Rozdział 72. Wszystko ma swój koniec.

5.8K 560 104
                                    

Dubmledore z uśmiechem obserwował uczniów siódmej klasy zajmujących miejsca w Wielkiej Sali. Jutro miało odbyć się oficjalne zakończenie roku dla wszystkich uczniów - dziś natomiast tyko dla tych osób, które opuszczają szkołę na zawsze.

Dyrektor z radością zauważył, że studenci nie zbierają się w grupki w obrębie swojego domu, ale mieszają się ze sobą. Kiedy wszyscy zajęli miejsca, mężczyzna wstał z wysokiego, zdobionego krzesła i zaklaskał w dłonie. Uczniowie natychmiast przerwali swoje rozmowy i całą uwagę skupili na starszym, siwowłosym mężczyźnie. 

- Jak szybko minęło ostatnie siedem lat. - zaczął. - Doskonale pamiętam dzień w którym przekroczyliście próg Wielkiej Sali, aby rozpocząć wielką przygodę. A dziś? Dzisiaj widzę dorosłe osoby, które jutro na zawsze opuszczą mury szkoły. Teraz czeka was kolejna przygoda, jaką będzie dorosłe życie i liczę na to, że poradzicie sobie tak doskonale jak radziliście sobie do tej pory. Na twarzach wielu z was widzę smutek i łzy. Ale nie ma powodu, żeby się trapić. Wkraczacie w najlepszy etap swojego życia.  -Mężczyzna przerwał na chwilę swoją przemowę. Kilka dziewcząt w tym Lily i Dorcas pociągało nosami i ukradkiem wycierało łzy. 

- Dopiero teraz zaczniecie spełniać swoje marzenia. - Podjął przerwany wątek Dumbledore. - I szczerze wierzę w to, że każdemu z was się to uda. Pamiętajcie, że macie je na wyciągnięcie ręki, musicie tylko znaleźć w sobie odwagę żeby po nie sięgnąć. Nie zrażajcie się jeżeli na początku spotkają was nieprzyjemności lub niepowodzenia. To także część dorosłego życia, przez którą musicie przejść. 

W Wielkiej Sali zapadła cisza. Dyrektor miał w sobie coś takiego, że jego słowa zapadały każdemu w pamięć i zmuszały do refleksji. 

- Nie byłbym sobą gdybym was nie ostrzegł. Żyjemy w niebezpiecznych czasach, gdzie często przyjdzie nam podejmować trudne decyzje. Ważne żebyście zawsze pozostawali w zgodzie z własnym sercem. - James i Syriusz wymienili spojrzenia. Doskonale pamiętali obietnicę, którą złożył im dyrektor. Po skończeniu szkoły mieli zostać wprowadzeni w działalność przeciwko Czarnemu Panu, jaką prowadzi. Chłopcy nie mogli się już doczekać, aż ta chwila nastąpi. Obaj chcieli jakoś pomóc i walczyć. 

- Niech dobre relacje jakie nawiązaliście między sobą w murach tego zamku, przetrwają także poza nim - kontynuował siwowłosy mężczyzna. - O tych nieco gorszych starajcie się zapomnieć, a kiedy nadejdzie taka sposobność spróbujcie je naprawić. Życie jest za krótkie, żeby tracić je na nieporozumienia i kłótnie. 

Do dyrektora podeszła profesor McGonagall i kiedy mężczyzna przestał mówić to ona zabrała głos. 

- W imieniu całego grona pedagogicznego życzę wam wszystkiego co najlepsze oraz tego żebyście umiejętnie wykorzystali to czego nauczyliście się w szkole. Mamy szczerą nadzieję, że będziecie nas chociaż czasem wspominać. 

- Będę panią odwiedzał! - krzyknął Black, co wywołało śmiech na sali. Nawet nauczycielka transmutacji się uśmiechnęła.

Po oficjalnej części przyszła kolej na osobiste pożegnanie. James i Syriusz od razu podbieli do opiekunki swojego domu. 

- Nikt w mojej karierze nie napsuł mi tyle krwi co wy. - oznajmiła kobieta grożąc im palcem. 

- Przynajmniej się pani profesor nie nudziła. - powiedział okularnik. McGonagall pozwoliła sobie na delikatne wygięcie warg ku górze. 

- Przez was zawsze miałam co robić. - przyznała kobieta i spojrzała na Jamesa. - Będzie mi Ciebie brakowało na meczach. 

