Rozdział 17

415 29 8
                                    

{T.I}

-... po za tym łzy to porażka ciała pokonanego przez serce.- rzekłam z uśmiechem.
-34 drużyna naprzód! Zapewnijcie wsparcie przodowi!- wykrzyczał ktoś z stacjonarki. Ruszyliśmy. Biegliśmy po dachach od czasu do czasu używając sprzętu. Po chwili zobaczyliśmy tytanów.
-Jest ich już tak wielu!?- Zapytała Mina.
-Przednia straż pokonana!? Jak mogli zginąć tak szybko po tych przechwłkach!?- dołączył się Thomas.
-Uspokoić się! Nie zastanawiajmy się nad tym! Musimy mieć ponad 100% skupienie żeby przeżyć!- powiedziałam z uśmiechem.
-Przepraszam [T.I], ale czy wiesz że bycie poważną ci nie wychodzi?- spytał Armin.
-Eh. Jak bym chciała być poważna to bym była. Chciałam wam dodać otuchy w końcu pierwszy raz walczycie z żywym Tytanem.-
-Ty także. Ty nawet ich na żywo nie widziałaś.- dodał Thomas.
-Najciemniej pod latarnią. Zapamiętajcię to sobie. Po za tym WCALE NIE widziałam tego tytana za Eren'em.  WCALE.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Co jest takiego śmiesznego?!- zapytali wszyscy ze zdziwieniem.
-Wyobraźcie sobie teraz 12 letnie dziecko które biegnie pod nogi pieciometrowego tytana bez niczego, żeby go powstrzymać.- powiedziałam i wszyscy się zaśmieli.
-Byłam taką idiotką.- powiedziałam do siebie ale Mina chyba to usłyszała. Podleciała do mnie.
-Ty tak zrobiłaś?- Zapytała szeptem. Wzdrygnełam się lekko. >Już nawet nie umiem trzymać języka za zębami.<
-Tak. Tylko proszę nikomu nie mów. To wszystko jest strasznie skąplikowane, niemożliwe, dziwne i długo jeszcze wymieniać. Kiedyś wam powiem.-
-Niech ci bedzie.- powiedziała i leciała dalej. >Uf.< lecieliśmy dalej w ciszy. Każdy się rozglądał na boki.
-Odmieniec! Uważajcie!- krzyknął Eren a ja odskoczyłam. Przeturlałam się po dachu a następnie wstałam. Kiedy spojrzałam na odmieńca to zabrakło mi oddechu. Thomas był dolną połową ciała w paszczy odmieńca. Tytan go zjadł. >Thomas skończył jako jedzenie. Mój przyjaciel skończył jako jedzenie. Nie przypomniałam sobie tego. Nie powstrzmałam tego. Nie uratowałam jego. To moja wina. To tylko moja wina.<. Tytan zaczął odchodzić od nas.
-Jak śmiałeś, skurwysunu!?- Wykrzyczał wkurwiony Eren i poleciał za Tytanem.
-Eren! Nie możesz lecieć sam!- wykrzyczeliśmy i poszliśmy jego śladem. Dogoniłam Eren'a.
-Eren rozumiem jest ci ciężko. Ale kurwa musisz się uspokoić! Jeżeli nie będziesz obserwować otoczenia skończysz tak samo!- wykrzyczałam z łzami w oczach. On spojrzał na mnie i mnie odepchnął. Wleciałam w ścianę. Zrobiło mi się czarno przed oczami. Kiedy było już normalnie zobaczyłam jak wszyscy są pożerani. Próbowałam wstać ale mozolnie mi to wychodziło. Kiedy to zrobiłam już nie miałam kogo ratować. Zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam Armin'a a obok niego tytana z brodą niczym u Świętego Mikołaja. Tylko że ten tu, wcale nie był Święty. Wziął go i włożył do tej swojej parszywej gęby.
-Armin.- szepnęłam i zaczęłam iść w tamtą stronę. Nadal nie zbyt kontaktowałam co się dzieje. Eren wyrzucił z tamtąd Armin'a na dach. Kiedy chciał wyjść z paszczy potwora, ten odgryzł mu rękę i połknął resztę chłopaka. Armin zaczął krzyczeć i płakać. >Dlaczego on płacze? Gdzie reszta?<. Potem olbrzym jak gdyby nigdy nic sobie poszedł. Walnełam się z pięści w twarz. >Boże.... Oni.... Nie... Nie.... Nie Żyją!<. Zaczęły mi spływać łzy. Chwilę tak stałam. Nastepnie podeszłam bliżej do Armin'a którego potrząsał Conny.
-[...] Gdzie twoja drużyna?- spytał Springer.
-Drużyna?- Powtórzył nieprzytomnie Armin. Zaczął krzyczeć i się wyzywać.
-Nie ma. Nie żyje.- powiedziałam widząc że chłopakowi nie przejdzie to przez gardło. Spojrzał na mnie dziwnie.
-Przecież leciałaś obok... i... zniknęłaś...- mówił blądyn.
-Zostałam zepchnieta na ścianę. Tylko dlatego żyje. Jestem beznadziejna. Ułożyłam sobie motto a dopiero teraz tak naprawdę rozumiem znaczenie. Jak ona ze mną wytrzymymała. Dlaczego sobie nie przypomniałam. Haha. Nie, on żyje jestem pewna.....- mówiłam jak opętana i zaczęłam się kołysać na boki.
-... Inaczej to nie było by SnK.- powiedziałam padając na ziemię. Straciłam przytomność.

{Conny}

[T.I] gadała jak opętana a następnie upadła twarzą w ziemię. Wtedy zobaczyłem na jej włosach krew. Podbiegła do niej Christa i zaczęła opatrywać jej głowę kawałkiem munduru [T.I].

(Time skip)

{T.I}

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam Mikase obok Armin'a.
-Jeśli podejmiemy walkę skończymy tak samo.- powiedział ktoś. Wstałam, zakreciło mi się w głowie ale utrzymałam równowagę.
-A jeżeli nie podejmiecie jej wcale i zginiecie to jak po śmierci spojrzycie w oczy osobą które walczyły o życie? Jak!? Ja bym nie miała odwagi. Na niebie jest tyle gwiazd. Może jedna zechce wspomóc nas? Nie możemy się poddawać. Musimy walczyć!- wykrzyczałam. Pulsujący ból głowy nie dawał mi spokoju. Wszystko mnie bolało ale nie mogłam pokazać że jest ze mną źle. Zwątpili by jeszcze bardziej i wszyscy by umarli.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKWhere stories live. Discover now