Rozdział 69

315 22 25
                                    

{T.I}

(Polecam włączyć muzykę)

Pędziłam przed siebie prosto do siedziby Zwiadowców. Do moich oczu ciągle napływały łzy. Nie miałam na nic ochoty, jak i siły. Miałam dość mojej bezradności, nagle [I.K] zrzuciła mnie ze swojego grzbietu.

-O co ci chodzi!?- zapytałam a ona na mnie popatrzyła.

Następnie wzięła w pysk patyk i mnie walneła w twarz. Wtedy zaczęło kropić, by później się rozpadać na dobre.

-Za....!?- chciałam się zapytać, ale zrozumiałam.
-Masz rację. Zadużo o tym myślę, musze być silna. Zawracamy!- krzyknełam wskakujac na nią a ona pojechała w stronę Karanes.

Jechałam bardzo szybko aż natrafiłam na korpus zwiadowczy. Mimo wszystko jechałam dalej, i szybciej. Czułam na sobie wzrok Zwiadowców których mijałam. Miałam wrażenie że są zdziwieni, ale niewiem czym. Musiałam to zignorować, jechałam dalej. Kiedy dotarłam do dzielnicy Karanes to odrazu wjechałam w jej głąb. Pamiętałam doskonale dom z którego wyszedł Ojciec Petry. Zeszłam z [I.K] i podeszłam do drzwi. Wziełam głęboki wdech i zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał więc chciałam odejść ale wtedy otworzyły się drzwi.

-Słucham?- usłyszałam kobiecy głos.

Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam zapłakaną kobietę.

-Ja.... wiem że to będzie ciężkie ale.... chciałbym porozmawiać z Rodzicami Petry Ral. Zostałam ich w domu?- zapytałam a kobiecie zaczęły spływać łzy.

Następnie weszła do środka zamykając drzwi. Wystawiam rękę w kierunku drzwi myśląc że ją zatrzymam, jednak nic z tego. Opuściłam rękę i opuściłam głowę.

>No trudno.<

Pomyślałam odwracając się z zamiarem odejścia, ale wtedy usłyszałam otwieranie drzwi i znowu się odwróciłam. W drzwiach stała kobieta z mężczyzną, cały czas miałam na sobie kaptur.

-Dziękuję za możliwość rozmowy.... i nie będę owijać w bawełnę....- mówiłam ale przerwał mi ojciec Petry.

-Wejdź do środka. Pogadamy.- powiedział mężczyzna.

Z początku protestowałam ale jednak mnie namówili. Weszłam do środka a przedemną stała staruszka ze starcem.

-Dzień dobry.- wyszeptałam a oni popatrzyli na mnie złowrogo.

-Chciałam powiedzieć tylko... Przepraszam..... że nie uratowałam jej życia. Naprawdę mi przykro z tego powodu.... nawet mimo moich katowniczych treningów nie udało mi się ich ocalić. Nie udało mi się Jej ocalić. To tyle. Możecie mnie nienawidzić, możecie nawet mnie uderzyć. Chociaż wiem że to niezbyt pomoże i wiem, że ,,przepraszam'' nie zwróci jej życia. Wiem też że uratowanie jej martwego ciała nic nie dało ale zrobiłam to po to, aby poczuć się lepiej i po to, aby mogła zostać godnie pochowana.- powiedziałam a z moich oczu spływały łzy.

Wtedy poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Był to ojciec Petry.

-Dziękuję.... naprawdę dziękuję.- powiedział mając w oczach łzy.

Nie mogłam nic z siebie wydusić, a spojrzenia dziadków Ral złagodniały.

-Przepraszam, ale muszę wracać. Jeszcze raz przepraszam.- powiedziałam a mężczyzna mnie puścił.

-Zawsze będziesz tu mile widziana. Petra napewno tak by chciała.- powiedziała jej matka.

-Dziękuję i jeszcze raz przepraszam, za dosłownie wszystko.- powiedziałam przecierając oczy.

Całej rodzinie spływały łzy. Skierowałam się do drzwi.

-Dowidzenia.- powiedziałam otwierając drzwi.

-Może zostaniesz? Na podwórku pada.- powiedziała babcia Petry.

-Nie mogę. Musze wracać..... i upewnić się że złapiemy winnego.- powiedziałam i wyszłam.

Zagwizdałam a wtedy do mnie podbiegła [I.K], wsiadłam na nią a następnie ruszyłam. Jechałam w deszczu całą drogę. Kiedy dotarłam do siedziby Zwiadowców to było ciemno. Dowiedziałam się też że jest spotkanie na temat tej wyprawy. Nawet się nie przecierając odrazu tam pobiegłam. Kiedy stałam pod drzwiami to usłyszałam Armin'a.

-Tak.... najprawdopodobniej to jest Annie Leonhart.... Jak już zaznaczyła Mikasa Kobieta-Tytan, jak i ona mają te samą taktykę walki. Jednak 100% pewności nie ma. Bardziej 50%- powiedział Armin.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKWhere stories live. Discover now