Rozdział 45

332 25 8
                                    

{T.I}

Wszyscy zaczęli jeść kolacje po za mną, ale się tym nie zraziłam. Miałam idealny plan. Kiedy wszyscy zjedli to poszli do namiotów, po godzinie, miałam pewność że wszyscy śpią. Zaczepiłam luźno liny w koło obozowiska i to w każdym miejscu a następnie przywiązałam luźno do mojego palca u prawej ręki. Zaczepiłam tak samo nitki w koło obozowiska tym razem naprzeżone i przywiązałam do drugiej reki. Wtedy właśnie polazłam do lasu i nazbierałam borówek które były blisko obozowiska. Kiedy tak zbierałam owoce do płaszczu to poczułam szarpnięcie linki na lewej ręce wiec mocno rzarpnęłam prawą ręką i odrazu wróciłam do obozowiska. Słyszałam przekleństwa. Kiedy byłam na miejscu to złapałam się za głowę.

>Mogę zmówić pacież, Boże dlaczego mi to robisz?<

Pomyślałam widząc Kaprala który zaplątał się w linki.

-Co to ma znaczyć i co ty trzymasz w płaszczu?- Warknął wściekły.

-Płapka na wrogów. Musiałam odejść na chwilkę wiec ją nastawiłam. Borówki. Chce Kapral jedną?-

-Skąd masz tyle tego sznurka? I nie, nie chce.- zapytał wściekły.

-Zrobiłam jak byłam już w wojsku. Zrobiłam z trawy, coś jak wianki.- powiedziałam na luzie wkładając sobie jagode do buzi.

-Odwiąż mnie.- rozkazał a ja przewróciłam tylko oczami ale wykonałam polecenie.

Kiedy był wolny to zaczęłam zwijać sznurek.

-Jednak nie jesteś taką nierozważną i głupią gówniarą, małolato.- powiedział.

-Dziękuję za komplement, skoro Kapral jest już wolny, to może załatwić sprawę przez którą nie jest w namiocie.- powiedziałam kulturalnie częstując [I.K] borówkami.

Następnie odrzuciłam do ogniska patyków.

-Już zrobiłem to co chciałem.- powiedział i wrócił do namiotu.

-Chłopacy. Kto ich zrozumie.- powiedziałam do siebie, położyłam się na ziemi i patrzyłam w gwiazdy jedząc jagody.

Czasami dorzucałam patyków do ogniska, tak minęło mi pół nocy. Nagle zaczęłam się robić śpiąca i zaczęłam ziewać.

-Nie moge .... spać.- powiedziałam do siebie się przeciągając.

Znowu ziewnełam, patrzyłam cały czas w ogień. Wstałam i zaczęłam walić pięściami w drzewo, następnie je kopałam, robiłam brzuszki i pompki. Kiedy skończyłam to spojrzałam na niebo. Została jeszcze jedna czwarta nocy. Znowu usiadłam przy ognisku i znowu zaczęłam ziewać. Byłam bardzo zmęczona. Dorzuciłam jeszcze drewna do ogniska i patrzyłam w nie. Zamknęłam oczy tylko na chwilkę aby potem znowu otworzyć oczy.

Kiedy to zrobiłam to był ranek a ja na plecach miałam koc z mojego namiotu. Zdziwiłam się cholernie, niewiedziałam co się dzieje. Zaczęłam się rozglądać po obozowisku, wszystko było na swoim miejscu. Opatuliłam się bardziej w koc. Wtedy zobaczyłam Kaprala który wychodził z namiotu.

-Masz szczęście że dotrwałaś.- powiedział Kapral.

-Ale ja nie dotrwałam?- oznajmiłam ale brzmiało to bardziej jak pytanie.

-Przecież widzę że nie śpisz. ...-
Mówił Kapral, już chciałam coś powiedzieć ale mi przerwał.
-... Nic nie mów, idź obudzić resztę- rozkazał.

-H...Hai?- odpowiedziałam i poszłam wykonać powierzone mi zadanie.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz