Rozdział 1

1.7K 72 22
                                    




XIX wiek Ravensport


Spacer w Ravensport w listopadowy późny wieczór nie jest czymś, co może sprawić przyjemność. Zwykle nikt nie robi tego dla rozrywki bądź zabicia czasu. Każdy spacerujący, który wyrusza na śmierdzące, zaciemnione uliczki zapomnianych dzielnic, musi mieć ku temu naprawdę ważny powód. A taki powód tym bardziej powinna mieć dobrze urodzona młoda dziewczyna – dama.

Sarah Jones taki powód miała, a przynajmniej jeszcze sekundę temu. Po chwili jednak stanęła pośrodku zabłoconego chodnika jakby coś wielkimi nożycami brutalnie przecięło całe jej jestestwo od kiedyś do teraz. Jeszcze przed chwilą wiedziała kim jest, jak się nazywa, dokąd zmierza i w jakim celu, a teraz zatrzymała się i bezradnie rozglądała na boki zaniepokojona niesamowitością sytuacji, w której się znalazła.

Jej brązowe oczy przesuwały się spanikowane po ścianach krzywych przeciwległych budynków. Zimny wiatr ciągnący znad śmierdzącej rzeki Bear szarpał jej obszernym płaszczem. Dziewczyna objęła się ramionami w poszukiwaniu ciepła. Cienie rzucane przez zamglone lampy gazowe malowały na obskurnych ścianach zabudowań niesamowite kształty. Gdzieś w oddali dosłyszała nawoływania mężczyzn wychodzących z tawerny, a całkiem blisko odgłosy walczących bezdomnych kotów.

Spanikowana zaczęła gorączkowo myśleć. Nie trwało to jednak zbyt długo, ponieważ fala przypadkowych rozmytych i niepowiązanych ze sobą obrazów zalała jej umysł niczym rwąca rzeka z gwałtownie przerwanej tamy.

Widziała małą dziewczynkę płaczącą za odchodzącą kobietą. Skądś wiedziała, że to jej matka – najprawdopodobniej rozpoznała to po sposobie w jakim zaciskała wargi tak mocno, że robiły się niemalże niewidoczne. Widziała także kawałek świecącego metalu rzuconego na chodnik, zabrudzonego czymś rdzawo-brązowym. Usłyszała krzyk mężczyzny: krótki i urwany w pojedynczym wydechu. Zobaczyła także siebie przeglądającą się w lustrze w jakimś nieznanym sobie butiku. Jej własne odbicie bardzo się jej podobało. Widziała swoją roześmianą twarz. Jakiś mężczyzna, ledwie chłopiec, stał odwrócony plecami do niej. Wizja szybko minęła i w pamięci pozostała jej tylko mgliste wspomnienie jego miedzianych włosów.

Złapała się za rozpalone czoło, ściskając przegrodę nosową. Próbowała uspokoić oddech, ale wciągała tylko spazmatycznie powietrze przez szeroko otwarte usta. Jedyny skutek jaki odniosła, to opróżnienie żołądka. Złapał ją gwałtowny skurcz i zwymiotowała. Oparła spocone czoło o lodowatą ścianę, próbując uspokoić szalejące serce.

I nagle poczuła kim jest. Nazywała się Ellen Rose i miała siedemnaście lat. Z takim imieniem przyszła na świat. Takie imię wybrała dla niej matka. Nie była to jednak ta oschła kobieta z wizji sprzed chwili, ale miła dziewczyna z blond włosami w identycznym odcieniu jaki miała Ellen. Zdawała się niewiele starsza od niej. Twarz jej matki przeniosła ją do rozkosznych chwil dzieciństwa, w których czuła się kochana i bezpieczna. Niestety wizja szybko zniknęła i Ellen (nie Sarah) ocknęła się z majaków.

Musiała iść dalej. Musiała. Musiała, ale nie wiedziała dokąd. Przebywanie w tej okolicy, to nic innego jak igranie z losem. Była wszakże samotną kobietą w nieciekawej okolicy w nocnych godzinach. Po jej stroju można było wnioskować, że w torebce, którą ściskała w dłoni znajdują się kosztowności – niedużo, ale wystarczająco tyle, by móc połakomić się na rabunek i zaryzykować. Zastanawiała się, czy iść dalej przed siebie w stronę, w którą zmierzała zanim straciła pamięć, czy zawrócić. Na tą chwilę niestety nie znała okolicy i zupełnie nie pamiętała jak się tu znalazła.

Sięgnęła dłonią do torebki, szukając jakiejś podpowiedzi. Znalazła jedynie małą wizytówkę z odręcznie wykaligrafowanym adresem: Cotton Street 1589. Adres nic jej nie mówił. W głębi wymacała kilka banknotów i monet, flakonik perfum oraz małą saszetkę. Zaciekawiona wyciągnęła ją z torebki i w słabym mlecznym świetle gwiazd sprawdziła jej zawartość. Był to pukiel włosów obwiązany wstążką. Dojrzała ich kasztanowy kolor, ale w tym świetle trudno było stwierdzić, jaki w rzeczywistości miały odcień.

Tron z kości [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz