Rozdział 62

160 20 0
                                    


Zelda bezgłośnie weszła do pokoju Ellen. Obudziła ją zimnymi palcami lekko dotykając policzka. Dziewczyna drgnęła i błyskawicznie otworzyła oczy. Pasożytka odsunęła się przestraszona, ponieważ w oczach Ellen ujrzała czerwień magii magicae.

- Już południe – odezwała się niepewnie, starając się zachować bezpieczny dystans. - Mama Kelly nakazała cię obudzić i przyprowadzić do niej. – Zelda zmarszczyła kształtne brwi, jakby zastanawiając się, czy powiedzieć coś więcej. – Dzisiaj licytacja.

- Licytacja? - Ellen ciężko podniosła się na łóżku, krzywiąc z bólu.

- Tak. Który z nich cię weźmie. Mama Kelly obiecała im, że jesteś dziewicą, więc będą o ciebie zabiegać.

W tej samej chwili Ellen poczuła szarpnięcie ze strony Hirona i ujrzała jego słodkie usta. Stłamsiła to w sobie i skupiła wzrok na parasitus.

- Przecież nie jestem dziewicą. Dowiedzą się.

- To już kłopot mamy Kelly, a nie twój.

Zelda wybrała dla niej kolejną dziwaczną garderobę. To była cienka halka obszytą koronką. Prześwitywała tak, że Ellen czuła się naga. Siedziała jednak spokojnie przed lustrem, patrząc na swoją zbolałą twarz i akceptując sytuację. Bo co też mogła zrobić?

Starała się odciąć od wszelkich odczuć. Cóż, nie miała żadnej możliwości ucieczki. Bez magii była bezbronna i bezsilna.

Ponadto, domyśliła się, że Hiron dowiedział się, co się stało. Ale byli teraz zapewne w połowie drogi powrotnej, o ile oczywiście wszystko poszło zgodnie z planem. Nikt jej nie pomoże. Wątpiła, by domownicy spod Cotton Street mogli ją tutaj odnaleźć. Dla nich pewnie już dawno przepadła.

- I jak? Nie było chyba tak źle? – odezwała się nagle Zelda, przerywając jej ponure rozmyślania.

- Nie chcę o tym rozmawiać – ucięła ostro.

Dziewczyna wzruszyła ramiona i w ciszy dokończyła układanie włosów. Towarzyszyła Ellen przy posiłku przyniesionym przez Glistę i wkrótce wyszła bez słowa. Po jakimś czasie wróciła w towarzystwie dwóch pasożytów, którzy mocno złapali Ellen za ramiona.

Pokonała tę samą drogę, co ostatnio, mijając otwarte pokoje. Był środek dnia, ale burdel pracował na pełnych obrotach. Ellen nie chciała na to patrzeć, więc tępo wbiła wzrok w przeciwległą ścianę. Wkrótce skręcili i dotarli do prywatnych pokoi mamy Kelly. Przypomniała sobie, co niegdyś proponowała Gabrielowi i poczuła smak żółci w ustach.

Na wygodnych kanapach leżeli i siedzieli mężczyźni. Kiedy dwójka odprowadzających ją pasożytów pchnęła ją do środka, Ellen upadła na kolana i przetoczyła się żałośnie na bok, nie mając możliwości kontrolowania upadku ze związanym rękoma. Zdarła sobie skórę na nodze i policzku.

Obecni parsknęli śmiechem i zaśmiewali się długo, kiedy nieporadnie próbowała się podnieść. Mama Kelly była w wyśmienitym nastroju. Świergotała zadowolona, ale nie rzuciła już żadnego spojrzenia Ellen, która z trudem gramoliła się, by klęknąć.

W końcu burdelmama podeszła do sanguis i wyciągnęła w jej stronę palce, na które wcisnęła kilka pierścionków. Ellen przestraszona obserwowała zgromadzonych pasożytów. Wszyscy byli zadbani i sprawiali wrażenie kulturalnych. Ich twarze były stare, ale tylko kilka pomarszczonych. Zewsząd błyskały w jej stronę żółte ślepia.

Wpatrywali się w nią znudzeni, zaciekawieni i wygłodniali. Mama Kelly pchnęła ją do przodu, wbijając pierścionki w plecy. Ustawiła Ellen na środku pokoju.

Tron z kości [18+]Место, где живут истории. Откройте их для себя