Rozdział 28

344 25 3
                                    

{T.I}

-Zobaczymy.- oparłam ze złośliwym uśmiechem. Stanęliśmy na przeciwko siebie. Odrazu zaatakował. Podbiegł do mnie i chciał okładać pięściami ale zgrabnie omijałam jego ruchy. Po chwili złapałam jego pięść ale zanim zdążyłam coś zrobić to zarobiłam w twarz. Chciał walnąć mnie kolejny raz ale kucnełam i podciełam mu nogi tak pięknie że się wywrócił na twarz. Kiedy leżał na ziemi to jęknął, po chwili wstał. Chciałam go kopnąć ale złapał moją nogę i walnął w brzuch i znowu w twarz. Chciał zadać kolejny cios ale oparłam ręcę na ziemi i zrobiłam 5 Salt do tyłu. Stanęłam w pionie i wziełam rozbieg. Stał w naturalnym rozkroku. Biegłam szybko. Kiedy chciał odeprzeć atak wywaliłam się na ziemię, specjalnie, przez co jechałam tyłkiem po ziemi i przejechałam mu pod nogami. Kopnełam go w nogi tak że zrobił szpagat. Pisnął z bólu jak mała dziewczynka, jednak po chwili wstał. Kiedy on się odwracał zarobił raz w twarz i brzuch tak że poleciał na ziemię. Niestety, dla niego, podczas tego ataku nie oberwałam, bo zablokowałam jego atak nogą. Kiedy wstał to znowu chciał zaatakować przez co złapał mnie za szyję. Nie mogłam oddychać ale odrazu się opanowałam i walnełam go w klejnoty. Puścił mnie i złapał się za krocze. Nie marnowałam okazji kiedy jest bezbronny, podskoczyłam podnosząc nogę wysoko w górę i opuściłam ją przez co zarobił w plecy i leżał na ziemi. Z nosa i wargi ciekła mi krew. Spojrzałam na bruneta który zabrał właśnie z tąd blądyna. Miał przerażoną minę. >Parę żeber pewnie ma połamanych.< Ztarłam z twarzy krew a wszyscy wrócili do treningów.
-

Kiepsko ci poszło. Masz za słabe uderzenia.- stwierdził męski głos. Odrazu go rozpoznałam.

-Kapral Levi Ackermann, najsilniejszy żołnierz ludzkości. Przykro mi z tego powodu że nie poznasz mojej siły uderzeniowej osobiście. Po za tym nie robiłam tego wszystkiego z całej siły. Nie chciałam go za mocno uszkodzić. Powiem inaczej, nie chciałam więcej kłopotów niż to konieczne.-
-

Nic więcej nie mów. Erwin po rozmowie z Eren'em stwierdził że może on być przydatny ludzkości. Czyli będzie się starał o dołączenie jego do Zwiadowców. A i jeszcze jedno. Mój oddział, Hange i Mike wrócili cali i zdrowi. To wszystko-
-Tak jest. Arigato.- powiedziałam a on odleciał. >Pewnie nie chciał robić za posłańca. Hange pewnie wcale nie chciała przyjść, woli badać te swoje tytany. Ciekawe kiedy je nazwie? Zaraz, zaraz. Wczoraj go przytuliłam i nic z tym nie zrobił? Boże co ja wczoraj odwaliłam!?< Wtedy podszedł do mnie Rainer.
-Hmmmmmm? Co to za schadzki podczas treningu? Nie chce być wujkiem.- powiedział a ja zachłysnełam się powietrzem. Zaczęłam kaszleć.
-Co? ... BAKA. To był Kapral Levi. Miał dla mnie informacje.- powiedziałam i wtedy zobaczyłam pana Kitts'a Wellman'a. Człowieka który chciał zastrzelić Eren'a, Mikasę, Armin'a i mnie. Postanowiłam zobaczyć jego reakcje na mój czyn.
-Dzień dobry. Miłego dnia!- krzyknełam do niego salutując. On spojrzał na mnie zdziwiony, kiwnął głową i szybko poszedł tam gdzie zmierzał. Wyglądało to co najmniej śmiesznie, i ta jego twarz. Aż się uśmiechnęłam.
-Jakie informacje?- dopytywał.
-Kto dla mnie ważny z zwiadowców wrócił z wyprawy.-
-Ci twoi przyjaciele?-
-Tak.-

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें