21.

10.6K 320 7
                                    

Dzisiaj pierwszy dzień odkąd wróciłam ze szpitala idę do szkoły. Kiedy jeszcze byłam w domu codziennie dostawałam kilka smsów z wyrazami współczucia ale ja nie odpisywałam. Nie miałam ochoty słuchać ciągłych tekstów w stylu ,, trzymaj się, wszystko się ułoży" albo
,, nie martw się Sky, wszystko będzie dobrze". Mam po prostu tego dość... to takie litowanie się nade mną, ale po części sama sobie na to zasłużyłam. Dobra nie ważne.
Kiedy byłam już ubrana, uczesana i gotowa do wyjścia nagle zadzwonił mój telefon.

- Halo?
- Skyler, co ty do cholery wyprawiasz?!- usłyszałam w telefonie głos mojego przyjaciela.
- Oj Justin też cię kocham...- zaśmiałam się.
- Sky to nie jest śmieszne! Ja się o ciebie martwię, a ty się od ponad 2 tygodni do mnie nie odzywasz!
- Justin byłam w szpitalu i nie miałam nastroju do rozmów.
- Sky co się stało?! Nie tak nie może być dzisiaj jadę do ciebie i nie obchodzi mnie twoje zdanie Pa.
- Justin nie...!- krzyknęłam ale chłopak zdążył się już rozłączyć.

Co do tego, że Justin chce tutaj przyjechać to nie mam do tego żadnych wątpliwości, ponieważ wiem, że jest do tego zdolny i przyjedzie tutaj ale nie wiem jeszcze kiedy.

Zeszłam na dół, wzięłam swoją jeansową kurtkę i ubrałam buty air max, a następnie wyszłam z domu. Mój brat i Luke dzisiaj rano mają trening, wiec od godziny są już w szkole. Szłam przed siebie, słuchając muzyki przez słuchawki i nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod szkołą. Weszłam do środka i skierowałam się do szatni gdzie zostawiłam swoją kurtkę, a następnie poszłam pod hale sportową bo do końca przerwy zostało jakieś 15 min.

Mój brat i reszta chłopaków z jego klasy była jeszcze na sali, a ja postanowiłam, że pójdę i pooglądam ich mecz, który zawsze grają pod koniec zajęć. Kiedy weszłam przywitałam się z trenerem. Usiadłam na trybunach i przyglądałam się jak chłopcy kopią piłkę i krzyczą coś do siebie. W pewnym momencie ktoś usiadł obok mnie, spojrzałam na tą osobę i zobaczyłam Alison. Która się do mnie uśmiechnęła. Przytuliłyśmy się, a kiedy znów spojrzałyśmy na boisko zobaczyłam zdziwioną minę Luka, która przerodziła się w szeroki uśmiech. Kiedy chłopcy skończyli grać i poszli do szatni żeby się przebrać, ja skierowałam się do swojej klasy chemicznej, a Alison poszła na niemiecki. Przed klasą spotkałam Lisę, która wyglądała na niezadowoloną.
- Co jest?
- Nie czekałaś na mnie i myślałam, że znowu nie przyjdziesz do szkoły.
- Jak widzisz, stoję tutaj przed tobą, więc się uśmiechnij- przytuliłam blondynkę
- A jak się czujesz?
- Dobrze. Taka tygodniowa przerwa od szkoły, Luka i innych ludzi którzy działają mi na nerwy pomogła i to bardzo.
- A co u Luka?
- Nawet mi o nim nie przypominaj....
- Jest aż tak źle?
- Jest okropnie.... ciągle się kłócimy i nie potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać.
- Wszystko będzie dobrze.
- Ty nie rozumiesz.... Ja go kocham, on był pierwszym chłopakiem, którego tak naprawdę pokochałam- kiedy to powiedziałam, dostrzegłam Luka, który patrzył na mnie ze współczuciem, a ja myślałam, że się rozpłaczę. On nie miał tego słyszeć, a już na pewno nie powinien słyszeć tego, że jest pierwszym chłopakiem, którego tak naprawdę pokochałam. Może i miałam wcześniej chłopaka, ale to była zwykła pomyłka. Stałam taka zapatrzona w Luka, ale nikt z nas nie miał zamiaru się odezwać. Kiedy blondyn złapał za moją dłoń, ja uciekłam do łazienki.
Oparłam głowę o ścianę, a po moim policzku spłynęła łza. Drzwi do łazienki się otwarły, a ja szybko otarłam mokry policzek i udawałam, że wszystko jest okej.
- Co ty wyprawiasz?- zapytała Lisa
- Nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać....- spojrzałam na nią smutnym wzrokiem.
- Nie powiesz mi chyba, że będziesz się tu tak ukrywać?
- Właśnie taki mam zamiar
- Nie pozwolę ci, a teraz nie wiem, czy słyszałaś był już dzwonek, więc chodź już- uśmiechnęła się, próbując dodać mi otuchy.

