Rozdział 11

385 36 3
                                    


- Doprawdy, panienko. Nie rozumiem, dlaczego chce panienka założyć tą okropną suknię – syknęła Carla biorąc się pod boki.

Z obrzydzeniem patrzyła na czarną wykrochmaloną suknię zapinaną pod samą brodą.

- Właściwie nie wiem nawet skąd znalazła się w panienki szafie.

Za każdym razem, kiedy dzisiaj przypatrywała się Carli, myślała o tym z jakim obrzydzeniem potraktowała ją Wąska Jolly, kiedy powiedziała jej, że jest kimś takim jak Carla.

- Chcę założyć coś, co oddaje mój dzisiejszy nastrój – powiedziała ciężko opadając na łóżko.

- I po co tak dramatyzować? W przeszłości ciągle panienka biegała z chłopakami po mieście.

- Naprawdę? – zaciekawiła się Ellen.

Carla posłała jej protekcjonalne spojrzenie.

- A i owszem. Nierozłączni frater i ich sanguis. Zwykle jednak panienka farbowała włosy na czarno. Tylko teraz wreszcie mają naturalny kolor.

Ellen bezwiednie schwyciła swój lok w palce. Wstała z łóżka i stanęła przy Carli, która ciągle narzekając pod nosem zaczęła ubierać ją w brzydką sukienkę.

- Nawet o tym nie myśl – ubiegła ją Ellen. – Żadnego makijażu.

Pokojówka była już wściekła.

- Na kogo ja wychodzę? Moim zadaniem jest sprawić, by panienka była piękna, a nie wyglądała jak wdowa. – warknęła ze złością.

Przez chwilę piorunowały się wzrokiem i w końcu Carla uległa. Była przecież pokojówką i choć miała dość dużą władzę na wyglądem Ellen, to w tej chwili musiała odpuścić.

Ellen dołączyła do śniadania jako ostatnia. Bardziej wyczuła, niż zobaczyła Gabriela. Odważyła się jednak zerknąć w jego stronę. Założył obcisłe beżowe spodnie. Biała luźna koszula swobodnie opinała jego ramiona. Włosy miał już idealnie ułożone i zaczesane w górę. Nigdy nie widziała go w takiej fryzurze. Dzięki temu odsłonił całą swoją symetryczną twarz. Czoło miał wąskie i gładkie, a Ellen poczuła ochotę przesunięcia po nim opuszkami palców. Widziała, że Gabriel grzebie widelcem w talerzu pozbawiony apetytu. Za to Nicholas skupiał się tylko na jedzeniu. Był tym tak zaabsorbowany, że nawet nie zwrócił uwagi na to, że przyszła. Dziękowała niebiosom, że Violet najwidoczniej skończyła już śniadanie i nie musi uporać się również z nią.

Iris i George byli bardzo zaniepokojeni relacją z ich nocnych odkryć. Ellen na szczęście nie musiała się odzywać. Po posiłku Nicholas i Gabriel zajęli się opowieścią i dzięki temu mogła przyzwyczaić się do ich obecności.

Niezręczność, którą czuła po pocałunku Nicholasa była ledwie delikatnym wietrzykiem w porównaniu do huraganu po nocy z Gabrielem. Chłopak jednak sumiennie unikał jej spojrzeń. Nicholas za to wydawał się równocześnie zadowolony i wściekły. Ellen miała wrażenie, że Iris popatruje na nią dziwnym wzrokiem. Miała jednak nadzieję, że jej zachowanie odbierze jako odbicie wczorajszych emocji.

- Powinniśmy jak najszybciej przeprowadzić ceremonię – odezwał się George.

Z podekscytowania podniósł się z krzesła i stał z rękoma za plecami.

- Obawiam się, że parasitus rzeczywiście mogą wytropić tego magicae – szepnęła Iris. – Na pewno go nie znacie?

Nicholas wyglądał na poirytowanego.

- Tak, Iris. Widzieliśmy go pierwszy raz w życiu. Nie zdradził nam właściwie nic na temat swojej osoby, ale jestem niemal pewien, że pochodzi z innej krainy, bo wątpię, żeby udało mu się przed nami ukrywać przez tak długi czas.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now