Rozdział 56

175 18 8
                                    




Tymczasem Ellen ze smutkiem i ze złością zauważyła, że Hiron zostawił ja zaraz po tym jak szczytował. Nie wrócił już i nie zaspokoił jej. Czuła jego pożądanie i czuła podniecenie. Nie sądziła jednak, że on odczuwa to tak mocno. Sama mdlała i była przekonana, że gdyby tylko raz musnął wargami jej usta, doszłaby zaraz po nim.

Zawołała go jeszcze, ale nie odpowiedział.

Na niebiosa, co on z nią robił...

I przede wszystkim, dlaczego to robił? A może to jej wyobraźnia? Może sama do tego doprowadziła? Och, wykańczało ją to. Była ledwo żywa, przebywając w jego obecności. To było cudowne wrażenie, uwielbiała je, ale bycie skupioną tak długo i bycie pod wpływem tak silnych emocji bardzo ją wymęczyło.

Bo Hiron sam w sobie był bardzo absorbującą osobowością. Ale w takim wydaniu i w takich okolicznościach było to wręcz nieznośnie bolesne. Dominował w niej i musiała zajmować czymś myśli, by nie utonąć w jego oczach i w jego dotyku, które mogła przywołać jedną myślą.

Następnego dnia Ellen wstała bardzo wcześnie. Pomogła Carli z roznoszeniem dań, sztućców i talerzy. Zwykle nie lubiła takiej pracy, ale chciała zrobić wszystko, by zająć czymś myśli. Niestety pokojówka i dwie dodatkowe młode dziewczyny, które zostały zaproszone na czas goszczenia w domu bellator z Chindale w żaden sposób jej tego nie ułatwiły.

Ellen miotała się po jadalni zatopiona we własnych myślach. Ale czy na pewno we własnych? Och, tak na pewno we własnych. Przecież Hiron nie myślałby sam o sobie, jaki jest uroczy i przystojny i jakie ma dobre serce.

Przerażało ją to. A jeśli on wszystko słyszał? Och, spaliłaby się ze wstydu. I co gorsze, zniszczyłaby przyjaźń między nimi. Odciąłby się od niej, to pewne. Była żałosna, a on teraz doskonale to wiedział.

Zatęskniła wtedy za swoją calanhe. Była przecież łatwiejsza, prostsza i naturalna. Wstydziła się calanhe, owszem, ale miała pewność, że Gabriel i Nicholas to odwzajemniają. I nie czuła się z tym śmiesznie. Zastanawiała się, czy oni również odczuli brak więzi. Bo to, że ona w jakiś sposób ją straciła, nie oznaczało, że zniknęła również u nich.

I choć w pewien sposób życie bez calanhe było łatwiejsze, to nie wyobrażała sobie, by pozbyć się więzi takim kosztem. Nie dzięki mocy Hirona. Nie, jeśli to się ze sobą nierozerwalnie łączyło i przeplatało. To, kiedy był w niej było czymś niesamowicie intensywnym, czymś cudownym, ale równocześnie dziwnym i strasznym. Pasował do niej jak ulał. Znalazł miejsce zwolnione przez calanhe i stanowił jej część, ale nie chciała, by tak było zawsze. Moc, którą ją obdarzył była ogromna i nie miała pojęcia, ile czasu minie, nim opuści jej ciało.

Ale na niebiosa.... Jeszcze nigdy nie była z kimś tak blisko, a bycie tak blisko z Hironem, sprawiało, że krztusiła się z nadmiaru emocji. To było tak jakby nigdy już miała nie zejść z jego kolan, jakby nigdy nie miała wyciągnąć dłoni z jego włosów. Jakby już na zawsze czuła jego oszałamiający smak, trzymając między wargami jego język. Jakby miała utonąć w jego wyjątkowym zapachu.

Przez cały ten czas odczuwała palący w podbrzuszu ogień. To nie było możliwe. Nie było możliwe, by czuć tak mocno. A jeśli on wiedział, jak ona go odbiera... To jak spojrzy mu w twarz, kiedy wróci?

Och, gdyby tylko wiedziała, co on teraz czuje. Czy jest tego świadomy? I dlaczego to zrobił? Dlaczego tak się stało? Nie znosiła go za to. Jednocześnie nie mogła doczekać się, kiedy wróci, by to omówić, a z drugiej strony bardzo się tego bała.

Kiedy wstała rano, była już pewna, że wczorajsze odwiedziny tylko sobie wyobraziła. Wątpiła, by Hiron znalazłby się u niej i powiedział, że tęskni. Nawet jeśli byłoby to żartem. A ten pocałunek? Na pewno to wymyśliła. Sztućce wypadły jej z rąk.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now