Rozdział 41

364 25 8
                                    

{T.I}

-Wyobraźcie sobie mnie jako człowieka-Tytana! Miała bym 2 metry wzrostu!- powiedziałam się śmiejąc a one dołączyły.

-Dobra idź już spać. Jutro ruszamy dalej- powiedziała Hange.

-Rozumiem. To dobranoc!- powiedziałam kiedy one wychodziły. Odpowiedziały mi tym samym i wyszły.

>Znowu jestem problemem.<

Pomyślałam i oddałam się w objęcia Morfeusza.

Biegam jak najszybciej. Wokół było ciemno. Nic nie widziałam. Słyszałam szepty.

-Musisz wybrać... wybrać... wybrać.- charczało mi coś nad uchem.

-Kim jesteś!?- Zapytałam krzycząc.

Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. Nic tam nie było.

-Musisz wybrać... wybrać... wybrać.- powtarzało cały czas.

-Ale co?- wypytywałam.

-Powiedz prawdę.... prawdę... prawdę... Ty znasz.... prawdę....-

-Jaką prawdę?- zapytałam łapiąc się za głowę.

Nagle obraz się zmienił, zobaczyłam trzy osoby przed sobą. Za nimi było takie jasne światło że widziałam tylko kontury postaci.
-Wybierz.- powiedział nieznany głos.

Postanowiłam się odwrócić a za mną stały inne postacie. Kiedy się przyjrzałam to widziałam tylko przeróżne mundury. Jedne Zwiadowców, inne Żandarmeri, a jeszcze inne, Stacjonarki. Patrzyłam na to przerażona, niektóre pokryły się krwią, innym odezwało jakąś część, niektóre rozerwano na strzępy a jeszcze inne były pomieszane np. W krwi i w strzępach.

-Co to jest!?- Zapytałam przerażona.
-Przeszłość, Przyszłość, Traźniejszość.- mówił głos i zaczął się śmiać jak opętany.

Następnie zmieniło się to w przeraźliwy ryk tytana. Wszystkie szczątki mundurów zniknęły a pojawiła się cała masa tytanów, otoczyły mnie. Chciałam walczyć ale zobaczyłam że nie mam sprzętu do manewru 3D. Nic nie miałam przy sobie. Przełknęłam głośno ślinę.

-Poddaj ... się!- zacharczał głos.

-Nie poddam się bez walki.- powiedziałam.

Usłyszałam ryk a wtedy wszystkie tytany zaczęły tu biedz. Były tuż przy mnie, wtedy z nieba spadło niebieskie światło z domieszką białego i czarnego.  Zaczęło to walczyć z tytanami, nie zauważyłam jednego za mną. Złapał mnie w swoje obrzydliwe łapy. Przyjrzłam mu się, był mieszanką tytanów którzy zabili moich przyjaciół w Troście i jeszcze jakiś innych. Wszystkie te części były zszyte. Na widoku były szwy. Wyglądało to obrzydliwie. Kiedy się szarpałam to zaczął mu się odrywać palec. Nie udało mi się uciec, złapał mnie za ramiona i już chciał mnie a do swojej paszczy ale ... w ostatniej chwili cofnął ręcę tak że na niego patrzyłam. Zaczął mną potrząsać a ja zamknęłam oczy.

-Natychmiast się obudź [T.I]!- krzyczał.

Otworzyłam oczy i przywaliłam z pięści w twarz osobnikowi. Kiedy przyjrzłam się otoczeniu, to zobaczyłam Jaeger'a z rozwalonym nosem, leżał na ziemi w moim namiocie. Dopiero zdałam sobie sprawę co się stało.

-Nic ci nie jest? Przepraszam.- powiedziałam zakrywając ręką twarz.

-Ała. Ty to umiesz przywalić ale chyba nic mi nie jest. ...- powiedział  spoglądając na mnie.
-... Co ci się śniło że tak się rzuciłaś?- Zapytał zaciekawiony.

-Nie. To nie ważne. To był w końcu tylko sen. Co cię do mnie sprowadza?-

-Musisz się zbierać. Zaniedługo ruszamy.-

-A właśnie, dlaczego siedzimy tydzień w tym samym miejscu?-

-Niewiem, ale pewnie przez sprawę z próbą mojego porwania. Cały czas kręciła się tu żandarmeria. Ja cie zostawiam, a i dzięki za ratunek.- powiedział Jaeger wychodząc z pokoju.

-Nie ma za co!- krzyknełam.

Odedchnełam z ulgą.

>To tylko sen, raczej koszmar. Boże jakie szczęście.<

Zaczęłam się ubierać, znaczy zaczęłabym gdybym miała tutaj moją bluzkę, mundur i sprzęt do manewruprzestrzennego. Ogarnęłam włosy i wyszłam z mojego namiotu. Odrazu skierowałam się do Hange. Kiedy weszłam do jej namiotu dziewczyna leżała na ziemi z papierami. Kiedy mnie zobaczyła to odrazu wstała.

-Cześć Hange. Czy mogła byś mi powiedzieć gdzie jest moja bluzka i mundur?- zapytałam kulturalnie a ona odrazu rzuciła we mnie te rzeczy.

-Cześć. Musiałam je przyszykować do używalności, a i masz ...- mówiła i wręczyła mi jeszcze mój scyzoryk.
-... Twój nożyk.- powiedziała a ja obejrzałam go dokładnie.

Nie było na nim ani jednej skazy. Przytuliłam Zoe.

-Dziękuję.- szepnęłam a ona zaczęła się śmiać, podając mi jeszcze mój stanik.

Wtedy sobie przypomniałam że jestem w samym bandażu, który w sumie jest wygodniejszy. Przyjęłam od niej moją kolejną część garderoby i już miałam wychodzić kiedy dziewczyna odezwała się.

-Przebierz sie tutaj, nie powinnaś tak paradować po obozie.-

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKWhere stories live. Discover now