Rozdział 39

372 28 5
                                    

{Levi}

Kiedy dolecieliśmy za klaczą na miejsce byliśmy na polanie. Doszedłem na jej środek i zobaczyłem sprzęt jeździecki i dużo, martwych ciał.

-Petra zabierz z tąd sprzęt jeździecki i wracaj z nim do obozu.- rzekłem.

-Ale Kapralu- usłyszałem z ust rudowłosej ale posłałem jej moje znudzone spojrzenie.

-Hai...i Kapralu- powiedziała cicho Ral i zajęła się swoją robotą.

Zauważyłem na końcu polany jakiś ruch wiec szybko wskoczyłem na klacz a ona tam pobiegła. Wiedziałem [T.I] która walczy. Przybito ją do drzewa, podeszli do trupa i wyjeli broń, następnie wbili jej w brzuch a potem w klatkę piersiową. Użyłem sprzętu do manewru i uratowałem ją w ostatniej chwili przed poderżnięciem gardła. Nie patyczkowałem się z mężczyznami i odrazu mieczami do manewru zabiłem jednego z nich a drugiego unieruchomiłem. Wtedy podbiegła reszta. Przekazałem im bandytę. Odczepiłem od drzewa [T.I]. Wtedy zobaczyłem Eren'a który próbuje tu podejść, ale coś mu to nie wychodziło. Zdjąłem z [T.I] sprzęt do manewru a następnie położyłem go na ziemię.

-Macie zabrać sprzęt do manewru, to coś oraz Jaeger'a.- powiedziałem i wsiadłem na klacz a ona rozumiejąc co się dzieje pobiegłam do obozu.

Na miejscu odrazu zajęła się nią Hange a ja musiałem wrócić do papierów. Kiedy wracałem do namiotu to podeszłem do Gunther'a.

-Jedź wraz z Eld'em do miasta z którego wyjechaliśmy. Jest najbliżej. Musisz przekazać żandarmeri list który Ci zaraz podam oraz na podwozie zabrać tam zwłoki.- powiedziałem.

Weszłem do namiotu, napisałem list i wręczyłem go Gunther'owi a on pojechał.

{T.I}

Otworzyłam oczy cała obolała. Nie przejmując się sobą, w sumie tak jak zawsze, wstałam z miejsca i wyszłam na zewnątrz. Było ciemno, byliśmy w tym samym lesie. Zauważyłam moją klacz, odrazu do niej podbiegłam.

-Świetnie się spisałaś kochana. Jestem z ciebie dumna. ...- powiedziałam tuląc się do jej głowy.

-... Jestem z ciebie bardzo dumna, ale nie z siebie. Zabiłam. Zabiłam, ale nie człowieka, ja zabiłam ludzi. ...- powiedziałam tuląc się do niej a po moim policzku spłyneła łza.
-... Czy to znaczy że jestem potworem? ...- zapytałam i spojrzałam na nią. Patrzyła cały czas w moje oczy.
-... O czym ja myślę. Nie robiłam tego dla przyjemności wiec nie jestem. Zrobiłam to by przetrwać.- powiedziałam a klacz mnie polizała po twarzy.
-Ej! A ty co, pies!- zapytałam ze śmiechem.
-Poczekaj zaraz ci przyniosę wody albo sama chodź.- powiedziałam i śmiejąc się odwiązałam ja od drzewa.

Za namiotami były krzaki, a za krzakach było jezioro. Odrazu wbiegłam na głębokość kolan i gwizdnęłam kiedy klacz podchodziła do mnie. Napiła się wody a ja ją ochlapałam i ona mnie też.

-Ej! Ciebie trzeba umyć!- powiedziałam się śmiejąc ale potem zaczęłam kaszleć.

Minęła chwilka i się uspokoiłam. Wtedy ona spojrzała na mnie jakby zmartwiona ale ją ochlapałam i wróciłyśmy do zabawy. Ona wywróciła mnie do wody i byłam teraz cała mokra. Zaczęły pięć mnie rany ale nie wydałam żadnego odgłosu, tylko się śmiałam, kiedy sama wywróciłam [I.K]. Kiedy się zmęczyłam to położyłam się plecami na wodzie i dryfowałam. Patrzyłam cały czas w niebo. Wiedziałam że ktoś chodzi w wodzie.

>To pewnie [I.K]<

Jednak się myliłam. Nade mną stał Kapral.

>Te czarne włosy. To on mnie uratował.<

Odrazu wstałam i zasalutowałam wykrzywiając się lekko. Zakaszlałam cicho myśląc że nie usłyszy. Jednak znowu się myliłam.

-Powinnaś leżeć w namiocie. Ewentualnie nałożyć bluzkę- powiedział z drwiną.

Spojrzałam na siebie. Jedyne co na sobie miałam to spodnie i bandaż owinięty wokół klatki piersiowej. Pojawiły się na mojej twarzy rumieńce które w pełni zignorowałam.

-A ty co tu robisz, Kapralu?- zapytałam.

-Nie musze ci się tłumaczyć. Wracaj do namiotu. Poinformuje Hange że wstałaś.-

-Nie jest Kapral na mnie zły? No wiesz za wybycie z obozu ze sprzętem jeździeckim i koniem?-

-To nie ... Coś ty powiedziała?- Zapytał patrząc na mnie.

-Czyli jednak.-

-Masz zamiar się tłumaczyć?- zapytał przywracając oczami.

-Poszłam szkolić konia i zobaczyłam tych bandytów. Szli w moją stronę. Wysłałam po was [I.K] a sama starałam się nimi zająć. Potem przybili mnie do drzewa i uratowałeś mnie, Kapralu. Dziękuję.- powiedziałam.

-Skąd pewność że to ja?- Zapytał.

-To proste. Z osób przebywajacych w obozie tylko ty masz czarne, tak ścięte włosy.- powiedziałam z wredny uśmiechem.

Wtedy [I.K] szturchnęła mnie nosem, ja straciłam równowagę i spadłam na Kaprala, wywracając nas do wody.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKWhere stories live. Discover now