Rozdział 44

326 25 6
                                    

{T.I}

Coś mi tutaj śmierdziało, spojrzałam na moją klacz która już wstała i zaczęła rżeć. Zaczęłam się rozglądać na boki, w górę, za mnie ale nic nie zauważyłam. Spojrzałam na Zwiadowców, patrzyli na mnie z przerażeniem. Wtedy obok mojego ucha usłyszałam syk. Spojrzałam w stronę dźwięku i zgłupiałam. Stałam bez ruchu, w koło mojego brzucha owinął się wąż. Był piękny, czyli napewno niebezpieczny. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak zareagować. Zaczęło robić mi się gorąco i klęknąłam na kolana. Wąż syknął złowrogo, a ja spojrzałam mu w oczy.

-Jesteś piękny, ale mnie nie zabijesz.- powiedziałam a on zaczął się bardziej wić.

Zaczęłam ruszać powoli dłonią na wysokości jego oczu. Zaczął za nią podążać wzrokiem. Wtedy drugą dłonią złapałam go za łeb bardzo szybko. Wąż zaczął się rzucać ale nic nie mógł zrobić. Zaczęłam odchodzić kawałek dalej, i dalej, po drodze chwyciłam patyka. Kiedy byłam wystarczająco daleko od nas, to przyłożyłam pysk węża do ziemi, przycisnęłam mu głowę patykiem mocniej do ziemi i złapałam za jego koniec. Puściłam patyk i odbiegłam a wąż popełzł w swoją stronę. Odedchnełam z olbrzymią ulgą. Przypomniałam sobie że [I.K] się przewróciła, wiec odrazu tam pobiegłam. Odrazu klękłam na kolanach i zaczęłam patrzeć na kopyta, ale nie zauważyłam żadnego urazu, tak jak na reszcie ciała. Otetchnęłam z ulgą ale znowu zaczął mi doskwierać ból klatki piersiowej. Odechciało mi się zabaw, tak jak zwykle w takich momentach. Potulnie poszłam w kierunku pościgu, a następnie w stronę Kaprala. Był ewidentnie wkurzony.

>O nie. Ja już wiem czym to się skończy. Sprzątaniem.<

-Dlaczego wianek, i to różowy, co gówniaro?- Zapytał Levi.

-No bo, siedzieliście tak sztywno na dupach, a trzeba cieszyć się życiem, póki można. A po za tym, zasady są po to, aby je łamać. Tak wiem, nieźle kiedyś za to oberwę.- powiedziałam ze śmiechem.

Kapral tylko prychnął.

-Zobaczysz, zrobię ci inspekcje pokoju w najmniej oczekiwanym monecie.- powiedział.

-Wybacz Kapralu ale to nie wypali, robiłeś tak trzy lata temu i mam po prostu błysk.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-I pomyśleć, że tak drastycznie zmieniłeś moje podejście do sprzatania.- rzekłam.

-Stoisz na warcie całą noc oraz nie dostaniesz kolacji. Spróbuj tylko nie dać rady a będziesz sprzątać cały zamek zwiadowczy codziennie, przez miesiąc. Wyruszamy.- powiedział Kapral.

-Hai Kapralu.- powiedziałam i wskoczyłam na moją klacz.

Pierwszy, tym razem jechał Oulo, a na samym tyle Kapral i Hange. Zaczęłam sobie nucić piosenkę pt. ,,[Dowolna]'' i jechałam na klaczy. Kiwałam się delikatnie w rytm melodii. Zeszłam z toru jazdy niezauważenie i teraz jechałam na samym tyle. Widziałam jak Hange macha rękami na wszystkie strony ale nie słuchałam jej. Po godzinie zaczęło się już pomału ściemniać. Słońce zaczęło już zachodzić, wtedy Kapral nakazał rozłożyć obóz. Kiedy zrobiłam wszystko co miałam, to kazano mi iść jeszcze po drewno, kiedy nazbierałam dużą ilość to wróciłam do obozu. Wszyscy zaczęli jeść kolacje po za mną, ale się tym nie zraziłam. Miałam idealny plan.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKWhere stories live. Discover now