Rozdział 14

318 32 1
                                    




Nicholas miotał się w pokoju. Po tym jak Ellen wyszła, a on uzmysłowił sobie, że jest jego calanhe, nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Miał pewne podejrzenia, obawy, ale wszystkie wyjaśnienia wydawały mu się irracjonalne. Przecież nie mogła być jego calanhe. Sama po sobie niczego nie dała poznać. Poza tym, ona... Nie, nie będzie o tym myślał. To niemożliwe. Idea calanhe jest kłamstwem, ale... Nie, nie była kłamstwem. Przecież wiedział o tym, że nie mogła nim być. Jedyna osoba, z którą mógł o tym porozmawiać, była równocześnie ostatnią osobą, której mógł o tym powiedzieć.

Czuł się jak złodziej, jak oszust. Nie powinien nigdy do tego dopuścić. Nie powinien tego zrobić. W jego sercu ziała pustka. Naruszył więź frater i powinien za to spłonąć. Takich rzeczy po prostu się nie robi. Nie zgadza się na nie. Ale kiedy ona nalegała, kiedy zrobiła to, co zrobiła, nie był w stanie się opanować. Nikt nie byłby w stanie się powstrzymać. Na niebiosa, przecież pragnął tego, a ona mu to dała. Sama wystawiła się na niebezpieczeństwo. Prosiła o nie. Przecież walczył, walczył zaciekle. Kazał jej przestać. Krzyczał w środku z pragnienia i długo nie poruszył się, kiedy usiadła na nim. Zamknął oczy i zacisnął pięści, modląc się o odwagę i siłę.

Ale ona była taka miękka i ciepła. Była jego domem. Tym wszystkim o czym marzył, czego pragnął i za czym tęsknił. Wszystkim, czego nigdy nie miał. Teraz rozumiał już, dlaczego zawsze do niej dążył, dlaczego przywoływała go jak syrena. Dlaczego miała nad nim taką moc.

Zawsze pociągało go to, co zakazane i nieosiągalne. Związki z kobietami magicae nigdy nie miały przyszłości, a jednak zanurzał się w nie z całą świadomością i próbował oddać się im całkowicie. Nigdy jednak nie zrobił tego do końca. Nigdy dostatecznie nie zaangażował się w to do reszty.

Potajemnie spotykał się przecież nawet z Violet. Świadomość, że była przeznaczona Gabrielowi... Ale to nie było to, bo Gabriel jej nie chciał, więc to tylko pusta bezsensowna zabawa. Szukał. Szukał wszędzie, ale...

Jednak Ellen...

Jej nigdy nie może i nie powinien mieć. Musiał coś z tym zrobić. Nazwać nienazwane, ponieważ to, co poczuł nie mogło być calanhe, a jednocześnie tym właśnie było. Musiał znaleźć rozwiązanie, odpowiedź. Musiał dowiedzieć się, jakoś to nazwać, żeby się z tym uporać.

Nie czekał na świt, ruszył do pokoju magicae, w którym go ulokowali. Zastał maga siedzącego przy kominku i rozmyślającego.

- Czy to moja magia cię tu sprowadziła, bellator? Pociągam cię? – zapytał kpiąco. Nicholas milczał.

Szare oczy maga spojrzały na niego badawczo.

- Śmierdzisz wyrzutami sumienia – dodał z satysfakcją, czując, że ma nad nim przewagę.

Nicholas usiadł na fotelu naprzeciwko niego.

- Potrzebuję odpowiedzi.

Mag roześmiał się głucho.

- Pytaj więc, bellator.

Nicholas zmrużył oczy. Nie mógł jednak siedzieć bezczynnie, więc wstał i zaczął przemierzać pokój niczym lew uwięziony w klatce.

- Opowiedz mi o calanhe. – Miał nadzieję, że ton, którym zadał pytanie jest całkowicie bezbarwny.

Z twarzy maga nie dało się niczego wyczytać.

- Pytasz mnie o tą pradawną więź? Dlaczego magicae miałby wiedzieć o niej więcej, niż wy, których ona dotyczy?

Nicholas żachnął się, ale powściągnął emocje.

- Żyjesz setki lat. Znacznie dłużej ode mnie. Na pewno wiesz coś o czym ja nie wiem.

