65.

6.2K 253 5
                                    

Wstałam jak zwykle o 7. Poszłam do łazienki, umyłam się i poszłam się ubrać. Dzisiaj założyłam na siebie czarne jeansy i białą bluzę Cleant.
Pojechałam z Lukiem do szkoły. W szatni jak zwykle czekali na nas nasi znajomi. Przywitałam się z wszystkimi, po czym usiedliśmy na ławce, ponieważ mamy lekcje w zupełnie innej części budynku i ktoś z nas musiał by iść duży kawał drogi. Rozmawialiśmy o imprezie, która ma się odbyć u Michaela w domu.
- Czyli kiedy ta impreza?
- Teraz w piątek
- Dobra, tym razem nic nie wypiję i może wreszcie zapamiętam cokolwiek z jakiejś imprezy- powiedziałam, a wszyscy się zaśmiali.
- Czyli pozwolisz jak ja sobie wypiję?- spytał mnie Luke, obejmując ramieniem.
- Jeśli nie będę musiała targać cię do domu i nic nie odwalisz to jak najbardziej- uśmiechnęłam się do niego, a on pocałował mnie w nos.
- Nie ma tu dzisiaj Victorii, więc ja to powiem. Miejsce publiczne...- powiedział mój brat próbując naśladować jej głos, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Nie potrafisz udawać mojego głosu- obok nas pojawiła się rudowłosa dziewczyna- o czym rozmawiacie?
- Michael robi w piątek imprezę, jak chcesz to wpadnij....- powiedziała Alison
- Z miłą chęcią....- uśmiechnęła się, a po chwili odeszła.
- Dobra, może chodźmy już na lekcje- powiedziała i zrobiła kilka kroków w przód, ale się zatrzymała i spojrzała na mnie i Luka.
- No co?- zapytałam, śmiejąc się
- Pożegnajcie się, bo chce z tobą Luke porozmawiać....- chłopak pocałował mnie w usta i poszliśmy każdy pod swoją klasę.

Moją pierwszą lekcją była geografia. Fajny przedmiot. Akurat w naszej szkole mamy zazwyczaj luźne lekcje geografii, więc nie ma na co narzekać. Po skończonej lekcji skierowałam się do sklepiku szkolnego, w celu kupienia wody. Zapłaciłam miłej pani, sprzedającej w naszym sklepiku i usiadłam przy stoliku obok.
- Cześć.... możemy pogadać?- zobaczyłam Vivian. Dziewczyna chodzi ze mną do klasy, ale jakoś nigdy nie miałyśmy dobrego kontaktu, ale to może dlatego, że prawie Wogóle się nie znamy.
- Pewnie, siadaj- wskazałam miejsce na przeciwko mnie
- Bo wiesz w piątek jest ta impreza u Michaela i on z Calumem i Ashtonem chodzą po szkole i zapraszają różne dziewczyny, a mnie nie zaprosili i chciałam zapytać, czy mogłabyś mnie wkręcić jakoś na tą imprezę, bo przyjaźnisz się z nimi i Wogóle...?
- Jasne, pogadam z Michaelem
- Dziękuje- wstała i mnie przytuliła, a mnie zdziwiło jej zachowanie.
- Nie ma sprawy...- odpowiedziałam, a dziewczyna odeszła.

******
Po skończonych lekcjach wróciłam do domu. Niestety musiałam wrócić pieszo, bo Luke i Ashton wcześniej skończyli lekcje. Włożyłam słuchawki do uszu i szłam w kierunku domu. Kiedy zjawiłam się już pod domem, chciałam otworzyć furtkę, jednak zatrzymałam się i sprawdziłam skrzynkę na listy. Nie myliłam się. Wyjęłam ze skrzynki białą kopertę, na której widniało moje imię. Weszłam do domu, przez duże białe drzwi i zdejmując z siebie kurtkę i buty, usiadłam na schodach. Otworzyłam kopertę i ujrzałam gruby plik banknotów. Jak na moje oko było tam 50 tysięcy. Wyjęłam list, który także znajdował się w środku i przeczytałam. Treść tego listu mną wstrząsnęła. Rzuciłam plecakiem o ziemię i przejechałam dłońmi po swojej twarzy.
- Co się stało?- zapytał Luke, pojawiając się w holu.
- Patrz- podałam mu kartkę, a chłopak przeczytał treść i uderzył pięścią w ścianę.
- Dzieciaki, co się stało?- zobaczyłam mamę Luka.
- Nie udawaj, że o niczym nie wiedziałaś....!- krzyknął Luke
- O co chodzi?- spytała zdezorientowana
- Twój mąż.... przesłał Sky pieniądze, aby dała mi spokój i nie nie utrzymywała ze mną bliższych kontaktów....!- podał jej list
- Ja naprawdę nic, nie wiedziałam...- oznajmiła, kiedy przeczytała co jest napisane w liście. - jedźmy tam i porozmawiamy z nim
- Jedziesz Sky?
- Tak- ubrałam kurtkę i buty, po czym wsiadłam do samochodu. Pojechaliśmy w kierunku domu rodziców Luka. Chłopak wysiadł z samochodu biorąc ode mnie kopertę z pieniędzmi i wbiegł do domu, jak do siebie.
- Możesz mi to wytłumaczyć?!- krzyknął, rzucając w niego kopertą.
- Po prostu nie chcę, żeby ta dziewczyna zniszczyła ci życie...!
- Ja kocham Luka i nie rozumiem, dlaczego pan uważa, że zniszczę mu życie?!
- Nie jesteś dla niego, dziecko... jesteś młoda i głupia
- Nie rozpędziłeś się za bardzo?!- zapytał Luke i popchnął ojca
- Naciągnie cię na dziecko i będzie tępić z ciebie tylko kasę...!
- Dla Sky jestem w stanie zrobić wszystko i nawet gdyby była w ciąży to jestem na tyle dorosły, że potrafię zająć się nią i dzieckiem!
- Ona ma 17 lat!
- Ma 17 lat i się szanuje w porównaniu do Katie, która puszczała się na prawo i lewo!
- Rób co chcesz! Tylko nie przychodź do mnie, jak będziesz potrzebował pomocy!
- Dość!- krzyknęła Liz.- Luke to twój syn i powinieneś szanować jego wybór co do dziewczyny i tego, że wreszcie sobie kogoś znalazł i nie wykorzystuje tych wszystkich dziewczyn!
- Powinien być z Katie.... wziąć z nią ślub i mieć dzieci, a nie z dziewczyną, którą zna kilka miesięcy.
- Nie kochałem nigdy Katie, okej? Byłem z nią tylko dlatego, że jest córką twojego już byłego szefa, ale nigdy jej nie kochałem... to ty mnie zmusiłeś to związku z tą wariatką i nie zależnie, czy ci się to podoba, czy nie, będę ze Sky i jeśli nadarzy się okazja wezmę z nią ślub i będę miał dzieci.- skończył mówić, po czym chwycił moją dłoń, splatając nasze palce i prowadził do wyjścia. Otworzył mi drzwi samochodu, a ja wsiadłam do środka i czekałam, aż Luke zajmie miejsce obok. Po chwili ruszyliśmy, a ja oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy.
- Nie przejmuj się...- powiedział, przerywając ciszę.
- Jest mi przykro, że twój ojciec zrobił coś takiego....- odezwałam się po chwili, a blondyn położył dłoń na moim udzie. Dojechaliśmy pod dom i weszliśmy do środka. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku do szklanki, po czym poszłam do pokoju i położyłam się na łóżko.

Przyjaciel mojego brata  L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz