Rozdział 9

464 35 2
                                    

{T.I}

-Dzisiaj potrenujemy sprzęt w terenie. Będziemy to robić w tym lesie obok pola treningowego. Macie czas na dojście tam do czasu aż przyjadę tam z koniem. Tak na oko 5 minut ponieważ koń jest przygotowany. Nie spóźnijcie się bo będziecie mieli kłopoty.- powiedział i pobiegł. Za nim wystartowali wszyscy. (Na górze. Włączyłącz muzykę) Zaczęłam biec. Byłam na miejscu po paru osobach przez to że mi się nie chciało biedz. Kiedy wszyscy dobiegli zjawił się Keith z Armin'em. Armin przybiegł parę kroków przed Shadis'em.
-Odpalajcie sprzęt i lećcie!- >Czekałam aż to powie.<. Wzleciałam w górę. Zaczęłam się poruszać tak żeby nie zgubić konia na którym siedział Shadis. Zaczęłam robić salta, korkociągi po prostu czułam się jak małe dziecko które skacze na Bandżi wraz z [Imię twojej przyjaciółki.]. Zaczęłam spadać.
-[T.N] co ty, kurwa, wyczyniasz?!- wykrzyczał Keith. Wtedy zobaczyłam mnie Eren. Zaczął podlatywać do mnie. W ostatniej chwili zaczepiłam się o drzewo i wzleciałam wyżej. Tuż nad ziemią.
-Łiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!- wydarłam się jak małe dziecko mając świecące z radości oczy. Widziałam niedowierzanie w oczach Eren'a, trenera, Jean'a, Mikasy i Annie którzy akurat tedy przelatywali. Zaczęłam skakać ponad drzewa. Czułam ten wiatr we włosach. Czułam że jestem wolna. Wtedy znowu zaczęłam spadać tylko po to aby mieć na widoku konia. Zaczepiłam się i znowu leciałam. Było to wspaniałe uczucie. Czułam się jak bym miała skrzydła. Skrzydła wolności. Dziwne prawda? Leciałam dalej i szybciej.
-Wracamy!- krzyknął Shadis i wtedy wszyscy zaczęli wracać. Niestety przy wykrecaniu wpadł by ktoś na mnie ale z trudem go wyminełam i owinełam linkami drzewo tak że się do niego przywiązałam. Nie wydałam żadnego odgłosu, tylko zacisnęłam zęby i pięści. Zobaczyłam że to Jean.
-Wiem że na mnie lecisz ale bez przesady.- powiedział z uśmiechem.
-Mogła bym powiedzieć to samo. W końcu to ty we mnie wleciałeś. ...- powiedziałam ze śmiechem.
-.... ale powinieneś powiedzieć przepraszam.- powiedziałam z rządzą mordu.
-Przepraszam. Pomóc ci?- Zapytał.
-Nie, dam radę. Tylko mnie odwiąż- powiedziałam a on to zrobił. Nastepnie Odpaliłam sprzęt. Już nie czułam tych skrzydeł wolności tylko ciernie przez przeszywajacy ból głowy. Niestety od razu zaczęłam spadać ponieważ wystrzeliłam linki ale one wbiły się i wydłużały. Wtedy złapał mnie Jean.
-Może jednak pomogę. Masz u mnie dług.- powiedział puszczając oczko.
-Nie, to ty spłacasz swój dług ponieważ to przez ciebie tak się stało.- powiedziałam naburmuszona ponieważ musiał mnie nieść. Trochę długo mu to zajęło ale wydostaliśmy się z lasu. Co z tego że wszyscy już się rozeszli. Odrazu poszłam zgłosić że sprzęt mi się lekko uszkodził. Oczywiście opowiedziałam całą historię. Dostałam nowy i poszłam na kolacje z bandażem na głowie.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα