Rozdział 53

335 24 3
                                    

{T.I}

-[T.I]!?- usłyszałam znajome mi głosy.

Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Armin'a, Mikasę, Sasche, Conny'ego, Bertholt'a, Rainer'a, Jean'a, Christe i Ymir. Mieli na sobie sprzęty do manewrów.

>Co oni tu robią? A może to już był przydział na korpusy? O czym ja myślę, napewno tak było.<

Zleciałam do nich na dół.

-Cześć.- powiedziałam nieśmiało machając ręką.

-Boże kobieto od kiedy ty jesteś taka dobra w te klocki!?- zapytał mnie Jean.

-Eh. Na treningach nie pokazywałam na co mnie stać.- powiedziałam wzruszając ramionami w geście poddania.

-Dlaczego? ... Niemożliwe!? Tylko nie mów mi że ... !!! ...- mówił Armin, lecz potem nie chciał dokończyć.

Spojrzałam na niego kontem oka, zachęcając do mówienia.

-... zrobiłaś tak dla nas ... i innych z korpusu.- dodał ciszej.

-Zgadza się Armin. Bardzo dużo osób chciało dołączyć do żandarmeri. Postanowiłam nie wchodzić nikomu w paradę, i na poważnie trenowałam po nocach. Miałam też inny powód, ale to sprawa osobista.- powiedziałam a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni po za Mikasą i Arlet'em.

Oni się domyślili dlaczego tak działałam.

-Dlaczego?- Zapytała Sasha.

-I tak chciałam dołączyć do zwiadowców wiec, co za różnica? Tu niema takich kryteri jak w żandarmeri. Wybaczcie mi ale muszę sprawdzić co z [I.K]. Do zobaczenia- powiedziałam machając im na pożegnanie i biegnąc w stronę stajni.

Kiedy dobiegłam na miejsce to odrazu pobiegłam do odpowiedniego boksu. Weszłam do środka i zobaczyłam że [I.K] jest zadbana i czysta. Podeszłam do niej i przytuliłam się.

-Szkoda że niewiem komu mam podziękować za opiekowanie się tobą.- powiedziałam do niej.

-Nie ma za co.- usłyszałam znudzony głos. Spojrzałam na wejście do boksu. Stał tam Kapral Ackermann. Odrazu zasalutowałam, ukradkiem spoglądając na jego dłonie które już się zagoiły.

-Nienawidzisz mnie?- Zapytał.

-Dlacze...?-

-Nie udawaj. Skatowałem cie, taka jest prawda.- powiedział.

-Boże te metody Erwin'a są naprawdę dziwne, ale jestem pewna że wiecie już co chcecie. Tylko co na celu miało grożenie Petrze? Myślę że zobaczenie mojej reakcji, ale to nieważne. Skatowałeś mnie? Nie skomentuje tego określenia, powiedzmy że to była dobra i równa walka. Ty miałeś mój scyzoryk ale to ja wiedziałam jak go używać. Zsumując to wszystko razem to cię nie nienawidzę, a i dziękuję za opiekę nad [I.K]- powiedziałam z uśmiechem patrząc mu w oczy.

-Mimo wszystko przepraszam.- powiedział odwzajemniając spojrzenie.

Patrzyliśmy sobie w oczy, nagle poczułam pieczenie policzków wiec natychmiast odwróciłam się w stronę [I.K] przytulając ją.

-Taak więdz jerzcze ras dzięguję. (Błędy napisane specjalnie!)- powiedziałam i jeszcze bardziej się zarumieniłam.

>Boże co ja mówię!? Nie wieże, słyszałam wyraźnie jak ,,jeszcze'' powiedziałam przez ,,rz'' i te inne pomyłki. Zaraz spale się ze wstydu!<

-Nie ma za co, a właśnie, masz pokój ten co miałaś tylko tam wprowadzą się jeszcze cztery kadetki. Dzisiaj za dwie godziny inspekcja, twoje nowe współlokatorki już są w pokoju. Odmaszerować i robić porządek.- powiedział.

-Hai Kapralu.- powiedziałam mijając go.

Następnie poszłam do mojego pokoju. Wtedy weszłam do środka to o mało co nie zeszłam na zawał. Sasha miała obok swojego łóżka i na nim mnóstwo okruchów po jedzeniu. Okna były brudne, wszędzie kurze i łóżka nie pościelone.

>Jak mogłam tego rano nie zauważyć!?<

Weszłam kawałek dalej i wdepłam w coś lepkiego. Zaczęła mi niebezpiecznie drgać dolną powieka. Dziewczyny mnie zauważyły.

-Co to jest?- zapytałam wskazując na podłogę.

-No... piwo.- powiedziała Sasha.

-Co?-

-Założyłam się z Conny'm że ukradne je bez przyłapania i odkrycia przez wyższych stopniem ale mi się rozbiło.- powiedziała brązowowłosa wpierdlając tego zasranego ziemniaka, jakby nigdy nic się nie stało!

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKWhere stories live. Discover now