Magicae zmarszczył zgrabny nos. Podniósł się z fotela i oparł niedbale o kominek. Wyczytał w tym chłopcu rozpacz i strach i wbrew sobie zrobiło mu się go żal.

- Odkryłeś calanhe, prawda?

Nicholas zatrzymał się wpół kroku. Milczał.

- To jest piękna więź. Nie powinieneś być przerażony. – Zmierzył go rozbawionym spojrzeniem. - Dlaczego więc tak się boisz?

- Moja odczucia co do tego nie są ważne – powiedział cicho Nick. – Chciałbym tylko poznać istotę calanhe.

- Jeśli chodzi ci o to, czy możesz ją jakoś powstrzymać, to nie ma takiej możliwości – warknął ze złością mag. – Wam bellator wydaje się, że macie nad wszystkim kontrolę, ale nie macie i was to zniszczy. Spójrz na siebie. Próbujesz nawet walczyć z własną duszą. Do czego cię to zaprowadzi? Nic z tym nie możesz zrobić. Możesz jedynie poddać się temu uczuciu. Jesteś nikim wobec tej więzi. Nikim. Nawet magowie nie mają na nią wpływu, ponieważ była tu zanim pojawiła się magia.

Podszedł do Nicholasa i złapał go za ramiona patrząc mu prosto w oczy. Nicholas zdał sobie sprawę z tego, że mag był teraz zupełnie kimś innym, niż w zaciemnionej uliczce, kiedy błagał go o śmierć. Miał teraz w sobie dumę i uwolnioną moc. Miał władzę. Nick nabrał podejrzeń, że sytuacja w uliczce była farsą i grą. Zdusił w sobie tą myśl. Ellen mu ufała. A magia przecież nie kłamie.

- Ludzie, od których my wszyscy pochodzimy – kontynuował – nazywają to bratnimi duszami. Są w stanie kontrolować swoje odczucia. Ta więź nimi nie rządzi. Potrafią ją stłamsić w sobie i żyć dalej. Dla nich może być to więź całkowicie aseksualna. To miłość philos i agape, a dla was zawsze będzie nierozerwalna z eros. To was odróżnia. Jesteście bardziej zwierzęcy od ludzi, którymi tak pogardzacie. Tak jak pogardzamy nimi wszyscy. W tym mają nad nami przewagę, bo zostali stworzeni naturalnie, a nie poprzez magię, której Petroniusz nigdy nie powinien był tknąć. I przez to właśnie nasza fizyczność często góruje nad umysłem. Nie mamy kontroli nad zmysłami, a wy już zwłaszcza kiedy wyczujecie i odnajdziecie calanhe. Nie walcz więc z tym. – Mag nie spuszczał go z oczu. – To cię zniszczy.

Nicholas oparł się jego spojrzeniu i odsunął bliżej drzwi.

- Nie to chciałeś usłyszeć, chłopcze? Coś jeszcze cię trapi?

Nicholas przyłożył dłoń do szyi.

- Na ile części rozbija się dusza?

Magicae nie do końca nie zrozumiał naturę jego pytania.

- Na dwie.

Nicholas potrząsnął głową, a światło w jego oczach zgasło. Mag był zaciekawiony jego reakcją. Nigdy jeszcze nie spotkał takiego bellator. Właściwie mógłby nachylić się trochę bardziej nad ideą calanhe. Poszukać czegoś w księgach, ale zawahał się. Niemiał już dostępu do biblioteki.

Mag wściekł się domyślnością Nicholasa i rzucił dramatycznym ruchem na fotel.

- Jeśli pójdziesz do mego domu i znajdziesz książkę, której potrzebuję, to powiem ci coś więcej na temat tej więzi.

Nicholas patrzył na niego bez słowa.

- Mam pójść do innej krainy?

- Głupiec – warknął magicae przez zęby. – Całe życie tu mieszkam.

Nicholas potrząsnął głową.

- To niemożliwe... - wyszeptał. – Znamy każdego maga...

Magicae tracił już panowanie nad sobą. Jego tęczówki rozbłysły czerwonym kolorem.

- Przestań bredzić. Nic o mnie nie wiesz. Więc decyduj. Pójdziesz po księgę, czy chcesz całkowicie zapomnieć o tej żałosnej rozmowie?

- Pójdę – powiedział zdeterminowany. – Pójdę.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now