55.

6.4K 257 6
                                    

Obudziłam się o 10. Jest sobota to mogłam się wyspać. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i ubrałam na siebie ciemno granatowe jeansy i czarną bluzę. Zeszłam na dół, a w salonie siedział Ash i Luke.
- Cześć- powiedziałam, siadając na kanapie. Chłopcy mi nie odpowiedzieli bo byli zbyt zaabsorbowani grą.
- A tak...cześć- powiedział Ashton, a ja się zaśmiałam
- Szybki jesteś...
- Ta wiem
- Macie jakieś plany na dzisiaj? Chciałem zrobić imprezę tutaj, ale nie wiem
- To dobry pomysł, bo i tak nie mam nic lepszego do roboty
- To skocz na zakupy...
- I mam nieść te wszystkie torby ze sobą? Nie dzięki
- Dam ci kluczyki
- Nie mam prawka
- Ale umiesz jeździć....
- No a co jak mnie policja złapie?
- Tutaj rzadko spotyka się gliny...dasz radę
- Dobra ale jak mnie zamkną to zrobisz wszystko, żeby mnie wyciągnąć z pudła
- Nie ma sprawy- rzucił we mnie kluczykami, a ja ubrałam buty i kurtkę, po czym wsiadłam do czerwonego Ferrari. Całą drogę jechałam powoli i ostrożnie, że równie dobrze mogłabym dostać mandat za zbyt wolną jazdę. Podjechałam pod sklep i zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc. Kiedyś uczyłam się jeździć. Mama mnie uczyła, bo tata zawsze uważał, że kobiety nie powinny mieć prawa jazdy, a prawda jest taka, że to kobiety jeżdżą o wiele lepiej. Weszłam do supermarketu i jeździłam z wózkiem, pomiędzy alejkami wrzucając do niego jedzenie. Kiedy wydawało mi się, że jedzenie już mam pojechałam do alejki z alkoholem. Wzięłam 2 duże butelki whisky i 2 takie same butelki zwykłej wódki. Akurat w tym sklepie nigdy nie sprawdzają, czy osoba kupująca alkohol jest pełnoletnia, no chyba, że wygląda na 14-naście lat. Wypakowałam rzeczy na taśmę, a kiedy były już skasowane i spakowane do siatek, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Spakowałam reklamówki do samochodu i wróciłam do domu. Wzięłam trzy siatki, które nie były zbytnio ciężkie, oprócz tej z alkoholem i weszłam do domu. Poszłam do kuchni i zaczęłam wypakowywać jedzenie.
- Szybka jesteś...- usłyszałam głos Luka
- No też byś dał radę zrobić zakupy, gdybyś ruszył dupę z kanapy.
- Śmieszne- powiedział sarkastycznie i się zaśmiał- już wczoraj miałem cię o to zapytać, ale wyleciało mi z głowy. Jak rozmowa z Katie?
- Gdybyś chodź raz poszedł się z nią spotkać to byś wiedział, a ty nawet tam nie poszedłeś, kiedy powiedziała, że to twoja córka.
- Bo nie spałem z nią, ani razu więc nie możliwe, żeby to było moje dziecko. A po za tym jedyną osobą, z którą chciałbym mieć dzieci jesteś ty...- powiedział, a ja się zarumieniłam- Kocham cię i jesteś dziewczyną, z którą chcę założyć rodzinę i mieć gromadkę dzieci.
- Też cię kocham, a co do rodziny to mam dopiero 17-naście lat i całe życie przed sobą.
- Wiem. Ja tylko mówię, że to z tobą chce spędzić resztę swojego życia, ale ty najwyraźniej ze mną nie...- udał urażonego, ale wiedziałam, że kłamie.
- Wiesz, że cię kocham, ale na takie decyzje mam jeszcze czas...
- Wiem- zaśmiał się i mnie przytulił, po czym pomógł mi rozpakować zakupy.


Hejcia!
Jutro dodam kolejny, bo ostatnio mam nagły przypływ weny więc możecie się cieszyć. I okej. Ten rozdział jest zdecydowanie zbyt słodki. Kocham was!

Przyjaciel mojego brata  L.HWhere stories live. Discover now