Okularnik zrobił krok do przodu i objął kobietą, później ten gest powtórzył Syriusz. 

- No już chłopcy. - mruknęła kobieta mrugając kilka razy. - Życzę wam wszystkiego dobrego.

 - A my życzymy pani profesor samych tak wspaniałych uczniów jakimi byliśmy my. 

~*~

Lily stała między swoimi dwiema przyjaciółkami, trzymając je za ręce. Jej pełne łez oczy skierowane były na skąpany w promieniach słońca zamek. Pociągnęła nosem słysząc chlupot nadpływających łódek. Tradycją było to, że uczniowie ostatniej klasy zamiast jechać na peron powozami, płynęli tam łódkami. *

Evans czuła jak wzruszenie ściska jej gardło. Nie była jedyną płaczącą osobą. Niemal wszystkie dziewczyny miały w oczach łzy. Można było dostrzec je też w oczach kilku chłopaków., jednak ci starali się je ukrywać.

 - Gdzie chłopaki? - zapytała Lura ocierając dłonią policzki. Lily wzruszyła ramionami.

- Powiedzieli, że chcą się pożegnać w... - nie dokończyła gdyż między dwoma wieżami zamku rozległ się potężny wybuch, a między nimi pojawiło się coś w rodzaju transparentu. Na jego środku widniał napis " Żegnajcie! Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz". Tuż po pojawieniu się słów w powietrzu rozległy się pojedyncze wystrzały, a jasne niebo ozdobiły kolorowe fajerwerki. 

- Świetne! - westchnęła Dorcas. Reszta osób - nawet ślizgoni podzielali jej zdanie i wraz z innymi bili brawa. Przez błonia, w kierunku łódek biegło czterech roześmianych chłopaków.

- O mało żeście się nie spóźnili! - Zagrzmiał do nich Hagrid przybijając każdemu z nich po kolei piątki. 

- Na nas byś nie poczekał? - Udał obrażonego Syriusz. Gajowy zaśmiał się głośno. 

- Ja bym poczekał, ale pociąg? Ni wiem. - Hagrid rozejrzał się po zgromadzonych osobach i krzyknął. - Po cztery osoby do łódek! 

Lily pomachała Jamesowi i zajęła miejsce obok Dorcas, na przeciwko miała Laurę i Olivię która się do nich przysiadła. Byli już w połowie jeziora kiedy z łódki Huncwotów zaczęły dochodzić krzyki. Uwaga niemal wszystkich skupiła się na nich. Rogacz stał na ławeczce z wyciągniętymi szeroko rękami, pech chciał że zawiał silny wiatr przez który chłopak stracił równowagę. Chciał ją odzyskać łapiąc się również stojącego Syriusza, jednak ten nie dał rady utrzymać przyjaciela przez co obaj w akompaniamencie krzyków i pisków wpadli z pluskiem do jeziora. 

Kilka minut zajął im powrót do łodzi, ale żaden z nich nie wydawał się być niezadowolony z powodu tej nieoczekiwanej kąpieli. 

- Jesteś cały mokry. - powiedziała Lily, gdy stali już na peronie, a chłopak przytulił się do niej od tyłu. - Wysusz się James! 

- Jest ciepło. - mruknął w jej szyję. 

- I to jest powód dla, którego część wody zostawiasz na mnie? - zapytała dziewczyna unosząc wysoko brew. Potter cmoknął ją szybko w policzek i odsunął się. Lily wyciągnęła swoją różdżkę i jednym sprawmy ruchem sprawiła, że okularnik był suchy. 

- Chodźcie już! - krzyknęła w ich kierunku Dorcas wsiadając do pociągu. Lily pozwoliła sobie, żeby po raz ostatni spojrzeć na majaczący w oddali zamek. Kochała to miejsce, było dla niej domem. To tutaj przeżyła najważniejsze chwile swojego życia i odkryła to kim naprawdę jest. Poznała wspaniałych przyjaciół i znalazła miłość. Hogwart na zawsze pozostanie w jej sercu, jednak teraz, tak jak powiedział Dumbledore pora na nową, równie wspaniałą przygodę. 



* Wiem, że czytałam w jednym z opowiadań o takim sposobie "pożegnania" z Hogwartem. Nie pamiętam jednak tytułu, mam nadzieję że autorka nie będzie zła za wykorzystanie jej pomysłu. :)

Przepraszam za wszelkie błędy, rozdział prawie nie sprawdzony :( 


Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Where stories live. Discover now