał zmartwiony James, Rowle skierowała lusterko na siedzącego pod drzewem chłopaka, który trzymał się za kostkę. 

- Chyba skręcił kostkę. - wyjaśniła brunetka. - Albo złamał, nie wiem. Nie chcę też rzucać żadnego zaklęcia, bo nigdy tego nie robiłam. 

Potter spojrzał na Lily, która przygryzła wargę.

 - Musiałabym zobaczyć tą nogę...- powiedziała po chwili. - Tak na odległość... Znam teorię i nastawiałam już złamany nos i nadgarstek...

 - Gdzie jesteście? - przerwał jej James, a Olivia roześmiała się nieco histerycznie. 

- W lesie Potter, tyle Ci mogę powiedzieć. - warknęła gdy już się uspokoiła. - Koło takich dwóch kamieni i zwalonego drzewa.

 Dziewczyna pokazywała w lusterku każde opisywane miejsce, a Rogacz kiwał głową ze zrozumieniem. - Jesteśmy jakieś 20 minut drogi od was. - powiedział w końcu chłopak. - Po prostu na nas zaczekajcie. Gdy skończył mówić, schował lusterko do kieszeni. 

- Chodź Lil, idziemy pomóc Ślizgonom. - westchnął teatralnie i wyciągnął w jej stronę dłoń którą dziewczyna przyjęła. - Uważaj kamień. - ostrzegł ją i pociągnął w stronę gęsto rosnących drzew.

~*~

Olivia chodziła nerwowo między drzewami wypatrując Lily i Jamesa. 

- Jak można chodzić po ciemnym lesie i nie patrzeć pod nogi Avery? - zapytała zatrzymując się niedaleko chłopaka. Brunet prychnął nie patrząc na dziewczynę. Czuł się głupio, że zrobił sobie krzywdę i że ta szlama i gryfoński idiota muszą mu pomagać.

- Dorosły facet. - mruknęła do siebie. 

Tymczasem za jej plecami rozległ się jakiś szelest. Olivia skierowała w tamtą stronę uniesiono wysoko różdżkę, a chłopak siedzący pod drzewem poszedł w jej ślady. Gdy dźwięki stały się coraz głośniejsze do ich uszu dobiegły głosy dwóch osób, a im oczom ukazali się Lily i James. 

- Tęskniliście? - zapytał chłopak uśmiechając się szeroko. - Avery coś ty sobie zrobił? - zapytał z udawaną troską. 

Rowle zaśmiała się cicho, teraz już czując się znacznie pewniej. Evans podeszła do rannego chłopaka i kucnęła przy lekko spuchniętej kostce. Położyła swoje dłonie po obu ich stronach i lekko poruszyła. Gideon krzyknął z bólu odchylając głowę do tyłu. 

- Zrobiłaś to specjalnie szlamo! - warknął do niej, a dziewczyna mocniej nacisnęła na nogę, na co z ust chłopaka wyrwał się głośny jęk. 

- To zrobiłam specjalnie. - warknęła. - Kostka nie jest złamana, ale jest mocno skręcona. - wyjaśniła wstając. - Powinniśmy kogoś wezwać. 

- Nie dasz rady go wyleczyć? - Olivia spojrzała błagalnie na przyjaciółkę z innego domu. Lily jedynie pokręciła głową zerkając na siedzącego pod drzewem chłopaka. 

- Pewnie bym dała bo to zaklęcie do skomplikowanych nie należy, ale nigdy tego nie robiłam i nie chcę później wysłuchiwać jego pretensji jak coś mi nie wyjdzie. 

- Panna idealna Evans nie umie wyleczyć kostki? - zadrwił Avery uśmiechając się kpiąco. James podszedł do niego wolnym krokiem i staną od strony jego zdrowej nogi. 

- Jeszcze jedno słowo, a będziesz się do Zamku czołgał, a nie skakał na jednej nodze. 

Ślizgon zmrużył oczy ale nie odpowiedział na jego słowa. Olivia skierowała swoją różdżkę w górę i wysłała dwa czerwone promienie w stronę ciemnego nieba.

Wracam z rozdziałem spóźniona o jeden dzień bo wczorajszy dzień minął mi pod znakiem małej rodzinnej imprezy :).

Nie wiem co sądzić o tym rozdziale, chyba wena mi podupada. Muszę znaleźć nowe piosenki które będą mnie pozytywnie nastrajały do pisania :D 

Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz