Rozdział 2

561 58 0
                                    




Ellen miała w głowie tysiąc myśli. Okno naprawdę było bardzo wysoko, a chłopak po prostu wyskoczył z niego bez zawahania. Wiedziała, że musi za nim podążyć, bo właśnie drzwi puściły i do pokoju wtargnęła trójka kolejnych napastników. Żaden z nich nie zwrócił uwagi na krwawą miazgę obok łóżka, która została z ich przyjaciela. Ich wygłodniałe oczy były skupione tylko na niej. Ellen rzuciła im ostatnie spojrzenie i skoczyła w noc.

Wydawało jej się, że spada długo, ale musiało trwać to sekundy. Zobaczyła go na chwilę przed upadkiem. Stał z ugiętymi nogami i wyciągniętymi rękoma. Obserwował ją uważnie i złapał bez najmniejszych trudności. Uderzyła w jego twardą klatkę piersiową, a on przytrzymał ją mocno. Myślała, że upadną, że potoczą się po ulicy, że sobie coś złamie, ale chłopak pewnie stał na nogach. Nawet się nie zachwiał.

Popatrzył na nią przelotnie. Poczuła jego zapach. Pachniał nocą i krwią.

- Widzisz? Mówiłem, że nie stanie ci się krzywda. – Posłał jej krzywy uśmiech.

Ellen była tak zdezorientowana, że tylko bezmyślnie skinęła głową. Po chwili usłyszeli krzyki dobiegające z okna. Jeden z oprychów już zeskoczył i zaczął biec w ich stronę. Ellen była przerażona. To niemożliwe, ludzie nie wyskakują tak po prostu z trzeciego piętra bez żadnego uszczerbku na zdrowiu.

Wszakże nie wylądował z gracją, ale był już na nogach i pospiesznie rzucił się w pościg za nimi. A oni popędzili do przodu. Ellen co rusz odwracała się za siebie i z przerażeniem zauważyła, że za nimi biegnie już trójka oprychów. Chłopak syknął ponaglająco, ale starał się dostosować swoje tempo do jej tempa, co musiało go bardzo irytować. Gdyby nie ona, już dawno pomknąłby i rozpłynął się w nocy. Mijali ciasne uliczki, a stukot jej butów dźwięczał zdradziecko w uszach. Chłopak w przeciwieństwie do niej biegł bezgłośnie, ciągnąc ją za dłoń.

Przeklął pod nosem, kiedy odnotował, że jeden z napastników wysunął się na czoło i jest tuż za nimi. Rozejrzał się dookoła, popchnął Ellen do przodu, a sam płynnie wskoczył na niski daszek pobliskiej księgarni i czekał. Mężczyzna rozejrzał się zdziwiony nagłym brakiem przeciwnika, a wtedy chłopak skoczył na jego plecy niby anioł zemsty i wcisnął w jego gruby kark sztylet. Klinga zachrobotała o kość, a mężczyzna bezwładnie upadł na kolana.

Ellen była przerażona. Nie tylko tymi osobnikami ścigającymi ich, ale również chłopakiem. Jego mordercze umiejętności były czymś niepokojącym. Dziękowała niebiosom, że jest po jej stronie.

W tym samym czasie zerknął na nią.

- Słuchaj, nie damy rady ich zgubić i dlatego musisz się schować. – Wskazał brodą sterty porzuconych śmieci.

Wiedziała, że był zdenerwowany, ale specjalnie dla niej starał się mówić spokojnie.

Jego oczy zalśniły szmaragdowym blaskiem. Popchnął ją delikatnie za siebie i stanął przed nią w bojowej pozycji. Wyciągnął zza pasa z bronią kolejny nóż. Miał ich coraz mniej, ale nie wydawał się tym zaniepokojony w przeciwieństwie do niej. Ellen wycofała się w stronę cuchnących śmieci, chowając się w mroku.

Dwójka kolejnych potworów pojawiła się u wylotu uliczki. Zbliżali się do niego powoli i ostrożnie – jak do wściekłego psa. Gabriel wyprostował się i zmierzył ich spojrzeniem. Wiedział, że gdyby nie Ellen już dawno by ich zgubił. Wskoczyłby z jednego dachu na drugi i pomknął w ten sam sposób prosto do domu, ale z nią za plecami musiał stawić im czoła.

Sięgnął po swoją magię. Jej błękitny kolor odbił się w nienawistnych ślepiach przeciwników. Ci z kolei byli chudzi i żylaści. Wiedział jednak, że są tak samo silni jak ich towarzysze, których wcześniej powalił. Nie mógł czekać aż sami go zaatakują, dlatego podbiegł do tego stojącego bliżej i silnym chwytem przez ramię położył go na siebie. Objął nogami jego uda, unieruchamiając go. Szarpał się przez chwilę, ale wkrótce opadł z sił. Chłopak poczuł jednak przeszywający ból w nodze, ale zignorował obrażenie.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now