Poszłyśmy na lekcje i okazał się, że baba z fizyki zrobiła nie zapowiedzianą kartkówkę.
- Dzień dobry- powiedziałyśmy równocześnie wchodząc do sali
- A gdzie to się panienki podziewały.- zapytała podnosząc głowę
- Bo my.... byłyśmy u pielęgniarki, ponieważ Sky się źle poczuła.- odparła Lisa
- Jest już wszystko w porządku, czy wolałabyś wrócić do domu?
- Już jest wszystko dobrze- powiedziałam i posłałam kobiecie wymuszony uśmiech
- Przykro mi bardzo, ale niestety musicie napisać tą kartkówkę, więc wyjmijcie karteczki i przepiszcie pytania z tablicy. Dam wam trochę więcej czasu.- uśmiechnęła się

Nawet pisząc tą głupią kartkówkę, nie potrafiłam się skupić. Cały czas coś pisałam, a po chwili kreśliłam. Lisa chyba widziała, że coś jest ze mną nie tak, ponieważ przesunęła kartkę bliżej mnie, abym mogła widzieć jej odpowiedzi.
- Dziękuje- szepnęłam kiedy blondynka wzięła moją kartkę i poszła oddać ją nauczycielce.
- Sky, napewno wszystko w porządku?
- Tak, jest okej- uśmiechnęłam się chociaż nie było to zbyt szczere.

Kiedy zadzwonił dzwonek, spakowałam swoje książki i zeszyt po czym wyszłam z klasy. Chciałam uniknąć spotkania z osobą, która wywołała u mnie te wszystkie nerwy, ale na moje nieszczęście chłopak mnie zauważył, a ja skierowałam się w stronę szafek. I tak miałam zamiar przepakować książki bo mój plecak jak nic ważył jakieś dobre 7 kilo. Wypakowałam książki z lekcji, które już były i będą na końcu, a spakowałam pozostałe. Kiedy zamknęłam szafkę prawie dostałam zawału. O szafki stał oparty Luke, który gdy tylko dostrzegł, że próbowałam się odwrócić i odejść, złapał mój nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Porozmawiaj ze mną....
- Nie mamy chyba o czym...- uśmiechnęłam się sarkastycznie
- Owszem mamy....
- Wyjaśniłam sobie wszystko z Alison i wierzę, że się z nią nie przespałeś, ale to nie zmienia faktu, że i tak nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Słyszałem co o mnie mówiłaś
- Eee....nie przypominam sobie nic takiego
- Powiedziałaś, że mnie kochasz- powiedział to, a ja po prostu zamarłam. Wiedziałam, że to słyszał ale nie myślałam, że będę musiała mu się z tego tłumaczyć.
- Zapomnij.... po prostu zapomnij.
- Nie chcę zapomnieć. Też się w tobie zakochałem. Ale zrozum, że ja do czasu kiedy cię poznałem nie wiedziałem co znaczy miłość. Może i krzywdzę wszystkich wokół, a dziewczyny traktuje jak.... zabawki, ale na tobie naprawdę mi zależy i mam nadzieję, że odwzajemnisz to co ci powiedziałem, bo te wszystkie kłótnie z tobą, serio były dla mnie bardzo trudne i mam nadzieję, że wybaczysz mi niektóre słowa, które powiedziałem ci w złości.
- Dobrze wiesz, że twoje słowa mnie nie ruszyły... bardziej zabolało mnie to, że ja cię traktowałam na poważnie, a to co się między nami wydarzyło....po prostu mnie to wszystko przerosło.
- Nie chcę się z tobą kłócić i dzisiaj jest impreza u Davida i chciałem zapytać, czy pójdziesz ze mną?
- Muszę się jeszcze zastanowić.
- Dobra, to pomyśl i daj mi znać na następnej przerwie.
- Okej- uśmiechnęłam się, a chłopak pocałował mnie w policzek i odszedł. Podniosłam z ziemi mój plecak i poszłam pod klasę.
- Gdzie ty byłaś?
- Rozmawiałam z Lukiem
- I co?
- Jest okej
- Tylko tyle?
- Powiem ci kiedy indziej, nie mam na nic dzisiaj ochoty.
Następną lekcją była matematyka. Kiedy zadzwonił dzwonek weszłam do klasy i zajęłam miejsce na samym końcu. Wyjęłam swój telefon, a nagle dostałam esemesa.

Luke: Przepraszam, że się pytam przez telefon, ale potem mamy trening i trener nas nie puści, więc jak? Zdecydowałaś już czy pójdziesz ze mną na tą imprezę?

Ja: No nie jestem pewna, czy iść ale chyba przyda mi się trochę rozerwać to czemu nie?

Luke: Boże dziękuję, że się zgodziłaś! Jak chcesz to przyjdź na następnej przerwie na chwilę popatrzeć na nasz trening.

Nie odpisałam już nic tylko schowałam telefon do tylnej kieszeni. Po chwili na moim stoliku wylądowała mała karteczka. Rozwinęłam ją i przeczytałam ,, Czyżby Luke?" odpisałam na karteczce ,,może tak a może nie!" i rzuciłam ją do blondynki która siedziała dwie ławki obok mnie.

Przyjaciel mojego brata  L.HWhere stories live. Discover now