Początek

449 13 77
                                    

(Perspektywa Karola)

Otworzyłem nagle oczy, podczas gdy z góry dalej dochodziły uderzenia. Westchnąłem ciężko i przewróciłem się na plecy, jednocześnie biorąc poduszkę i zasłaniając nią twarz. Już po kolejnej chwili wydałem z siebie głośny jęk irytacji, przytłumiony przez poduszkę. Poziom chęci wpierdolenia moim sąsiadom zaczynał rosnąć z każdą możliwą sekundą. Naprawdę, myślałem, iż za chwilę wyskoczę z tego cholernego łóżka, pójdę na górę i spuszczę moim sąsiadom taki łomot, że aż ich matki rodzone nie rozpoznają. Moim bólem było częste i nieznośne uderzenia, które prawie codziennie rano dochodziły z góry. Powodowały one, delikatnie mówiąc, chęć popełnienia samobójstwa, za pomocą wypicia magicznego napoju, zwanego wybielaczem.

Jednak, nie miałem jeszcze nigdy ochoty porządnie odwalić kity, zatem zrezygnowałem z tego pomysłu. Chociaż te gnojki z góry doprowadzały mnie już powoli do szewskiej pasji. Nie tylko oni. Wszyscy moi sąsiedzi to były jakieś świry- obok mnie mieszkał czarnowłosy podrywacz na kwasie i różowowłosa suka, pode mną jakiś irlandzki świr, a nade mną te dwa pedały-skurwysyny, które musiały mnie codziennie budzić. Z każdym dniem, miałem coraz większą ochotę wziąć i puścić to miejsce z dymem.

Jeszcze raz jęcząc z irytacją, usiadłem na moim łóżku, ze zwieszoną głową. Do mojej głowy zaczęły napływać niesamowicie filozoficzne przemyślenia na temat życia, sensu istnienia świata i ludzi, religii, społeczeństwa, aborcji i...

Dobra, co ja gadam, nic nie myślałem, po prostu gapiłem się w podłogę jak ten debil, chociaż nim nie jestem, czując czystą nienawiść do moich sąsiadów. Gnojki jedne. Takim to najlepiej przysolić, przypieprzyć i przez okno wypieprzyć. Technika idealna, poleca Karol Lis. Dobry sposób na przećwiczenie prawego i lewego sierpowego, a jeszcze szkodników się pozbędziesz. Normalnie, dajcie mi Nobla, bo ponownie wykazałem się moim ogromnym geniuszem! Ha! W końcu, jest się genialnym, co nie?

Szkoda tylko, że prawie nikt nie docenia mego geniuszu. Meh.

No i kurwa nie zasnę.- pomyślałem, rozciągając się. Kilka kości mi przy tym strzyknęło. Nie wiedziałem, czy to dobrze, czy też źle i w sumie, zwisało mi to. Obróciłem trochę głowę, by też mi coś strzyknęło w karku. Jak staremu dziadkowi, chociaż było to całkiem przyjemne. Jak wysikanie się, po wypiciu dwóch butelek coli. Wracając do głównego tematu, ruszyłem mój zadek z wyra i rozejrzałem się po moim pokoju, w poszukiwaniu jakiś ciuchów. Ponieważ jestem dobrym i bardzo wierzącym katolikiem,  grzechem byłoby wam skłamać, więc przyznaję się do stanu mej świetnej sypialni- łóżko nigdy nie było zaścielone, po podłodze walały się moje ubrania i jakieś śmieci. Ograniczałem się jedynie do ścierania kurzów... i tylko do tego. Bo po chuj mi było sprzątać, skoro tylko ja tu mieszkałem i mam wywalone na to. Nie myślałem wtedy o tym, że będę mieć jakiś współlokatorów.

Ominąłem kilka butelek po coli i dostałem się do komody z moimi rzeczami. Wyciągnąłem jakieś pierwsze lepsze szmaty i ruszyłem przez tor przeszkód AKA brudne ciuchy do drzwi. Wyszedłem z mojej nory, do jeszcze większego burdelu, czyli mojego salonu połączonego z kuchnią. A musicie wiedzieć, że nawet jeśli jestem czystą zajebistością, ukrytą w ludzkiej powłoce, to mieszkałem w jednym z tańszych mieszkań w Seattle, na drugim piętrze, sąsiadując z największymi zjebami w mieście i dziwkami, co już wspomniałem wcześniej. Czemu? Bo nie chciało mi się zużywać mocy na to, by załatwić sobie coś innego, skoro ta mała kawalerka spełniała wszystkie moje potrzeby- jest łazienka, jest gdzie spać, jest gdzie trzymać żarcie i, co najważniejsze, jest net. Czego chcieć więcej?

Chyba tylko tego, by sąsiedzi przestali być wkurzający.

Skąd tyle tego tu jest...?- zastanowiłem się, patrząc ze zdziwieniem na mnóstwo pudełek po fast food'ach i chińskim żarciu. Serio, nie przypominałem sobie, bym tyle tego żarł. Zatrząsnąłem się i złapałem za głowę. Czyżbym tracił rozum...?

Przygody CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz