Rozdział 54

189 20 5
                                    




Iris mrugnęła raz, a potem drugi. Mrugnęła jeszcze kilka razy, ale nie tylko dlatego, że krew zalewała jej oczy. Głównym powodem jej rozpaczliwego mrugania był widok, jaki się przed nią rozpościerał. Ledwo udało jej się zabić pasożyta, który rozorał mieczem jej brzuch, a nienaturalną nagle ciszę przerwał krzyk drugiego z nich.

Zarzuciła głowę w bok w stronę źródła hałasu i w stronę Ellen, która jeszcze chwilę temu beznadziejnie walczyła o życie. Iris wsunęła swoje wnętrzności do środka ziejącej rany i próbowała zbliżyć się do Ellen, ale kiedy ujrzała dziewczynę, to zamiast siedzącego na niej pasożyta, zobaczyła jedynie cuchnącą kupkę popiołu.

Przesunęła zamglony wzrok wyżej, ku twarzy Ellen. Była nienaturalnie blada i bezwładna.Wargi miała rozchylone, jakby nagle urwała rozmowę, lub przerwała cichy szept. Nie to jednak przeraziło Iris, tylko promieniująca czerwona poświata wydobywająca się z sylwetki Ellen, która najwidoczniej zmiotła z powierzchni resztę parasitus.

Z jękiem pełnym bólu, Iris doczołgała się do dziewczyny i zakrwawioną dłonią przeczesała jej przepocone włosy. Czerwona magia jaśniała tak mocno, że raziła w oczy i rozświetlała pobliską okolicę.

Bellator próbowała ocucić Ellen, kilkukrotnie uderzając blade policzki, ale jej głowa jedynie bezwładnie toczyła się raz w jedną, raz w drugą stronę, a z kącika ust pociekła strużka krwi.

Iris szlochała, próbując znaleźć rozwiązanie, ale nie miała pojęcia z czym ma do czynienia. Ellen była sanguis, a magia, która przez nią przepłynęła była pierwotną magią magicae i co do tego bellator nie miała żadnych wątpliwości.

                                                                                             ***

Hiron powoli odzyskiwał przytomność. W głowie mu szumiało, a przed oczami widział jedynie czerwone iskry. Czaszkę rozdzierał mu tak silny ból, że ledwo mógł skupić myśli. Przez chwilę nie wiedział gdzie jest. Miał wrażenie, że zagubił się w czasie i przestrzeni. Że zawędrował w swojej wizji tak daleko, że już nigdy nie uda mu się odnaleźć wyjścia.

W końcu ostatkiem sił ciężko podniósł się na klęczki. Schylił głowę i kilka razy splunął krwią. Jego ręce drżały i ugięły się pod nim nie mogąc utrzymać ciężaru ciała, więc upadł dwa razy twarzą w rozmokłą ziemię. Z trudem zgiął się wpół i zwymiotował zawartość żołądka. Lodowaty pot oblał jego ciało raz jeszcze, a ból wciąż nie odpuszczał i przepływał po każdym skrawku zimnej skóry.

Oddychał głośno i spazmatycznie, a mokre włosy lepiły się do jego chorobliwie bladej twarzy. Zajrzał w siebie i z ulgą odnalazł magię, ale nie zostało jej wiele. Będzie musiał poświęcić trochę czasu na regenerację.

Ale o niebiosa, Ellen.

- Czy ona żyje? – zdawało mu się, że to wykrzyczał, ale jego głos był zaledwie słabym szeptem, więc Nicholas i Gabriel go nie dosłyszeli. – Pytam, czy Ellen żyje, wy głupcy! – wrzasnął głośniej.

Obaj popatrzyli na niego z dezorientacją.

- Żyje. Musi, bo nie czujemy niczego. Skąd takie pytanie, Hironie? – odezwał się zaniepokojony Gabriel.

Mag poruszył głową i zauważył, że stoją w znacznej odległości od niego i wkrótce pojął dlaczego. Hiron znajdował się w środku idealnie wypalonego okręgu o średnicy kilku metrów. Z ziemi wciąż unosiły się opary parującego gorąca.

- Czyli nie chodziło o Calona, tylko o Ellen? – Nicholas był wystraszony.

Hiron spojrzał na niego z ukosa, wciąż klęcząc i nie mając siły wstać.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now