Rozdział 51

333 26 0
                                    

(Kilka godzin wcześniej)

{Petra}

Kiedy [T.I] odleciała na sprzęcie w głąb lasu to Kapral nie pozwolił nam za nią ruszyć. Przedstawił nam plan jutrzejszego sprawdzianu.

-Kapralu czy to wszystko jest konieczne?- Zapytałam.

Ten plan wydawał mi się absurdalny.

-Tak. Ta wariatka skoczyła na tytana z małym nożykiem aby uratować swoją przyjaciółkę. Musimy sprawdzić jak zareaguje na to. Tak kazał Erwin, po za tym to ma na celu sprawdzenie jej szybkiego łączenia faktów oraz stopień wytrzymałości.- powiedział Kapral.

(Chwila obecna.)

Kiedy [T.I] wydała rozkaz swojej klaczy to ta tylko prychneła ale wykonała prośbę.

-Zdała. Poszło jej lepiej niż myślałem. Pomyśleć że taka krucha dziewczyna dała rade.- powiedział Kapral z podziwem.

-Mówiłam że to zły pomysł, po za tym mógł Kapral mnie nie ranić.- powiedziałam.

-Inaczej by napewno nie uwierzyła.- powiedział Kapral, wziął dziewczynę na ręcę w stylu księżniczki i wraz z Hange skierował się w stronę jej pokoju.

{Levi}

-Tego to się nie spodziewałeś. Prawda karzełku?- Zapytała Hange.

-Nie spodziewałem się że tyle wytrzyma. Tak samo nie spodziewałem się że ten jej nożyk ma tyle funkcji i ostrzy.- powiedziałem.

-No dobra. Połóż ją do niej na łóżko, zaraz ją opatrze.- powiedziała Hange.

Tak też zrobiłem a następnie wyszedłem z tamtąd.

(Time skip)

{T.I}

Otworzyłam oczy. Zobaczyłam sufit. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, znajdowałam się w moim pokoju. Złapałam się za głowę.

>Boże dlaczego odrazu nie zrozumiałam że to przedstawienie!? Przecież Kapral atakował nie tak aby zabić ale tak aby zranić, chociaż w ostatniej chwili mijał śmiertelne punkty! Tak właściwie to o co w tym chodziło!? W sumie, dalej nie rozumiem ale dlaczego Petra zgodziła się zagrać tą szopkę!? Dobra nieważne. Mam czas na dokończenie tego co zaczęłam!<

Rozejrzałam się w koło. Obok mojej poduszki leżał mój scyzoryk. Wyciągnęłam mniejszy nożyk i zaczęłam dalej wycinać w drewnie.

>Czwarta postać skonczona! Teraz czas na piątą.< pomyślałam i zaczęłam wycinać tą, następną i tak dalej. Zajęło mi to cały boży dzień. Zrobiłam się trochę głodna wiec postanowiłam iść do kuchni, uprzednio chowając moją pracę pod poduszkę i odkładając scyzoryk na miejsce. Po cichutko się tam zakradłam, wziełam chleb i wróciłam do pokoju. Kiedy położyłam się do łóżka to zjadłam a następnie postanowiłam oddać się w objęcia Morfeusza.

Ostatnie ci usłyszałam to: ,,Skąd tu taki syf?''

Obudziłam się następnego dnia o piątej rano. Wyciągnęłam następny kawałek drewna i znowu zaczęłam pracować. Po paru minutach usłyszałam kroki więc odrazu schowałam moją pracę. Niestety miałam trochę poranione dłonie. Wtedy do środka weszła Hange. Odrazu zaczęła sprawdzać mój stan.

-O już się obudziłaś! To świetnie!...- powiedziała i odrazu zaczęła sprawdzać mój stan.

-... Za dwanaście dni będziesz mogła chodzić, narazie masz się nie ruszać z łóżka! Niestety nie poznasz już moich tytanów bo zostały zabite, ale to nic! Jeszcze nadaży się taka okazja! To ja spadam!- powiedziała i wyszła.

>Czy mi się zdaje czy jest bardziej roztrzepana niż zwykle?<

Wróciłam do przerwanej czynności. Potem Hange przyniosła mi śniadanie, po jakimś czasie obiad a potem kolacje. I tak oto minęło mi 12 dni w których robiłam moje prace.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKWhere stories live. Discover now