Rozdział 6

473 50 1
                                    




Przy śniadaniu nie było Gabriela, Violet i Nicholasa. W pomieszczeniu oprócz Ellen przebywała tylko Iris i George. Oboje mieli grobowe miny i jedli w milczeniu. Iris w czarnej sukience z czarną wstążką we włosach wyglądała jak pogrążona w żałobie. Ellen zrobiło się niezręcznie, kiedy uświadomiła sobie, że sama założyła niebieski strój. George co jakiś czas zerkał z przejęciem na swoją narzeczoną.

- Dzień dobry – przywitała się Ellen.

Obdarzyli ją bladymi uśmiechami.

- Witaj, kochanie. – Iris uniosła widelec do ust.

Pomimo tego, że stół był zastawiony różnymi smakołykami, to dla Ellen wszystko smakowało jak popiół. Zastanawiała się, czy się odezwać, powiedzieć cokolwiek o wczorajszym dniu, ale uprzedził ją George.

- Powinniśmy porozmawiać i opowiedzieć sobie o tym, co wczoraj zaszło.

Jak na zawołanie do sali wpadł Nicholas. Miał na sobie pomiętą białą koszulę, zmierzwione włosy i ubłocone buty. Nie obdarzył jej żadnym spojrzeniem. Ellen wyprostowała się sparaliżowana niezręcznością sytuacji, ale postanowiła go zignorować i jak najprędzej zapomnieć o tym.

- Może my pierwsi? – zapytał ją George.

Ellen skinęła głową.

- Cóż, cała ta sytuacja wynika bezpośrednio z tego, co zaszło jakieś dwa lata temu. Parasitus zaczęli wymordowywać magicae i ze wzmożoną zawziętością również sanguis. Co do sanguis, to pasożyty od zarania dziejów próbowały zniszczyć tą rasę, natomiast magicae jako swego rodzaju ich przodkowie, mogli czuć się w miarę bezpiecznie. Nie wiemy, co się zmieniło. Parasitus musieli na coś wpaść, coś odkryć, co ma związek z mordowaniem magów i mają plan, którego nie jesteśmy w stanie rozgryźć.

- Bylibyśmy, gdybyś zezwolił mi dokończyć torturowanie jednego z tych śmieci – powiedział Nicholas wypluwając słowa ze złością.

- Nie postępujemy w ten sposób i doskonale o tym wiesz – włączyła się Iris.

-Tak, nie postępujemy i rezultat tego niepostępowania leży właśnie ledwo żywy na piętrze – warknął.

Iris drgnęła, jakby Nicholas ugodził ją w serce.

- Nicholasie, doprawdy, mógłbyś zachowywać się inaczej. – Przez chwilę George i Nick mierzyli się spojrzeniami.

W końcu chłopak niechętnie ustąpił.

- W każdym razie, jeśli chodzi o sanguis, to została nam ich ledwie ósemka. W Ravensport mamy tylko ciebie, Ellen.

Drgnęła, ale nie miała siły, by cokolwiek odpowiedzieć.

- Bez was nie jesteśmy w stanie regenerować naszej magii. Nie jesteśmy w stanie walczyć, by ochronić świat ludzi i nasz świat. W dodatku do przeprowadzenia ceremonii potrzebujemy również magicae, którzy systematycznie znikają z krain. Właściwie to dlatego odzyskujesz pamięć – powiedział skruszonym tonem.

- Co mają magicae do mojej pamięci? – Ellen nie chciała brzmieć tak ostro, ale nie mogła ignorować tego, że jest wściekła. Ktoś grzebał w jej głowie. Przypomniała sobie wizję, która jakiś czas temu ją ogarnęła. Przypomniała sobie czerwoną magię, która tak bardzo ją bolała.

Do rozmowy włączyła się Iris.

- Ciężko to pojąć, ale musiało być to konieczne. Trzeba wyjaśnić...

Ellen przerwała jej.

- To wyjaśniaj. Wyjaśnij mi kim jestem i czego ode mnie chcecie. Właściwie wciąż nie wiem, co tu robię. Już dawno powinnam opuścić ten dom.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now