Rozdział 29

356 24 2
                                    

{T.I}

-Tak.- powiedziałam i spojrzałam w niebo, po chwili spojrzałam znowu na Rainer'a.
-A tak z innej beczki, strasznie mi kogoś przypominasz.- powiedziałam przykładając palca wskazującego do policzka.
-Nie mam pojęcia kogo. Wybacz ale musze wracać do treningów.- powiedział i szybko odszedł. Wtedy zobaczyłam Annie. >Jak zwykle chce się z tego wyplątać.<. Postanowiłam do niej podejść.
-Hej Annie. Możemy porozmawiać?- zapytałam z uśmiechem.
-Ta.- powiedziała i zaczęła iść tam gdzie szła a ja za nią. Schowałyśmy się za budynkiem żeby widzieć co dzieje się na zewnątrz.
-To o czym chciałaś porozmawiać?- Zapytała.
-Masz talent, a chcesz go zmarnować w żandarmeri. Jesteś dobrą dziewczyną i wiem że bliskim osobą z miłą chęcią pomożesz. Mam podobnie, w zwiadowcach jest mi bardzo bliski oddział specjalny. Nie chciała bym ich stracić. Masz takie osoby?-
-Do czego zmierzasz?- Zapytała.
-Jesteśmy podobne. Dążymy do celu, ja dążę tak aby skrzywdzić jak najmniej osób. Nie wiem jak ty, ale tak się opłaca. Tak samo było wczoraj kiedy zafundowałyśmy chłopaką niezłego troll'a. Pamiętasz jak Rainer wyskoczył z tekstem ''Najleprze cycki ma Christa!'' ...- zapytałam i zaczęłyśmy się śmiać.
-... przy tym żarcie nikt po za dumą Rainer'a nie ucierpiał ale to jego wina że się wydarł.- dodałam cały czas się śmiejąc.
-Faktycznie, ty to masz pomysły. Właśnie nie pytałam, gdzie nauczyłaś się walczyć?- Zapytała.
-Nigdzie. Sama nauczyłam się walczyć.-
-Jesteś niska ale nadrabiasz to wysokimi skokami. Jeżeli chodzi o proporcjonalność to skaczesz najwyżej z całego korpusu treningowego, jak nie ze wszystkich korpusów.- powiedziała.
-Taaaaaaaaa. Ale za to wiele razy na treningu ćwiczyłam z zwichnietą kostką, nadgarstkiem, połamanymi żebrami i długo jeszcze wymieniać-
-Ale za to masz teraz wytrzymalsze kości i bardziej znosisz ból.-
-Fizyczny tak, co do psychicznego? Sama nie wiem.-
-Kobieto skoczyłaś na tytana z samym, małym nożykiem żeby uratować Sashe. Widziałaś śmierć całego oddziału z twoimi przyjaciółmi i mimo wszystko zamiast zachowywać się jak Armin ty go pocieszałaś. Uśmiechałaś się i normalnie walczyłaś. I ty mówisz że nie wiesz jak silną masz psychikę?-
-To był impuls. Gdyby bliżej był tytan który atakował Conny'ego to bym na niego skoczyła. Mam takie impulsy kiedy dla moich przyjaciół ma stać się krzywda. Cholernie boje się kogoś stracić. Może wracajmy? Mogą być później sapy ze nas tam nie ma.-
-Zgoda.- powiedziała Leonhart i wróciłyśmy do reszty. Wtedy akurat przyleciał Erwin wraz z dowódcą Żandarmeri Nile'm Dok'iem, Keith'em Shadis'em oraz Pixys'em. Wstrzymałam oddech czując kłopoty. Odwróciłam się tyłem i zaczęłam się pomalutku wycofywać. Nie odeszłam nawet jednego kroku kiedy poczułam na sobie wzrok. >To jestem w dupie.<.
-Nawet o tym nie myśl.- usłyszałam za sobą głos. Wiedziałam że był skierowany do mnie, udawała bym że tego nie wiem ale mam do Erwin'a szacunek. Stanęłam w miejscu i odwróciłam się w ich stronę.
-Kto z was zaatakował Goro Matsumoto?!- zapytał dowódca żandarmeri. >No to jestem w jeszcze głębszej dupie. Chociaż mogę się nie przyznać, ale on pewnie wie. Nie mogę też narażać na karę moich przyjaciół. Nie zrobię im tego.<
-Ja to zrobiłam. ...- powiedziałam na tyle głośno że usłyszał. Czarno włosy spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-... ale to on chciał i pierwszy mnie zaatakował. Po za tym wstrzymywałam się.- powiedziałam krzyżując ręcę na piersi. Nastała minuta ciszy. Dowódca żandarmeri całkiem osłupiał. Złapał się za głowę i zaczął odchodzić pytając samego siebie ,,Jak? Myślałem że Goro blefuje''. Pixys jak i Keith poszli pozałatwiać swoje sprawy a do mnie podszedł Erwin.
-Bedziesz świadkiem. Wiesz gdzie.- powiedział Smith jak zwykle z poważną miną.
-Tak wiem.-
-To chodź. Musisz być teraz przesłuchania wraz z Armin'em i Mikasą.- powodział i zwołał moich przyjaciół a następnie zaprowadził pod sąd.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz