Rozdział 28

218 28 0
                                    




Iris myła ręce w swojej sypialni. Woda barwiła się jeszcze na czerwono. Pod paznokciami miała brązowe płatki zakrzepłej krwi. Tylu ludziom musiała dzisiaj pomóc, że ledwie trzymała się na nogach. Po tym jak już opatrzyli rannych, magowie pomogli przenieść ciała i pogrzebać je z wszelkimi honorami.

Iris chciała płakać, ale jej oczy były suche. Widziałam w swoim życiu już tyle śmierci, że całkowicie jej spowszedniała. Jej dłoń automatycznie powędrowała do brzucha. Położyła ją delikatnie i ucisnęła ze smutkiem myśląc o tym, że zaledwie miesiąc temu była jeszcze w brzemienna.

Każda jej ciąża kończyła się fiaskiem. Zachodziła w nią już trzydzieści razy w ciągu swojego długiego życia i trzydzieści razy ją traciła. I to nawet wtedy kiedy ułożyła się z magiem, że w zamian rzeczy, która nie należy do niej, otrzyma możliwość posiadania dziecka.

Musiała jednak źle zrozumieć maga, bo gdyby był całkowicie szczery wobec niej, na pewno spodziewałaby się już zdrowego dziecka. Z rozmyślań wyrwał ją nagły powiew chłodnego powietrza. Przestraszona obróciła się i ujrzała Calona.

- Przemyślałaś już moją propozycję? – zapytał beznamiętnym tonem.

Iris zacisnęła dłonie w pieści.

- Wynoś się z mojego pokoju. Nie chcę na ciebie patrzeć.

Magicae uniósł brwi. Poprawił swoją wymyślnie zawiązaną kokardę i posłał jej śnieżnobiały uśmiech.

- Zatem mam powiedzieć mojej córce, że zabrałaś jej płodność?

Policzki Iris oblał rumieniec. Zaciągnęła głęboko powietrze i zaniemówiła. W tym czasie mag ze znudzeniem polerował swoje paznokcie.

- Myślałaś, że ukryjesz cokolwiek przede mną? Jestem ojcem magicae. Sądzisz, że nie wiem, co robią moje dzieci? – Podszedł do niej bliżej, patrząc na nią ze wstrętem. – Zastanawia mnie jedna rzecz. Wiedziałaś, że zabierasz to Ellen?

- Skąd mogłam wiedzieć? Nie było jej jeszcze wtedy na świecie! – warknęła.

- Zresztą, to nie jest teraz istotne. Istotne natomiast jest to, czy sama chcesz powiedzieć o tym Ellen, czy mam to zrobić za ciebie? – Jego oczy błysnęły czerwienią.

Iris wciągnęła głęboko powietrze.

- Czego chcesz w zamian za swoje milczenie? – powiedziała ze złością.

Mag roześmiał się w głos.

- Moje pragnienia się nie zmieniły. Chcę wiedzieć, co całymi dniami robi Violet.

- Czy ona zagraża ci w jakiś sposób? Obawiasz się jej?

Mag przysiadł na fotelu zakładając nogę na nogę. Jego czarna szata odsłoniła chude łydki.

- Nie ty tu jesteś od zadawania pytań, kobieto.

- Zastanawia mnie jedynie, dlaczego tak bardzo martwi cię Violet. Co ukrywasz?

- Niczego nie ukrywam. Mam swoje powody, a ty nie powinnaś w ogóle o nie pytać. Decyduj zatem, czy powiesz mi co nieco o Violet, a ja wtedy będę milczał jak zaklęty i do tego będę na tyle wielkoduszny, że przeprowadzę tę waszą śmieszną ceremonię, czy mam powiedzieć o wszystkim Ellen i zostawić was samych z problemem parasitus?

Iris rozmyślała gorączkowo, a podłe spojrzenie jego oczu w niczym jej nie pomagało. Violet miała swoją misję. Poszukiwała władcy pasożytów wraz z Silorem w Chindale i była już naprawdę blisko natrafienia na poważny trop. Czy Calon macza w tym palce? Czy Calon może skrzywdzić Violet? Położyła te dwie kwestie na wagę i patrzyła, w którą stronę przechyla się szala.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now